[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zostawiłem aparat w pensjonacie albo wziąłem go w góry i gdzieś zgubiłem.
- Andrzeju, czy potrafiłbyś dokładnie opisać tego faceta?
- Myślisz, \e to on ukradł telefon? Zapłacił mi taką premię, \e mogę sobie kupić lepszy.
Będziesz prowadził śledztwo? - roześmiał się.
- To był człowiek, który włamał się do dworu w Sulejówku. Potem jego wspólniczka z twoim
telefonem w kieszeni wyruszyła naszym tropem. Z gazet dowiedziała się. \e prowadzimy śledztwo
w sprawie włamania...
- No pewnie, nawet kiedy ciebie zobaczyłem na zdjęciu w tym brukowcu, to pochwaliłem się.
\e jesteś moim kumplem i \e niedługo przywieziesz do mnie córkę... - głos Andrzeja tracił na sile,
kiedy z ka\dym słowem rozumiał, co się stało.
- Powiedz mi, czy tego człowieka interesował jakiś konkretny rejon Tatr?
- Nie, raczej skupiał się na opowieściach. Dobrze się wspinał, trochę sztywno, ale bardzo
pewnie. Jak ju\ wybrał trasę, to pruł jak czołg...
- Czy oni się jakoś przedstawili?
- Keith Dylan i Sarrah Krasny. Ona miała podobno słowiańskich przodków, chyba z Rosji.
W sieni, za naszymi plecami coś stuknęło i zaszurało. Obejrzałem się. Do Cepra wszedł
mę\czyzna w wieku około dwudziestu kilku lat, średniego wzrostu, o wysportowanej sylwetce.
Kiedy podniósł wzrok na Monikę i poprawił kasztanowe włosy sięgające mu kilka centymetrów za
uszy, czułem, jak ciepło jego brązowych oczu działa na dziewczynę, która topniała jak wosk.
- Cześć wam! - przywitał nas zrzucając z ramion plecak z zakupami.
- Chodz tu, Arturo, poznasz naszych gości - zaprosił go Andrzej. - Moniko, Pawle, to mój
asystent. Wszyscy na niego mówią Arturo, \e taki ładny chłopiec. Ty, Arturo, nawet nie próbuj
oglądać się za moją córką. Pawła mo\esz czarować, \aden z was w ten sposób nie zostanie moim
zięciem - Andrzej roześmiał się ze swojego dowcipu.
Patrząc na Artura nabrałem pewnych podejrzeń.
- Witaj, przyjacielu - podałem mu dłoń.
- Witaj! - odwzajemnił uścisk, ale spoglądał na Monikę.
33
Nawet powieka mu nie drgnęła przy zwrocie przyjacielu .
34
ROZDZIAA PITY
PRZYJAZD KURSANTW ANDRZEJA " CZY JESTEM ZA STARY NA HIP-HOP? "
AOWCZYNI TALENTW " KONSPIRACYJNA PRZESZAOZ JZEFA
PIASUDSKIEGO " DOM W ZAKOPANEM " POSZUKIWACZ DOKUMENTW
Artur usiadł z nami przy stole i zrobił sobie kanapkę. Przyglądałem mu się próbując dostrzec
jego podobieństwo do księdza, którego widzieliśmy wczoraj pod Wawelem. Mieli podobne rysy
twarzy, ale duchownemu spod kapelusza wystawały jasne włosy - był blondynem. Ani przez
moment nie był bli\ej ode mnie ni\ na trzydzieści metrów. Chłopak widział moje spojrzenie, ale
ignorował je i uśmiechał się do Moniki.
- Artur zna Tatry jak własną kieszeń - opowiadał Andrzej. - Mieszka w budynku nieczynnej
stacji kolejowej w Podczerwonem, ale i tak większość czasu spędza w górach. Mo\e wam pomóc w
rozwiązywaniu tej twojej zagadki...
- Naszej, mojej i Pawła - Monika poprawiła tatę.
- Wziąłeś ją na etat? - Andrzej \artował, ale patrzył mi głęboko w oczy. Wiedział, \e moja
praca nie zawsze jest łatwa i przyjemna.
- Poczuła dryg do tej roboty - odpowiedziałem.
- Do jakiej pracy? - Artur wtrącił pytanie.
- Szukamy śladów pewnych wydarzeń oraz człowieka o pseudonimie Amicus.
- Przyjaciela? - zdziwił się Artur.
- Znasz łacinę?
- W liceum miałem łacinę - odparł i roześmiał się.
- Bystrzacha - Andrzej poklepał Artura po ramieniu. - Daj mi telefon, muszę zadzwonić do
naszych kursantów... - Andrzej wziął aparat i wyszedł zadzwonić.
Artur te\ wstał od stołu.
- Jakbyście potrzebowali pomocy, to jestem do usług - powiedział wychodząc.
- Ju\ przyjechali! - usłyszeliśmy krzyk Andrzeja.
Wstaliśmy i my i całą grupą wyszliśmy na ganek. Obok wehikułu był zaparkowany
najnowszy model forda w wersji kombi. Wysiadły z niego dwie dziewczyny i dwóch młodzieńców.
Wszyscy mieli nie więcej ni\ trzydzieści lat. Nastąpiła wzajemna prezentacja.
Aneta była brunetką o zalotnie kręcących się włosach, niewysoką, o lekko zaokrąglonej
figurze - wyglądała bardzo kobieco. Chodziła w spodniach bojówkach i wybierała obszerne bluzy.
Miała brązowe oczy, pełne, czerwone wargi, lekko pulchne policzki i odrobinę zadarty nosek.
Jej kole\anka Krysia wyglądała jak rasowa turystka, w firmowych ubraniach sportowych
stworzonych z myślą o ludziach chodzących po górach. Ciemnoblond włosy spięła w kucyk.
Niebieskie oczy lubiła skrywać za okularami przeciwsłonecznymi, niekiedy wsuwanymi na czoło.
Prezentowała tak zwany słowiański typ urody, z łagodnymi i regularnymi rysami twarzy, pro-
porcjonalną budową ciała. Nie u\ywała makija\u i nie nosiła bi\uterii poza łańcuszkiem z
wizerunkiem Matki Boskiej.
Arek był urodzonym lwem salonowym. Nawet teraz przyjechał ubrany w marynarkę i
wyprasowane spodnie. Widać było, \e regularnie odwiedza fryzjera, solarium i siłownię. Był
przystojnym blondynem, a kiedy się uśmiechał, wyglądał, jakby występował w reklamie pasty do
zębów. Mirek, w okularach, swetrze i przetartych d\insach trochę nie pasował do tego towarzystwa
młodych, pewnych siebie ludzi sukcesu. Jego ciemne włosy rozpierzchały się we wszystkie strony,
35
wzrok błądził, a kiedy zobaczyłem jego dziurawe tenisówki, zacząłem się zastanawiać, co on tu
właściwie robi?
Andrzej i Artur pomogli dziewczynom wnieść baga\e, zaprowadzili młodych taterników do
ich pokoi.
- O dziewiętnastej rozpoczynamy turnus wieczorkiem zapoznawczym! - obwieścił Andrzej. -
Paweł, pomo\esz mi w kuchni?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]