[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wytrzymują długo na wsi. Brak im rozrywek.
- Wygląda na to, że potrzebna ci raczej gosposia - krytycznie
podsumowała Morgan. - Czemu nie zaangażujesz gospodyni z prawdziwego
zdarzenia?
- Chciałbym, ale po prostu mnie nie stać. A poza tym niezle sobie radzę.
Potrzebna mi tylko osoba, która zostanie z dziećmi, kiedy jadę w nocy do
pacjenta.
- Rozumiem.
- Zresztą to jałowe rozważania. Nie widzę szansy na powtórne
małżeństwo. Moje córki nie lubią moich znajomych, a mnie nie podobają się
kobiety, które według nich nadawałyby się na żonę dla mnie...
Alistair zawstydził się. Zapomniał, do kogo mówi. Nie pomyślał, jak jego
słowa mogą zostać zrozumiane. Morgan milczała zakłopotana.
- Nie miałem na myśli ciebie - powiedział speszony.
- Wiem.
Jego zażenowanie sprawiło Morgan złośliwą przyjemność. Niech wie, jak
to smakuje!
W tej chwili na tarasie pojawiły się dziewczynki. Jedna dzwigała dużą
tacę, a druga dwa krzesła.
Polly niezbyt zręcznie nalała herbatę, a ciastka okazały się mocno
przypalone, prawie niejadalne.
Morgan dzielnie zjadła jeden węgielek i zdobyła się nawet na pochwałę.
- Są trochę za twarde. - Zmartwiona Polly nagle rozpromieniła się. -
Następnym razem pani pomoże nam upiec, dobrze?
- Niestety, mam dwie lewe ręce. W życiu nie upiekłam żadnego ciasta.
Dziewczynki posmutniały.
- Mogłybyśmy razem się uczyć - podsunęła Phoebe. -To byłoby
przyjemniejsze.
- Pani Morgan na pewno woli uczyć się ciekawszych rzeczy. - Alistair
odstawił kubek i groznie popatrzył na córki.
- Przyznajcie się, co knujecie?
- Nic - odpowiedziały jednocześnie.
Ale ojciec nie dał się zwieść. Zbyt dobrze znał niewinne minki swoich
dzieci. Czekał cierpliwie, nie spuszczając oczu, aż winowajczynie zaczęły się
wiercić. Pierwsza nie wytrzymała Polly.
- Widziałyśmy ciekawy program...
- Niedawno w telewizji - dodała Phoebe. - Dzieci wybierały partnerów dla
mamy albo taty.
Alistair teatralnym gestem schwycił się za głowę.
- O Boże! Co oni jeszcze wymyślą?!?
- To bardzo dobry program - zapewniła Polly. - Dzieci wiedziały, co ich
rodzicom potrzebne do szczęścia. Przeprowadzały wywiady z samotnymi
osobami, wybierały najodpowiedniejszą i umawiały mamę albo tatę na randkę.
Rodzicom podobały się osoby wybrane przez dzieci.
- Dlatego pomyślałyśmy, że to samo zrobimy dla ciebie - przejęła
inicjatywę Phoebe. - Chciałyśmy wziąć udział w programie, ale odpisali nam, że
już się skończył.
Dziewczynka była zupełnie nieświadoma tego, co przeżywa ojciec. Jego
córki chciały bawić się w swatki na oczach milionów telewidzów!
- Przeczytałyśmy w Gazette" o pani Morgan, dowiedziałyśmy się, że nie
ma męża i pojechałyśmy przeprowadzić z nią wywiad.
- Dlaczego mnie okłamałyście? Dlaczego powiedziałyście, że to do
szkolnej gazetki? - zapytała Morgan.
- Musiałyśmy, inaczej nie zgodziłaby się pani. Nie mogłyśmy przecież
powiedzieć, że chcemy sprawdzić, czy pani pasuje do tatusia. Według nas pani
pasuje.
- Ale dobrze by było, gdybyśmy mieszkały razem z panią - rozmarzyła się
Phoebe. - Na pewno jest pani smutno samej, a my byśmy były gotowymi
córkami. Wszystkim byłoby lepiej. Tatuś przestałby martwić się o pieniądze,
Polly miałaby kucyka, a ja komputer. I pojechałybyśmy na prawdziwe wakacje.
- Tata tylko nam obiecuje - dorzuciła Polly.
- Trzy razy w roku jezdzicie do Hiszpanii - wycedził Alistair przez
zaciśnięte zęby.
Nie odważył się spojrzeć na Morgan, chociaż chciałby wiedzieć, jak
zareagowała na fakt, że jego córki są okropnymi materialistkami.
- Jezdzimy odwiedzić mamę, a wakacje to co innego -sprostowała
Phoebe. - Chciałabym zwiedzić Amerykę. Annie i Luke byli tam w zeszłym
roku i wciąż o tym opowiadają.
- Tata kupiłby wreszcie porządny samochód i pozbył się tego gruchota -
powiedziała Polly. - To wstyd mieć takiego starego grata.
- Hola, moje panny! Zagalopowałyście się. Dość tego! -ostro uciął
Alistair. - Nie ożenię się z powodu samochodu. A pani Morgan nie posłuży wam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]