[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieufnego barbarzyńcę. Jednym z nich było to, \e znalazłszy się w dolinie, Conan stał się
więzniem bogini i nie będzie mógł ruszyć dalej, dopóki jej nie zabije. Drugim był fakt, \e
zamorańskiego zdrajcę więziono w podziemiach Czarnej Zwiątyni i niebawem czekał go
nędzny koniec, jaki o ile nie uda się temu jakoś zaradzić spotka wszystkich
mieszkańców doliny.
Tak więc Conan dostał się do świątyni sekretnym przejściem, które pokazał mu Enosh.
Strona 12
Howard Robert E - Conan obie\yświat
Wszedł drzwiami ukrytymi w ścianie tej rozległej, mrocznej sali w czasie, gdy Vardanes
miał stanąć przed boginią.
Podobnie jak Zamoranin Conan tak\e zauwa\ył niespotykany realizm szarych posągów,
ale w przeciwieństwie do Vardanesa, znał rozwiązanie tej zagadki. Odwrócił oczy od
kamiennych twarzy i ich przera\enia. On równie\ słyszał \ałosne płacze i jęki. Gdy zbli\ał się
do środka ogromnej sali, łkania stały się głośniejsze. Zobaczył złoty tron i spoczywającą na
nim mumię. Cicho zaszedł z boku.
Jeden z mijanych posągów odezwał się do niego i barbarzyńca o mało nie wrzasnął ze
zdumienia. Zimny dreszcz przeleciał mu po plecach i pot wystąpił na czoło. Zrozumiał skąd
rozchodziły się \ałosne dzwięki i wstrząsnął się z odrazy. Ludzie stojący bli\ej tronu nie byli
całkiem martwi. A\ do szyi obrócili się w kamień, ale ich głowy \yły własnym \yciem.
Spoglądali na Cymeryjczyka z rozpaczą, błagając, aby zatopił miecz w ich jeszcze nie
skamieniałych czaszkach.
Nagle Conan usłyszał przerazliwy krzyk. Głos był mu znany, nale\ał do Vardanesa.
Czy\by bogini zabiła Zamoranina, zanim barbarzyńca zdą\ył wywrzeć na nim swą zemstę?
Conan skoczył naprzód.
Ujrzał okropny widok. Vardanes stał przed tronem wybałuszając oczy i bełkocząc coś bez
związku. Conan usłyszał zgrzyt kamienia i spojrzał w dół. Zdrajca stał jak przymurowany do
posadzki, a jego stopy wolno przybierały szarawą barwę. Na oczach zdumionego
Cymeryjczyka \ywe ciało bladło i szarzało. Fala szarości wolno sunęła w górę, do kolan
Vardanesa i po chwili jego nogi zmieniły się w popielatoszary kamień. Zamoranin próbował
zrobić krok lecz nie zdołał. Wydał przerazliwy wrzask, a w oczach pojawił mu się
paniczny lęk; strach, jaki mo\na zobaczyć w ślepiach schwytanego w pułapkę zwierzęcia.
Zasiadająca na tronie bogini wydała cichy, suchy chichot. Patrząc na nią Cymeryjczyk
ujrzał, jak wyschnięte, pomarszczone ramiona wypełniają się i nabierają kształtu, a ponury
brąz śmierci ustępuje ciepłemu ró\owi \ycia. Z ka\dym haustem energii, jaką Gorgona
wysysała z ciała Vardanesa, jej własne ciało odzyskiwało \ycie.
Crom i Mitra! syknął Conan.
Skupiwszy całą swą siłę woli na skamieniałym częściowo Zamoraninie, Gorgona nie
zwracała uwagi na barbarzyńcę. Jej ciało szybko odzyskiwało kształt. Rozkwitała: biodra i
uda zaokrągliły się pod szarym całunem, a pełne piersi napięły cienki materiał.
Rozprostowała ramiona. Wilgotne, czerwone usta rozchyliły się w nowym wybuchu śmiechu
tym razem melodyjnego i dzwięcznego.
Szara fala sięgnęła ju\ Vardanesowi do pasa. Conan nie wiedział, czy bogini zamierza
pozostawić go tak, jak innych stojących najbli\ej jej tronu, czy te\ wyssać go do cna.
Zamoranin był młody i energiczny dla bogini musiała to być prawdziwa uczta.
Kiedy skamienienie sięgnęło Vardanesowi do piersi, nieszczęśnik krzyknął okropnie i
był to najstraszliwszy dzwięk, jaki Conan słyszał z ludzkich warg. Barbarzyńca zareagował
nań zupełnie instynktownie.
Jednym susem doskoczył do tronu; w nikłym świetle błysnęło spadające ostrze. Głowa
Vardanesa spadła z ramion i z głuchym stukiem potoczyła się po marmurowej posadzce.
Pod wpływem uderzenia ciało Zamoranina zachwiało się i upadło. Kiedy z trzaskiem
wyr\nęło o posadzkę, skamieniałe nogi popękały i skruszyły się. Drobne odłamki prysnęły na
boki i krew tryskała z pęknięć obróconego w kamień ciała.
Tak zginął zdrajca Vardanes. Conan sam nie wiedział, czy zabił go powodowany \ądzą
zemsty, czy te\ odruchem litości pragnieniem, by skrócić jego cierpienia.
Odwrócił się do bogini. Nie myśląc o tym co robi, odruchowo podniósł wzrok i napotkał
jej spojrzenie.
9
TRZECIE OKO
Jej twarz była nieludzko piękna. Miękkie, wilgotne wargi wydawały się pełne i czerwone
jak dojrzały owoc. Lśniące, hebanowe włosy spadały na perłowe ramiona i jedwabistymi
pasmami spływały na pełne, owalne piersi. Była uosobieniem piękna dopóki nie
zauwa\yło się wielkiej, czarnej zrenicy na jej czole.
Trzecie oko napotkało spojrzenie Conana i uwięziło je. Było większe ni\ jakikolwiek
ludzki narząd wzroku. Nie mo\na było odró\nić zwykłych części oka: powieki, zrenicy i
białka. Było całe czarne. Spojrzenie barbarzyńcy zdawało się w nim tonąć i gubić w
bezkresnych oceanach mroku. Patrzył, zapomniawszy o mieczu w dłoni, o całym świecie. To
oko było czarne jak pozbawione światła przestrzenie między gwiazdami. Wydało mu się, \e
Strona 13
Howard Robert E - Conan obie\yświat
stanął na krawędzi czarnej, bezdennej studni, zachwiał się i wpadł w nią. Spadał i spadał w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]