[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciebie mieszka w Sassneck jeszcze młody mężczyzna?
Strona nr 70
MIEJ SAOCCE W SERCU
Ach, tak... więc mówisz to ze względu na Norberta? Norbert nie jest
kobieciarzem i nie podkochuje się w każdej ładnej buzi.
W każdej to byłoby za wiele. Ale gdyby się właśnie w tej jednej
zakochał?
Tego nie uczyni. Wie przecież, że nie może poślubić mieszczanki.
O tym wcale nie myślałam. Ale jeżeli nawiąże z nią miłostkę?
Widocznie nie znasz dość dobrze Norberta, jeśli nie wiesz, że nie jest
on mężczyzną zdolnym do czynu niehonorowego. Ja zaś znam pannę
Sundheim dostatecznie, aby wiedzieć, że nigdy nie nawiąże ona z nikim
miłostki .
Baronówna podeszła do okna.
Oto Norbert wraca. Spójrz, cioteczko, jak on świetnie siedzi na koniu.
Macie jeszcze Dianę w stajni? Ona chodzi doskonale pod damskim siodłem.
Cieszę się już na myśl o przejażdżkach z Norbertem.
Diana jest do twojej dyspozycji, Marianno odpowiedziała stara pani.
Doskonale. A jakże jest właściwie z planami małżeńskimi Norberta,
cioteczko? Czy ciągle jeszcze tak nieskory do żeniaczki?
Tak, dziecko, ciągle jeszcze.
Marianna spojrzała przed siebie w zadumie, pani von Sassneck zaś ze
smutnym i poważnym wyrazem utkwiła w niej wzrok.
Rozumiała kuzyna, że nie żywił gorących czuć dla córki. I na nią
usposobienie Marianny działało odpychająco, chociaż zadawała sobie dużo
trudu, aby się do niej zbliżyć i być dla niej sprawiedliwą.
Strona nr 71
Jadwiga Courths-Mahler
15.
15.
Stół w jadalni był dzisiaj szczególnie pięknie przystrojony kwiatami. Ania
sama uporządkowała kwiaty, jak to często czyniła w domu senatora.
Panna Sundheim przeszła niewątpliwie kurs nakrywania do stołu
rzekła Marianna na pozór rzeczowo. Teraz uczy się przecież ludzi tych
wszystkich sztuk. Sztuka w domu to obecna dewiza.
Ania podobnie jak inni wyczuła instynktownie obelżywy zamiar
baronówny. Zaczerwieniła się, ale spokojnie wytrzymała wzrok Marianny.
Tej sztuki, jak to pani nazywa, baronówno, nauczyłam się w domu
swoich rodziców rzekła bez podniecenia.
W domu pani rodziców? Ach... ma pani pewnie na myśli dom swoich
przybranych rodziców. Nie mylę się chyba, że senator Sundheim był pani
przybranym ojcem?
Ania nie drgnęła nawet, ale dwaj panowie spojrzeli na nią tak, jakby obaj
czuli ochotę bronienia jej przed wszelkimi atakami. Pani von Sassneck
spojrzała niespokojnie na Mariannę. Wobec jej nieobliczalności nie można
było nigdy wiedzieć, jak daleko się posunie.
Nie myli się pani, baronówno, senator Sundheim był moim przybranym
ojcem. Dowiedziałam się o tym jednak dopiero, gdy miałam prawie
dwadzieścia lat, do tego czasu zaś tak dalece czułam się dzieckiem swoich
przybranych rodziców, że i pózniej nie mogłam już tych uczuć zmienić, tak iż
teraz jeszcze nazywam ich rodzicami.
A czym był właściwie pani ojciec i jakie jest jego nazwisko? zapytała
Marianna bez żenady.
Strona nr 72
MIEJ SAOCCE W SERCU
Marianno, to są przecież sprawy, które ciebie zupełnie nie obchodzą.
Poddajesz pannę Sundheim prawdziwemu przesłuchaniu, a nie masz do tego
najmniejszego prawa! rzekł baron stanowczym i karcącym tonem,
spoglądając na nią surowo.
Marianna przekornie podniosła głowę.
O, Boże... jeśli panna Sundheim pragnie ukryć swoje pochodzenie,
może mi po prostu nie odpowiedzieć rzekła tonem zadąsanego dziecka.
Ania wyprostowała się nagle i powiedziała szybko, zanim ktokolwiek
mógł wtrącić słowo:
Nie zamierzam bynajmniej robić z tego tajemnicy. Jeżeli to panią
interesuje, baronówno, mogę pani powiedzieć, że prawdziwy mój ojciec był
elektrotechnikiem i nazywał się Martens. Używam jednak nadal nazwiska
Sundheim, ponieważ zostałam prawnie adoptowana.
Tak, tak. Szkoda tylko, że to pani nie pomogło, ponieważ senator
zbankrutował...
Teraz krew nagle uderzyła Ani do głowy.
Biednego mego ojca spotkało nieszczęście, baronówno, i w ciągu kilku
dni stracił cały majątek. Ale, dzięki Bogu, nikomu nie pozostał nic winien.
Wierzyciele jego zostali całkowicie spłaceni.
W takim razie nie rozumiem, dlaczego się zastrzelił.
Oczy Ani zwilgotniały. Stały się ciemne, niemal czarne, a usta jej
zadrgały od powstrzymanych łez. Chciała mówić, lecz nie mogła.
Norbert przechodził piekielne męki. Jeśli dotychczas Marianna była mu
niesympatyczna, to teraz nienawidził jej po prostu. Na szczęście baron
[ Pobierz całość w formacie PDF ]