[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szczęśliwych czasów. Bardzo się wystraszyłam, gdy dowiedziałam się o
zalaniu mieszkania. W duchu wznosiłam modły, by albumy nie ucierpiały.
I co?
Na szczęście nic im się nie stało. Załadowałam je do pudła i
wstawiłam na górną półkę.
Co z dzisiejszego dnia trafi do albumu?
Szpitalna bransoletka Maxa. Kartka z terminem badań, którą
widziałeś na lodówce. Może ozdobię nową stronę stempelkiem ze
stetoskopem?
51
R
L
T
A album Kevina?
Wciąż do tego wracasz. Pomyślała, że nie jest nielojalna wobec
Kevina, nie zdradza go, siedząc tutaj z Hankiem. Mimo to dodała:
Wolałabym o nim nie mówić.
Dlaczego?
Bo czuję się niezręcznie... odsunęła od siebie jego rękę gdy
rozmawiam o nim, a ty mnie obejmujesz.
Naprawdę? Wskazał siedzącą na wprost nich, starszą parę. On też
ją obejmuje, by dodać otuchy Chyba że czujesz coś więcej, gdy cię dotykam.
W tej chwili coś między nimi się zmieniło. Dotąd było tylko
przyjacielskie wsparcie, chęć niesienia ulgi, a teraz, gdy Gabrielle musiała
nazwać swoje emocje, ogarnął ją lęk. Bo to było coś więcej. Była zbyt
zmęczona, by bawić się w gierki słowne i wywracać kota ogonem, dlatego
spytała cicho, pochylając się ku Hankowi:
Właśnie to czujesz, gdy mnie obejmujesz? Potrzebę komfortu?
Tak... i coś jeszcze. Wsunął dłoń pod jej brodę.
A ty?
Tak... i coś jeszcze powtórzyła jak echo.
Otoczył ją dłonią, pocałował, czy raczej musnął ustami jej usta. Nie było
w tym nic niewłaściwego, dla postronnych osób wyglądali jak zżyci i oddani
sobie małżonkowie. Oparł się czołem o jej czoło, a Gabrielle zamknęła oczy,
zaciskając palce na mocnym ramieniu Hanka. Jak dobrze, że mam go przy
sobie, pomyślała. Owszem, wciąż targały nią sprzeczne uczucia, jednak nie
powie mu, żeby zniknął. Przecież wszedł w jej życie jak idealnie pasująca
część układanki. Siedziała, modląc się w duchu za synka i trzymając się
ramienia mężczyzny, który znów pojawił się na jej drodze.
Pani Ballard?
52
R
L
T
Poderwała się, widząc, że chirurg idzie w jej stronę. %7łołądek zacisnął się
jej boleśnie, instynktownie wyciągnęła rękę do Hanka, który splótł z nią
palce.
Tak, doktorze Milward?
Pani syn pomyślnie przeszedł operację...
Mówił coś jeszcze, lecz do niej już nic nie docierało. Odczuła taką ulgę,
że osunęła się na Hanka, a on objął ją i trzymał mocno.
Ale jak długo jeszcze? Jej synek jest po operacji, wszystko poszło
dobrze, więc Hank już nie musi być zastępczym ojcem.
Przez kolejne dwa dni starał się maksymalnie pomóc Gabrielle. Max
nadal był w szpitalu, Gabrielle czuwała przy jego łóżeczku, a Hank donosił
kanapki i czyste ubrania. Prawie w ogóle nie spała, a sińce pod jej oczami
jeszcze bardziej pociemniały. Musi jakoś jej ulżyć, bo po prostu padnie z
wyczerpania.
Kiedy w końcu Maxa wypisali ze szpitala, nie oponowała przed
powrotem do rezydencji. Przynajmniej to. Stojąc w drzwiach dziecinnego
pokoju, obserwował, jak zmienia dziecku pieluszkę i przebiera w czyste
ubranko. Pajacyk. Wcześniej nie miał pojęcia, że to się tak nazywa, choć miał
w rodzinie tylu brzdąców.
Przyglądał się, jak zielona sukienka Gabrielle wiruje wokół jej nóg, jak
lśnią jej jasne włosy, gdy pochyla się nad dzieckiem i czule do niego
przemawia. Była szczęśliwa, z jej twarzy zniknęły oznaki zmęczenia, promie-
niała. Był pod wrażeniem. Jest zjawiskowo piękna. Jest... Brakowało mu
słów, żeby ją opisać.
Delikatny pocałunek w szpitalnej poczekalni w subtelny sposób zmienił
ich relacje. A może stało się to wcześniej, w noc przed operacją, kiedy do
świtu trzymał ją w ramionach. Między nimi nawiązało się milczące
53
R
L
T
porozumienie, wzajemna akceptacja. W szpitalu wszyscy brali ich za
małżeństwo, co było bardzo znamienne. Lecz teraz nie będzie o tym myślał.
Najważniejsze, by Max i Gabrielle doszli do pełnej formy.
Zapukał do drzwi.
Cześć, ślicznotko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]