[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy nie oświadczasz mi się tylko po to, żeby
spełnić życzenie swojej matki?
- Beatrice - odparł groznie Harry - liczę do...
- A co tam - zawołała. - Jeśli nie mogę inaczej
ocalić cnoty, to przyjmuję twoje oświadczyny.
Przyjmuję cię sercem, umysłem i ciałem.
ROZDZIAA DZIESITY
- Pięknie wyglądasz - pochwaliła Oliwia, gdy
skończyła układać welon na czepku Beatrice - I
masz śliczną suknię. Madame Felice nie uszyłaby
ci elegantszej, gdyby znalazła czas, żeby się tobą
zająć.
- Lady Susanna była oburzona jej odmową -
powiedziała Beatrice i wybuchnęła śmiechem. -
Mnie to nie przeszkadza. Madame Coulanges
była dla mnie niezwykle uprzejma, więc jestem
bardzo zadowolona ze swojej wyprawy. Nigdy
nie miałam tylu pięknych rzeczy. A Harry ciągle
mi coś kupuje. To jakąś ozdóbkę, to klejnot, to
inny drobiazg, który wpadł mu w oko.
- Czemu miałby tego nie robić? Przecież
zasługujesz na te wszystkie prezenty. Przez lata
niczego nie miałaś, a teraz możesz mieć
właściwie wszystko, co tylko można kupić.
- Nawet więcej - powiedziała Beatrice z
entuzjazmem, przekonana, że znalazła
prawdziwą miłość. - Czy będziesz nas czasem
odwiedzać, Oliwio?
Spojrzała na siostrę z niepokojem. Rozpoczął
się remont Roade House i Oliwia postanowiła
zamieszkać razem z ojcem w Abbot Giles. Nawet
nie chciała towarzyszyć Beatrice i lady Susannie
w wyprawie do Londynu po ślubny strój.
- Naturalnie, nawet często. Beatrice
uśmiechnęła się i rozejrzała po swojej starej
sypialni. Postanowiła wziąć ślub w Abbot Giles, a
uroczystość miała się odbyć właśnie tego ranka.
Lady Susanna chciała wydać wielkie przyjęcie na
cześć oblubieńców, ale Beatrice ubłagała ją, żeby
zgodziła się na cichy ślub na wsi.
- Chciałabym, żeby moi przyjaciele zobaczyli
mnie, jak stoję przed ołtarzem - powiedziała
nieśmiało Harry'emu. - Może pózniej wydasz dla
nas bal w Londynie, żeby ucieszyć mamę i
wszystkich twoich przyjaciół.
- To znakomity pomysł - zgodził się
natychmiast. Był zdania, że należy uszanować
życzenia Beatrice. - Nie mogłabyś odebrać Idzie i
Lily przyjemności usługiwania ci w dniu ślubu,
prawda, kochanie?
- To oczywiste, że obie będą chciały zobaczyć,
jak wychodzę do kościoła - odrzekła Beatrice - i
zjeść po kawałku weselnego tortu.
- Czy upieczesz go osobiście, kochanie?
Beatrice zerknęła na niego groznie.
- Nie będę miała na to czasu.
- Słusznie. Co za pomysł?! - wykrzyknęła lady
Susanna, piorunując syna wzrokiem. - I bez tego
ledwie zdążymy z przygotowaniami, skoro mój
niecierpliwy syn orzekł, że dłużej niż do Bożego
Narodzenia czekać na ślub nie będzie. Nie wiem,
jak to sobie wyobrażałeś, ale czas nie jest z gumy.
- Udałoby się jeszcze szybciej, gdybym zdołał
przekonać Beatrice - powiedział Harry. - Suknie
mogą poczekać. Beatrice ma przed sobą całe
życie na odwiedzanie modniarek, kiedy tylko
przyjdzie jej na to ochota.
Beatrice uśmiechnęła się. Wówczas dzień
ślubu wydawał jej się bardzo odległy, ale wyjazd
do Londynu, choć bardzo przyjemny, okazał się
również męczący, i ani się obejrzała, a była z
powrotem w Abbot Giles.
A teraz wreszcie nadszedł wyczekiwany dzień
ślubu, dwudziestego drugiego grudnia. Beatrice
jeszcze raz przejrzała się w lustrze. Suknię miała
z kremowego aksamitu obficie zdobionego nieco
jaśniejszymi koronkami. Efektowny czepek
również był przybrany koronką, a ponadto
granatowymi wstążkami.
Harry wolał ją jednak oglądać w zielem, toteż
kilka jej nowych sukni było w różnych
odcieniach tego właśnie koloru. Kremowy
wydawał się jednak Beatrice znacznie bardziej
stosowny na ślub jako symbol czystości i
niewinności.
Noc poślubną i pierwsze kilka dni
małżeńskiego życia mieli spędzić w Camberwell,
które wbrew zapowiedziom Harry'ego okazało
się bardzo przytulnym domem. Zresztą Harry
zatrudnił małą armię mistrzów rzemiosła, żeby
było tam wygodniej mieszkać.
- Wiosną odwiedzimy wszystkie moje majątki
- obiecał - ale przypuszczalnie najczęściej
będziemy przebywać w Londynie. Chyba że masz
szczególne upodobanie do życia na wsi,
kochanie.
- Mogę być szczęśliwa wszędzie, byle z tobą,
Harry.
- Może każę wybudować dla nas nowe
skrzydło w Ravensden - powiedział i pocałował ją
w rękę. - Mamy całe życie dla siebie, możemy
decydować, co z nim robić.
Była to prawda. Beatrice nie mogła się
doczekać chwili, gdy ich wspólne życie naprawdę
się rozpocznie.
- Czy jesteś gotowa, kochanie? Pytanie Oliwii
wyrwało ją z zamyślenia. Zerknęła na swoje
odbicie i dotknęła sznura pereł, który dostała w
zaręczynowym prezencie od Harry'ego oprócz
wielkiego pierścienia ze szmaragdem i
brylantami, godnego przyszłej żony lorda
Ravensdena. Beatrice wiedziała, że w
londyńskim banku czeka na nią wiele rodzinnych
kosztowności Harry'ego, ale ten sznur pereł był
podarkiem bardzo osobistym. Nie nosiła go
jeszcze żadna panna młoda w rodzinie
Ravensdenów.
- Sam je wybrałem - powiedział Harry,
zapinając jej sznur na szyi. - Słowo daję, że nie
kazałem ich kupić plenipotentowi.
Beatrice uśmiechnęła się na to wspomnienie.
Zerknęła na siostrę i skinęła głową.
- Tak, jestem gotowa - powiedziała. -
Chodzmy na dół.
W sieni najbliżsi i służba zebrali się przy
drzwiach, by być świadkami wyjścia oblubienicy
do kościoła.
- Ale pani ślicznie wygląda - pochwaliła Lily.
- Jaka dama! - Ida pociągnęła nosem. - Pani
już nigdy nie będzie nasza.
- Musicie tu zostać i opiekować się papą -
powiedziała Beatrice, uśmiechając się do nich. - I
nie myślcie, że nigdy więcej mnie nie zobaczycie.
Będę czasem wracać, by odwiedzić wszystkich
przyjaciół. Obiecuję.
- Jesteś piękna - szepnęła Nan i wsunęła jej w
dłonie bukiecik jedwabnych kwiatków
związanych niebieskimi wstążkami. - Zawsze
miałam nadzieję, że znajdziesz sobie dobrego
mężczyznę, moja droga, no i go masz.
- Wiem. - Beatrice uśmiechnęła się i
ucałowała ciotkę w policzek. - I nie jest ani
trochę ociężały umysłowo.
Zwróciła się do ojca.
- Idziemy, papo? Pan Roade podał jej ramię.
- Bądz szczęśliwa, moja droga - szepnął, gdy
wsiadali do powozu, który miał ich zawiezć do
kościoła. Był to bardzo elegancki pojazd z
herbem Ravensdenów wymalowanym na
drzwiczkach. Harry dał go swojej żonie jako
jeden z wielu prezentów ślubnych. - Jestem zre-
sztą pewien, że Ravensden będzie o ciebie dbał.
- Będziesz nas często odwiedzał, papo,
prawda?
- Z pewnością. Mój pomysł grawitacyjnego
ogrzewania jest już prawie doskonały, Beatrice.
Obiecałem Ravensdenowi, że zamienię
Camberwell w przytulny, doskonale ogrzany
dom. Prawdopodobnie będę gotów do
rozpoczęcia prac za parę miesięcy, jak tylko
nacieszycie się sobą.
Beatrice uśmiechnęła się. Dzielnie zniosła
wiadomość o przewidywanym zamachu na
Camberwell. Na szczęście Harry obiecał jej
objazd wszystkich majątków, gdy tylko nadejdzie
wiosna. Na pewno zajmie im to kilka tygodni, a
poza tym zawsze mają w rezerwie piękny dom w
Londynie.
Harry i lady Susanna zamieszkali w Jaffrey
House. Odkąd earl Yardley usłyszał, że
Ravensden i Beatrice biorą ślub w kościele w
Abbot Giles, nie zgodziłby się na żadne inne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]