[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprawę z młodą sekretarką.
63
TL R
Panno Astrid, niech pani sama powie, czy mój tatuś nie jest nad-
zwyczajny? zapytała raz podczas przechadzki.
Oczy Astrid zabłysły, skinęła potakująco głową.
Tak, panno Kasiu! Pan architekt jest wybitnym człowiekiem! Po-
winna pani być bardzo szczęśliwa i bardzo dumna.
To prawda, jestem dumna z tatusia. Cieszę się bardzo, że pani uj-
muje to w ten sam sposób, co ja. Mamusia i Karola uważają ojca za ta-
kiego mężczyznę, jak wielu innych. Ja jednak widzę wielką różnicę, a
pani także.
Tak, bo też ja mam okazję najlepiej poznać pana Saltena, gdyż
pracuję z nim razem.
Czy pani lubi tę pracę?
Ogromnie, panno Kasiu.
Pani jest taka pracowita. Właściwie, to powinnam się pani wsty-
dzić.
Dlaczego?
Bo prowadzę takie bezczynne życie, nikt nie ma ze mnie pożytku.
Dotychczas kształciłam się, to mi zajmowało dużo czasu. Obecnie skoń-
czyłam edukację i nie wiem, co mam robić. Nie umiałabym prowadzić
takiego życia jak Karola, mieć głowę wiecznie zajętą sukniami i adorato-
rami... Nie, to nie dla mnie. Niekiedy po prostu zazdroszczę pani.
Nikt nie powinien prowadzić bezczynnego życia, panno Kasiu. Je-
stem pewna, że i dla pani znajdzie się jakieś zajęcie powiedziała przy-
chylnie Astrid.
Kasia wzięła ją pod rękę i rozpromieniona spojrzała jej w oczy.
Pani mnie zawsze potrafi zrozumieć. Gdybym wspomniała o tym
Karoli, wyśmiałaby mnie na pewno. Pani można wszystko powiedzieć.
Pani pomoże mi znalezć jakieś zajęcie i obrać właściwą drogę. Dobrze,
panno Astrid?
Chętnie, bardzo chętnie rzekła ciepło Astrid.
64
TL R
Kasia chciała jej właśnie podziękować, lecz nagle drgnęła, zatrzymała
się i mocno przytuliła się do ramienia swej towarzyszki. Z lasu wynurzył
się jezdziec, który zmierzał wprost ku nim.
Sinobrody! szepnęła Kasia. Starała się mówić jak najciszej, lecz
mimo to doktor Rodeck usłyszał to słowo. Drgnął, a twarz jego lekko
pobladła.
Astrid pobladła również. Serce jej zabiło mocno, głośno, jak zwykle,
gdy spotykała się z doktorem Rodeckiem. Poznała już od dawna osobi-
ście swego przygodnego towarzysza podróży. Harald Rodeck bywał nie-
kiedy u budowniczego Saltena, który przedstawił młodego uczonego
swojej sekretarce.
Harald Rodeck nie dał poznać po sobie, że usłyszał okrzyk Kasi.
Zciągnął cugle wierzchowca i zatrzymał się, po czym powitał obydwie
młode panienki. Kasia znowu odkłoniła się bardzo chłodno i zamierzała
przejść obok niego. Doktor Rodeck jednak, nie zważając na to, zwrócił
się do Astrid z pytaniem:
Czy pani spacerowała po naszym pięknym lesie, panno Holm?
Z rumieńcem na twarzy podniosła ku niemu wzrok:
Tak, panie doktorze. Korzystam z każdej wolnej chwili i spaceruję.
Kasia ukradkiem trąciła Astrid. Chciała jak najprędzej pozbyć się
tego natrętnego Sinobrodego .
Jakże się pani podoba nasz turyngski las? zapytał doktor Ro-
deck, nie zwracając wcale uwagi na zachmurzoną Kasię ani na jej nale-
ganie.
Ach, tutaj jest przecież cudownie! Po raz pierwszy w życiu zdarza
mi się obcować tak blisko z naturą. A ten zakątek jest wyjątkowo pięk-
ny i malowniczy.
Oczy Haralda zabłysły, tonąc w zrenicach Astrid. Kasia była wyraz-
nie zniecierpliwiona. Ach, ten wstrętny Sinobrody! Zjawił się nie wia-
domo po co i zepsuł jej, Kasi, cały spacer. Niepotrzebnie się przyplątał!
65
TL R
Teraz wreszcie Harald spostrzegł, że na twarzy Kasi maluje się nie-
zadowolenie. Ujął konia za cugle i zwolnił drogę dla pań. Na ustach jego
pojawił się ironiczny uśmiech, który ubódł do żywego biedną Kasię.
Panna Salten śpieszy się bardzo, nie będę paniom przeszkadzał.
Do widzenia!
Adieu! mruknęła Kasia.
Do widzenia, panie doktorze! rzekła uprzejmie Astrid.
Do prędkiego widzenia! Proszę pozdrowić pana Saltena! powie-
dział doktor Rodeck, nie spuszczając z Astrid zachwyconych oczu.
Dziewczyna zarumieniła się. Zrozumiała, że doktor Rodeck zauważył
pośpiech Kasi. Na pewno czuł się boleśnie urażony. Nie mogła jednak
zaradzić temu, co się stało.
Kasia szybko pociągnęła ją za ramię. Astrid ledwie mogła nadążyć za
nią.
Chwała Bogu, żeśmy się go pozbyły! Odczepić się nie chciał, ten
wstrętny człowiek! Zabarykadował całą drogę! A jak patrzył na panią,
panno Astrid okropność! Kto wie, jakie ma zamiary. Niech pani go
unika, panno Astrid, błagam panią o to! mówiła Kasia, bardzo zde-
nerwowana.
Astrid odczuwała niemal fizyczny ból, myśląc o tym, że dzięki Kasi
rzuciła się niejako do ucieczki przed Haraldem Rodeckiem. Gdy odpo-
wiadała Kasi, w głosie jej zabrzmiała lekka niechęć:
Panno Kasiu, czy pani zdaje sobie sprawę, że to całe zachowanie
jest obrazą dla doktora Rodecka?
Kasia energicznie skinęła głową.
Naturalnie, przecież o to właśnie chodzi.
Zapomina pani jednak, że doktor Rodeck jest mężczyzną, a pani
kobietą. Nie wolno mu odpłacić pani za doznaną obrazę. Tym samym
więc jest wobec pani zupełnie bezbronny.
Och, on także nie pyta o to swoje bezbronne ofiary. Muszą cierpieć
w milczeniu i robić, co on każe. Co do mnie, to pragnęłabym mu jeszcze
wyrazniej okazać moją pogardę.
66
TL R
Mam wrażenie, że pani wyrządza mu krzywdę swoim podejrzeniem
rzekła Astrid. Kasia jednak nie dała się przekonać. Wreszcie Astrid
zamilkła, widząc że w tym wypadku nie zda się żadna obrona.
Ona wierzyła w prawy charakter doktora Rodecka. Miała głębokie
przekonanie, że budowniczy Salten nie okazywałby mu tyle serdeczno-
ści, gdyby nie był tego godnym. Czuła, że Rodeck nie popełniłby nic
niehonorowego. Możliwe, że ukrywa w zamku Rautenfels jakąś bolesną
tajemnicę. Możliwe, że jakiś dramat rzucił cień na jego życie. Mimo to
nikt nie zdołałby przekonać Astrid, że Harlad Rodeck nie jest szlachet-
nym człowiekiem.
Kasia nagliła do powrotu. Spotkanie z Sinobrodym zepsuło jej cały
spacer. Zdawało jej się, że cały las wygląda niesamowicie, odkąd spo-
tkała w nim Sinobrodego .
Gdy dziewczęta wyszły z lasu, spotkały po drodze budowniczego Sal-
tena, który właśnie powracał z zamku. Wykańczano tam roboty budow-
lane w zachodnim skrzydle, architekt poszedł więc przekonać się, czy
robotnicy pracują według jego wskazówek.
Kasia wzięła ojca pod rękę.
Przyjdziemy do domu w samą porę na herbatę, prawda, tatusiu?
Tak, moje dziecko. Jestem spragniony herbaty i cieszę się myślą o
miłej pogawędce. Ale po podwieczorku zabierzemy się znowu do roboty,
panno Astrid.
To bardzo dobrze rzekła Astrid.
Architekt Salten uśmiechnął się życzliwie do swojej sekretarki.
W ciągu następnego popołudnia Astrid miała przeżyć wielką niespo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]