[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakby to był jej obowiązek, a nie przyjemność.
Miała nadzieję, że Bóg sprawi, iż Eric spędzi święta w domu. Na pewno
ucieszy się z Montany, który, nakarmiony i zaopatrzony w kuwetę z piaskiem,
spał w jego pokoju.
Nagle poczuła łzę na policzku.
Nie, nie mogę płakać szepnęła do siebie. Wiedziała, że jeśli zacznie
płakać, nie będzie mogła przestać.
Nie miała pojęcia, jak długo siedziała w wannie, ale w pewnym
momencie zaniepokoiło ją coś w przedpokoju. Wytarła się i wyszła z łazienki.
Było na tyle zimno, że na koszulę włożyła jeszcze szlafrok i zacisnęła mocno
pasek. Kto mógł grasować po jej domu w środku nocy.
Porywacz?
Theresa potrząsnęła głowa. Wydało jej się to śmieszne. Pewnym krokiem
przeszła do przedpokoju i zauważyła światło w kuchni.
Och, Donny westchnęła, widząc mężczyznę, który częstował się
zimną kawą z ekspresu.
Donny drgnął, a następnie na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Wracałem z pracy i pomyślałem, że do was zajrzę powiedział.
Przygotowywaliśmy plany na jutro. Przy okazji przywiozłem ci wieczorną
gazetę.
Gazetę? powtórzyła ze zdziwieniem.
Donny odstawił kubek z kawą i pokazał jej pierwszą stronę lokalnego
dziennika. Theresa była zdumiona, widząc na niej zdjęcie swoje i Sullivana.
Rodzice w oczekiwaniu na bożonarodzeniowy cud przeczytała
nagłówek. Dziennikarze wiedzą, jak sprzedać tę historię.
Na zdjęciu wyglądała mizernie i blado, za to Sully prezentował się jak
wcielenie energii i kompetencji.
Jak zawsze fotogeniczny mruknął Donny, odgadując jej myśli.
Wcale nie było łatwo z nim pracować.
Theresa spojrzała ze zdziwieniem na porucznika. Obaj mieli ten sam
stopień, a jednak to Sully był pupilkiem mediów. Donny pozostawał w cieniu i
pewnie wcale nie było mu łatwo.
Czasami oglądałam po parę jego zdjęć w jednej gazecie rzekła
Theresa.
I... nie czułaś się przytłoczona?
O dziwo, nie. Może dlatego, że nie musiała rywalizować z nim w pracy.
Najważniejsze było dla niej to, że jej mąż zachowywał zdrowy rozsądek. Woda
sodowa nigdy nie uderzyła mu do głowy.
Theresa odsunęła gazetę i podeszła do okna. Znowu zaczął padać śnieg,
tym razem gęstszy i ładniejszy niż poprzednio. Ludzie się ucieszą. Znowu będą
mieli białe święta.
Chcecie złapać tego porywacza? spytała Donny ego.
Tak, ale lepiej, żebyś nic o tym nie wiedziała do momentu rozpoczęcia
akcji odparł. Poinformowałem już o wszystkim FBI. Wiedzą, że
prawdopodobnie mamy do czynienia z porwaniem. Ale na razie pozwolili nam
działać.
Theresa była tak zajęta swoimi myślami, że nie zwróciła uwagi na słówko
prawdopodobnie .
Boję się, Donny. Boję się powtórzyła. Obawiam się, że go złapiecie,
a on nie będzie chciał powiedzieć, gdzie jest Eric. Boję się, że go zastrzelicie.
Donny podszedł i położył jej rękę na ramieniu.
Powinien być przy tobie ktoś jeszcze oprócz Sully ego. Ktoś z twojej
rodziny...
Potrząsnęła głową, ale nagle coś jej się przypomniało.
Sama nie wiem, dlaczego nie było tutaj Rose i Vincenta? Donny
zmarszczył brwi.
Kogo?
Sąsiadów odparta. To prawie moja rodzina. Rose i Vincent Caltino.
Traktowali Erica jak prawdziwego wnuka, a teraz nawet do mnie nie zajrzeli...
Kiedy ostatni raz ich widziałaś? Donny wyjął swój służbowy notatnik.
Spojrzała najpierw na notatnik, a potem na niego.
Mój Boże, chyba nie myślisz!... To tacy mili starsi ludzie! Policjant
spojrzał na nią ze zniecierpliwieniem.
Na razie nic nie myślę. Kiedy ich ostatnio widziałaś? powtórzył
pytanie.
Theresa poczuła, że nogi ma jak z waty i usiadła przy stole. Usiłowała
sobie przypomnieć, kiedy widziała Vincenta i Rose. To musiało być dawno,
bardzo dawno...
Wczoraj przypomniała sobie wreszcie. Rose przyniosła wczoraj
prezent dla Erica.
Czy to możliwe, żeby jeszcze wczoraj rano była tak szczęśliwa.
Nieświadoma niczego robiła pierniczki, które włożyła następnie do kredensu.
Miały tam czekać na powrót Erica.
O której przyszła?
Sama nie wiem. Theresa potarła czoło. Jakoś tak, żeby zdążyć przed
powrotem Erica. Wiesz, żeby nie zobaczył prezentu... To są naprawdę mili
ludzie. Kochają Erica jak własne dziecko.
Może za bardzo westchnął. Zaczekaj tutaj. Sprawdzę, co się u nich
dzieje.
Chciała zaprotestować, gdyż pora była dość dziwna, ale w końcu
stwierdziła, że najlepiej będzie od razu rozwiać wszelkie podejrzenia. Rose i
Vincent nie musieli porywać Erica. Mieli go przecież na co dzień. Często
zostawał z nimi, kiedy ona wyjeżdżała na dłużej po zakupy.
Jednocześnie przypomniała sobie zwierzenia Rose. Zwłaszcza to, że
bardzo żałuje, iż nie ma takiego wnuka jak Eric!
Czy to możliwe, żeby go gdzieś ukryli, licząc na to, że chłopiec zapomni
o matce? Nie, przede wszystkim nie byliby do tego zdolni. Poza tym Eric był już
za duży, żeby ich nie zdradzić. Chyba, że... Aż zadrżała na myśl o tym, co
mogło się zdarzyć. Jednocześnie usiłowała sobie przypomnieć, które kraje nie
zgodziłyby się na ekstradycje porywaczy. Tego rodzaju informacje były jej
rzadko potrzebne w pracy.
Czekała w napięciu na powrót Donny ego. Przez moment zastanawiała
się, czy nie obudzić śpiącego męża, ale uznała, że należy mu się trochę
odpoczynku. Prawdopodobieństwo, że Erica uprowadziła dwójka staruszków
było tak małe, iż budzenie Sully ego nie miało sensu.
Jednocześnie zastanawiała się, jak to się mogło stać, że Rose i Vincent ani
nie słyszeli w radiu o porwaniu Erica, ani nie widzieli tłumu dziennikarzy.
Przypomniała sobie, że Rose miała zawsze w kuchni włączone radio, a Vincent
namiętnie oglądał popołudniowe wiadomości. Wtedy również pił jedyną kawę,
na jaką pozwalali mu lekarze.
Co się więc stało?
Pełna niepokoju wyszła z kuchni, żeby sprawdzić, co się dzieje. Donny
właśnie wracał do domu i zimny wiatr powiał po jej bosych stopach.
I co? spytała zdławionym głosem. Wzruszył tylko ramionami.
Chyba nikogo tam nie ma odparł. Pewnie gdzieś wyjechali na
święta.
Theresa pokręciła wolno głową.
Rose nic mi o tym nie mówiła. Poza tym zostawiliby u mnie klucze.
Zawsze tak robią przed wyjazdem. Podlewam im wtedy kwiatki.
Zastukałem też do ich garażu i wydaje mi się, że jest pusty dodał.
Theresa oparła się o ścianę, żeby nie upaść. Tego było już za wiele.
Donny podał jej ramię i zaprowadził do kuchni, gdzie usiadła za stołem.
Nie przejmuj się starał się ją uspokoić. Zaraz ściągnę tu paru
policjantów i wszystko sprawdzą. Przypomnij mi tylko, jak twoi sąsiedzi się
nazywają.
Vincent i Rose Caltino powtórzyła.
Donny zapisał to w swoim notesie, a następnie zadzwonił do dyżurnego,
żeby uruchomić poszukiwania.
Pamiętaj, że to pilne rzucił na koniec i odłożył słuchawkę.
Co dalej? spytała zatroskana Theresa.
Moi ludzie zaraz sprawdzą numery rejestracyjne ich samochodu i
prześlą komunikat na teren całego stanu. A potem dalej, gdyby...
Chcieli wyjechać za granicę? podchwyciła. Donny spojrzał na nią z
uznaniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]