[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Harrisona.
Wcale nie było mu to na rękę, nie chciał rozdmuchiwać tego wydarzenia. Penny z pewnością
wpadnie w zachwyt, ale Matt wietrzył kłopoty.
- Czy całe miasto oszalało na punkcie duchów i opowieści z dreszczykiem? Pogłupieli wszyscy
do reszty czy co? - A może to on zwariował na punkcie pewnej rudowłosej kobiety? Lubił
dowiadywać się o niej nowych rzeczy. Gdy patrzył jej wprost w oczy, widział w nich szczerość i
otwartość, lecz z drugiej strony często wydawała mu się bardzo tajemnicza i raczej nieufna. Jakby
każde zbliżenie z drugą osobą wiązało się z trudnym do oszacowania ryzykiem. Nie potrafił jej do
końca rozgryzć, była jakaś inna. Chciał stać się jej aniołem stróżem, ale niezbyt dobrze mu to
wychodziło. Coś mu w tym przeszkadzało, jakby oddzielał ich od siebie niewidzialny mur. Mimo to
Matt pragnął być blisko niej, kochać się z nią, rozmawiać... Miała w sobie coś niezwykłego, jakąś
moc, a do tego była cudownie namiętną kochanką, najwspanialszą z tych, jakie do tej pory poznał.
Nie mógł się nią nasycić, wciąż pragnął być blisko niej, mimo że prawie się nie znali. Choć widzieli
się zaledwie kilka razy, zupełnie oszalał na jej punkcie. Jeszcze chwila i dowie się o tym całe
miasteczko, a to mu raczej nie pomoże w karierze. Był szeryfem, stróżem prawa, szczycił się
swoim profesjonalizmem i chłodnym, analitycznym umysłem. Miałby związać się z zawodową
łowczynią duchów? Chyba nie sposób wyobrazić sobie czegoś śmieszniejszego. Nie chciał by
podniesiono wrzawę wokół Melody House, nie znosił tego typu sensacji. Już i tak był
zdegustowany faktem, że niemal w każdym kącie jego domu zainstalowane zostały kamery i
czujniki laserowe. W żaden też sposób nie zamierzał przyjmować do wiadomości, że być może
rzeczywiście istnieje jakiś inny świat, do którego on nie miał dostępu, podczas gdy Darcy bez trudu
potrafiła tam przenikać. Zupełnie jakby otwierała jakieś niewidoczne drzwi. Może nabyła tę
umiejętność nie dzięki studiom i książkom, lecz dostała od losu niezwykły dar? Do dziś nie dawał
mu spokoju ten obraz: zapłakana Darcy, tryumfalnie unosząca ludzką czaszkę. Duma i satysfakcja,
które wtedy zobaczył w jej oczach, wywarły na nim duże wrażenie. Zupełnie jakby stoczyła walkę
z samym szatanem i wyszła z niej zwycięsko. Tak właśnie wyglądała i ten widok przyprawiał go o
dreszcze. Dlaczego nie pomyślał o tym wszystkim nieco wcześniej, przed wczorajszą nocą? Cóż,
uspokoił się w duchu, to tylko seks, normalna sprawa w dzisiejszych czasach. Po co więc tyle o tym
rozmyślał, przecież przeżył już kilka przelotnych romansów?
- Matt? Matt, słyszysz mnie? Ocknął się i trochę szorstko powiedział:
- Tak, Shirley, słyszę - skłamał. - Będę w swoim biurze.
Darcy obudziła się tuż przed ósmą. Natychmiast dopadły ją dręczące myśli. Może nie powinna
pozwolić sobie na taki wyskok, może lepiej byłoby, gdyby zapanowała nad emocjami? Ale przecież
tak dawno już nie spała z żadnym facetem, a ten, choć zupełnie nie wiedziała dlaczego, jakoś
wyjątkowo ją pociągał. Miała już kilku kochanków, miała też kochającą rodzinę i wspaniałych
przyjaciół, którzy potrafili zaakceptować, że jest nieco inna. Coś więc w tym musiało być, że aż tak
na nią działał. I choć nie sądziła, by ten związek miał przyszłość, to jednak liczyła, że ona i Matt
spędzą razem jeszcze wiele upojnych nocy. Jakie to wszystko dziwne, a nawet niedorzeczne,
myślała, leżąc otulona kołdrą. Kiedy poznała Matta, uważała go za skończonego palanta i
właściwie nadal nie miała o nim najlepszego zdania. A z drugiej strony pociągał ją tak bardzo, że
nie potrafiłaby mu niczego odmówić. Nigdy dotąd nie przytrafiło się jej coś podobnego i nie
wiedziała, co ma o tym sądzić. Z jednej strony czuła się szczęśliwa, lecz w głębi duszy dręczyła ją
obawa, że to tylko przelotny flirt, który szybko się skończy, a ona pozostanie z uczuciem niedosytu
i niespełnienia.
Przeciągnęła się i uśmiechnęła do siebie. Nie, nie ma się co zamartwiać, jej pościel pachniała
mężczyzną, a ona wciąż jeszcze czuła dłonie Matta na swoim ciele. Wysunęła nogę spod kołdry i
już miała wstać, gdy nagle przyszło jej do głowy, że właściwie nie musi się wcale spieszyć, że
może sobie jeszcze pozwolić na krótką drzemkę. Zamknęła oczy i zapadła w głęboki sen. Mimo to,
ku jej niepomiernemu zdziwieniu, doskonale zdawała sobie sprawę, co się z nią dzieje. Znowu
widziała świat cudzymi oczami i znowu targały nią uczucia z dalekiej przeszłości. Trudno było jej
to pojąć, nawet we śnie, bo właściwie cały czas zdawała sobie sprawę, że śni. Przecież to zdarzyło
się nie pierwszy raz. Aż nazbyt dobrze pamiętała, jak
bardzo ją to na początku przeraziło. Jedno było pewne, chodziło tu o jakąś parę, między którą
doszło dawno temu do poważnej sprzeczki. Dziś Darcy patrzyła na zdarzenia z przeszłości oczami
mężczyzny.
Dobrze wiedział, że w domu nie było nikogo poza nią. Wszedł do środka, cicho zamykając za
sobą drzwi. Znal ten dom doskonale, jak własną kieszeń i znal też dobrze ludzi, którzy tu mieszkali.
Wiedział zatem, gdzie teraz są. To by f jego dom, tak, rościł sobie do niego prawa! Ale ona nie
powinna tu przychodzić. Nie dbał o to, czy słyszała, jak zamykał za sobą drzwi, i tak musiała się go
spodziewać. Zatrzymał się na chwilę na werandzie i patrzył na schody. Nerwowo poruszał dłońmi,
ukrytymi w kieszeniach. Jedna z kieszeni była czymś wypchana. Tak, wsunął do niej przed wyjściem
skórzany pas. Teraz wydobył go, oplótł jego końcami ręce i naprężył. No cóż, to łatwe do zrobienia,
jest przecież silnym i zręcznym mężczyzną. Poczuł przytłumione wyrzuty sumienia, jakiś wewnętrzny
głos protestował przeciwko temu, co zamierzał zrobić. Zagryzł wargi i zacisnął palce na pasku.
Wziął głęboki oddech i udało mu się trochę odprężyć. Jeszcze jedno spojrzenie na schody i...
- Darcy, Darcy! Wszystko w porządku? Darcy otworzyła oczy. Ktoś. z całych sił walił pięściami
w jej drzwi. Szkoda, chętnie śniłaby dalej. Strach, który odczuwała na początku, ustąpił miejsca
ciekawości. Miała wrażenie, że poznała wszystkich bohaterów tej strasznej opowieści i gdyby nie
ten irytujący hałas, zrozumiałaby ich intencje i może poznałaby odpowiedzi na nurtujące ją pytania.
Gdyby tylko jej nie obudzili...
- Darcy! Odezwij się!
- Wszystko w porządku, Penny, zaspałam...
- Dzięki Bogu! Już myślałam, że coś ci się stało. Nie powinnaś spać tu sama.
Gdyby tylko Penny wiedziała, z kim dzisiaj spałam, pomyślała Darcy.
- Wszystko w porządku, Penny, naprawdę!
- Przynieść ci śniadanie?
- Nie, dziękuję, zaraz schodzę.
- Darcy!
- Tak?
- Chciałam ci jeszcze powiedzieć, że ty naprawdę jesteś niesamowita. - Penny westchnęła
głęboko. - Ta czaszka, którą wykopałaś, ma sto pięćdziesiąt lat i należy do tej dziewczyny, no
[ Pobierz całość w formacie PDF ]