[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dobrze już, dobrze, wyłączę ją mówi i sięga po kamerę. Chwilę pózniej naciska przycisk
zasilania.
Za pózno rzucam żartobliwie i wzruszam ramionami. Czuję się dziwnie, widząc, jak
leży we własnym łóżku zamiast na kanapie, i postanawiam, że od dziś pozwolę mu spać razem ze
mną. Chcę już zawsze budzić się tak jak dziś.
Kawy?
Przecież wiesz.
* * *
Póznym popołudniem miasto nawiedzają ulewy. Niebo zasnute jest chmurami, z których
leją się potoki deszczu, i gdy oboje z Tylerem postanawiamy, że i tak wezmiemy udział
w obchodach Zwięta Niepodległości, następuje awaria prądu.
Mieszkanie pogrąża się w mroku i w całym budynku słychać jedynie bębniący o szyby
deszcz. Na ulicach światła świecą jak zawsze. Tylko w kamienicy, w której mieszka Tyler, nie ma
prądu.
To jakieś żarty mruczę z niedowierzaniem. Przysuwam się do Tylera i wyciągam rękę,
żeby dotknąć jego ramienia.
Co za bajzel mówi Tyler i robi kilka kroków w tył. Czwarty lipca, a leje jak diabli
i w dodatku nie ma światła? Czuję, jak porusza się po omacku. Zaciskam palce na brzegu jego
koszulki i powoli idę za nim. Gdzieś w pralni powinny być świece. Nie sądziłem, że
kiedykolwiek będą nam potrzebne.
Kilka sekund pózniej Tyler wpada na kuchenny blat. Słyszę, jak uderza biodrem w krawędz,
i wzdrygam się. Jęczy, zaraz jednak rusza dalej i prowadzi mnie do pralni. Mam na sobie jedynie
bieliznę i przydużą koszulkę, sięgam więc ręką do stanika i wyjmuję telefon. W emanującym
z ekranu słabym świetle Tylerowi udaje się znalezć świeczki, schowane na jednej z półek nad
suszarką.
Masz mówi, wręczając mi kilka z nich. Ustawisz je w salonie?
Lawiruję w ciemnościach i spełniając prośbę Tylera, stawiam świece na stoliku do kawy.
Moje oczy powoli przyzwyczajają się do braku światła i zaczynam dostrzegać kontury mebli,
a nawet sylwetkę Tylera, który idzie w moją stronę.
Tutaj mówię. Wyciągam obie ręce, łapię go za nadgarstki i przyciągam do siebie.
Położywszy na stole kilka dodatkowych świec, Tyler wkłada ręce do kieszeni i przy brzęku
kluczy oraz drobnych wyciąga zapalniczkę. Chwilę pózniej słaby płomień rozświetla malutki
fragment pokoju. Kiedy wszystkie świece są już zapalone, chowa zapalniczkę z powrotem do
kieszeni, bierze dwie z sześciu świec i niesie je do kuchni. Stawia po jednej na każdym blacie
i kiedy do mnie wraca, widzę wyraznie jego twarz. Pokój skąpany jest w pomarańczowym blasku
i choć za oknami leje jak z cebra, mieszkanie wydaje się ciepłe i przytulne.
A może zostaniemy w domu? pyta, unosząc brew. Nawet nie jesteś ubrana.
Przemokniemy do suchej nitki. Kto wie, może nawet odwołają pokazy.
Snake i Emily wyszli wcześniej, żeby zająć dogodne miejsca nad rzeką Hudson i mieliśmy
do nich dołączyć za pół godziny. Nie jestem pewna, czy będą zadowoleni, jeśli nie przyjdziemy,
zwłaszcza że to Tyler upierał się, żebyśmy zostali na Manhattanie.
Teraz już co roku będziemy odpuszczać sobie sztuczne ognie? drażnię się z nim.
Mam pomysł mówi, ignorując moje pytanie. Stawia na stole dwie świece i podchodzi do
mnie. Bierze kolejne dwie i zerka w stronę sypialni. Sięgam po ostatnią świecę i idę we wskazanym
kierunku.
Jaki pomysł? pytam, stawiając świecę na jednym z nocnych stolików. W pokoju panuje
mrok, za oknem słychać pomruk burzy, a jednak przyniesione przez nas trzy małe świece dają
wystarczająco dużo światła, żebyśmy się widzieli.
Pomarańczowy blask oświetla tylko połowę twarzy Tylera, który podchodzi do łóżka. Patrzę
na jego cień tańczący na ścianie.
Chodz tu, skarbie mruczy mój przybrany brat. Ze ściśniętym gardłem robię, co mi każe.
Zagramy w grę.
W grę? powtarzam. Robię, co mogę, żeby zachować spokój i pewność siebie, ale to
niemożliwe. Mój głos przypomina pisk. Mimo to zaciskam palce na pościeli, wchodzę na łóżko
i klękam obok Tylera.
On oblizuje usta i przygląda mi się z uwagą, jak gdyby oceniał, czy nie jestem zbyt
delikatna i krucha na to, co chodzi mu po głowie. Nie jestem. Po prostu trochę się denerwuję.
Odwróć się mówi spokojnym, stanowczym głosem.
Mam się odwrócić? powtarzam i przełykam z trudem. Przyglądam się jego twarzy
i próbuję z niej wyczytać, o czym myśli, on jednak nie zdradza się ze swoimi uczuciami. Patrzy
tylko na mnie nonszalanckim wzrokiem.
Eden powtarza.
Rozluzniam się i oddycham pełną piersią. W świetle świec odwracam się do niego plecami
i siadam po turecku. Nie mówię nic. Czekam.
Zdejmij koszulkę instruuje mnie łagodnym głosem, który słyszę głośno i wyrazne mimo
dudniącego o parapet deszczu.
Jestem zaskoczona, ale nie panikuję. Wszystko jest takie przyjemne i właściwe. Zamykam
oczy, oddycham powoli i chwytam rąbek koszulki. Serce wali mi jak szalone, ale nie mam
wrażenia, że zaraz wyskoczy mi z piersi, więc płynnym ruchem ściągam koszulkę i rzucam ją na
ziemię. Nie mam pojęcia, co zamierza Tyler.
Zaczynam drżeć i nie wiem, czy to dlatego, że jestem prawie zupełnie naga i jest mi trochę
chłodno, czy dlatego, że Tyler ogląda mnie prawie zupełnie nagą. Tak czy siak, czuję się
niezręcznie.
I to mruczy Tyler. Materac pod nami ugina się lekko, gdy przysuwa się do mnie.
Ostrożnie odgarnia moje włosy i chłodnymi ustami całuje mnie w ramię. Czuję na skórze jego
ciężki oddech. Drugą ręką dotyka sprzączki stanika.
Jak to? szepczę.
Zdejmij go ponagla mnie, wodząc ustami po moim karku.
Sięgam do tyłu i przez chwilę mocuję się z zapięciem, które w końcu daje za wygraną.
Oddycham pełną piersią. Zaczynam się denerwować. Minęło tyle czasu. Dokładnie dwa lata. Nie
wiem, czego się spodziewać, wiem tylko, że nie chcę powiedzieć nie . Napięcie seksualne między
nami narastało od meczu Yankeesów z Soxami, od chwili, gdy Tyler napomknął o Dereku Jeterze
i jego asach. Może to jest to , myślę. Może to jest nasz home run. Może nadeszła ta właściwa
chwila. Czekałam, zbyt skrępowana, by poruszyć ten temat; zakładałam, że Tyler zapomniał
o umowie, którą zawarliśmy, a teraz, kiedy nadszedł ten moment, nagle ogarnia mnie przerażenie.
Mam wrażenie, jakby wszystko działo się po raz pierwszy. Tak więc chcę i jestem przerażona,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]