[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ugniotła trochę gliny i rzuciła pierwszą bryłę na koło garncarskie. Miała
na sobie luzną bluzę z długimi rękawami i etaminową spódnicę. Musiała więc
wciąż zatrzymywać się i podciągać rękawy, żeby się nie brudziły, ale przestała
się tym przejmować.
Hipnotyczny rytm koła i gładkość gliny w jej wilgotnych rękach były
uspokajająco znane i bliskie. Stopniowo odprężyła się i wciągnęła się w swoją
pracę. Homer znalazł w kuchni jeden z jej sandałów i ułożył się obok niej,
obgryzając go. Musiał być szczęśliwy, gdyż Pandora w ciągu ostatnich dwóch
dni dużo spacerowała, próbując zagłuszyć uczucie niepokoju, które nie
opuszczało jej po wyprawie z Ranem do Wickworth. Nawet nie zauważyła, że
- 43 -
S
R
pies zabrał się do jej obuwia. Bezgłośnie nuciła pod nosem, zatopiona we
własnym świecie, w którym glina w cudowny sposób nabierała kształtu pod
dotknięciem jej rąk. Przygotowała prawie całą partię czarek do wypalenia i
formowała jeszcze jedno naczynie. Wpadające przez otwarte okno słońce
oświetlało jej ciemne włosy i złociło koniuszki rzęs. Pogodna, obojętna na to, co
się działo wokół, całkowicie zaabsorbowana pracą, Pandora zanurzała ręce w
wodzie i wygładzała nimi glinę. . Gwałtownie drgnęła, słysząc głośne walenie
do drzwi. Trzęsące się dłonie zepsuły czarkę, która stała się znów bezkształtną
bryłką gliny. Homer, wyrwany nagle z drzemki, zerwał się i zaczął wściekle
szczekać.
Ran ubrany w krótkie spodnie khaki i białą koszulę z krótkimi rękawami,
która podkreślała jego opaleniznę, miał jak zwykle minę chłodną, nieprzystępną
i całkowicie spokojną.
- Cześć! - Wstała, przerażona piskliwym brzmieniem swego głosu.
- Nie za dobry z niego stróż domu - zauważył Ran zamiast powitania, gdy
już udało mu się uspokoić podniecenie Homera. - Stałem tu z pięć minut,
czekając, aż któreś z was mnie zauważy.
- Powinien się pan odezwać - odrzekła Pandora. Odchrząknęła i mogła już
mówić prawie normalnie.
- Zrobiłem to, ale pani była daleko stąd. - W jego głosie dzwięczała
dziwna nuta.
Z niejasnych dla niej samej powodów Pandora zarumieniła się. Odwróciła
się, by umyć ręce.
- Myślałam o swojej robocie - zapewniła.
- Homer na pewno tego nie robił - powiedział niby surowo, ale zepsuł
efekt tych słów, pochylając się, by pogłaskać psa, który wciąż okazywał
niepojęty zachwyt na jego widok. - Czy pani sądzi, że ten kundel nadaje się do
czegokolwiek?
- 44 -
S
R
- Och, z pewnością nadaje się do wielu rzeczy. - Pandora pospieszyła na
odsiecz Homerowi.
- Tak? Do czego na przykład? Do włażenia na cudzy teren? Do niszczenia
cudzej własności?
- Umie biegać za patykami. - Zignorowała zarzuty i wycierając ręce,
gorączkowo szukała czegoś, czym Homer mógłby zaimponować Ranowi.
- Ale czy przynosi je z powrotem?
- Czasami - oświadczyła wojowniczo, choć niezbyt zgodnie z prawdą.
- No, to jest bardzo użyteczny - rzekł Ran ironicznie. Krążył po pracowni
i zatrzymał się przy warsztacie, by obejrzeć jedną ze skończonych prac: misę na
owoce, ozdobioną plątaniną tropikalnych roślin, małpami, wyglądającymi spo-
między palmowych liści, i jaskrawo ubarwionymi papugami. - Czy pani to
zrobiła? - zapytał zaskoczony.
- To jest jedna z prac przeznaczonych na wystawę - powiedziała,
wskazując na ławę zastawioną dzbankami, kubkami, wazami, talerzami i
półmiskami.
Wszystkie były ozdobione oryginalnymi wzorami, rozmaitymi, ale
zawsze wyraznie ujawniającymi indywidualny styl Pandory.
Ran w zamyśleniu obracał misę w rękach i patrzył na dziewczynę, jakby
ją widział po raz pierwszy.
- To jest... oryginalne - rzekł i zawahał się. - Nie wiedziałem, że pani jest
aż tak dobra - dodał szczerze.
Pandora była wściekła na siebie za to, że jego uznanie wywołało dreszcz
przyjemności.
- Dziękuję - mruknęła, nie patrząc na niego.
- Od jak dawna pani się tym zajmuje? - Odstawił misę i wziął w rękę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]