[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pamięci. Te trzy miesiące jej życia znikną, zakryte przyszłymi wydarzeniami. Jak mogła
odejść? Jak mogła zostać? Cena, którą płaciła już teraz, przytłaczała ją. Chcę czegoś więcej,
pomyślała. I dostanę to. Ostatnią noc. Ostatnią, całą noc.
- Nie idzmy dziś na przyjęcie. - Odsunęła się od niego, chcąc spojrzeć mu w twarz. -
Muszę być z tobą sama, tak jak w Nowym Jorku. Nie możemy gdzieś wyjść, tylko my? Jutro
zaczyna się nowy rok. Chcę spędzić ostatnią noc tego roku z tobą. Tylko z tobą.
- Apartament w Hyatt? - mruknął. - Szampan i kawior? O ile pamiętam, przepadasz za
kawiorem.
- Jasne. - Szybko i desperacko objęła go za szyję i przytuliła się do niego policzkiem. -
Albo pizza i piwo w Motelu Ostatniej Szansy. To nie ma znaczenia. Kocham cię. - Nie mogła
się powstrzymać przed powiedzeniem tego. Przywarła ustami do jego ust, zanim zdążył się
odezwać.
- Jordanie!
Głos Beatrice przerwał ciszę. Jordan bez pośpiechu oderwał się od Kasey.
- Mamo... - spojrzał w górę, wciąż obejmując Kasey, - Tak wcześnie wróciłaś?
- Co ty tam robisz?
- Pływam - powiedział lekko. - I całuję Kasey. Chciałaś czegoś ode mnie?
- Czy jesteś tego świadom, że służący mogą tu zajrzeć w każdej chwili?
- Tak. Coś jeszcze?
Z oczu Beatrice trysnęły płomienie, ale zachowała spokój. Kasey musiała ją za to
podziwiać.
- Dzwonił Harry Rhodes. Musi się z tobą zobaczyć za godzinę, ma jakąś sprawę.
Mówi, że to pilne.
- Dobrze. Dziękuję.
- Rozzłościłeś ją, Jordanie - zauważyła Kasey, kiedy Beatrice się oddaliła.
- Pewnie rozzłoszczę ją jeszcze bardziej - powiedział. Już czas na zmiany, pomyślał.
Radykalne zmiany. To ja odziedziczyłem po ojcu ten dom, ale może będzie lepiej zostawić go
matce i zabrać Alison gdzie indziej. I Kasey... Kasey to całkiem inny problem. Mamy całą
noc na rozmowę o tym, pomyślał i przyciągnął ją do siebie. - Jeśli będziesz gotowa, gdy
wrócę z rozmowy z Harrym, możemy zacząć wcześniej.
- To rozmawiaj szybko - powiedziała Kasey.
* * *
Kasey kończyła suszyć włosy, gdy ktoś zapukał w drzwi jej pokoju.
- Proszę. - Otworzyła szafę. Znów zielona? - zastanawiała się wyciągając suknię. -
Witaj, Millicent.
Pokojówka zawahała się w progu.
- Proszę pani... - Millicent splotła przed sobą ręce, wyglądała na zmieszaną. - Pani
Taylor chciałaby się z panią zobaczyć w swoim pokoju.
- Teraz? - Kasey ścisnęła mocniej suknię.
- Tak, proszę.
Muszę przez to przejść, pomyślała i odwiesiła sukienkę do szafy. Choćby było nie
wiem jak nieprzyjemne. Nawet gdybym się tego nie spodziewała, mina pokojówki mówi
wszystko.
- Dobrze, zaraz tam pójdę. Milicent odchrząknęła.
- Mam panią przyprowadzić.
Kasey westchnęła. Nie mogła za to winić pokojówki.
- Chodzmy - powiedziała i poszła za nią.
Millicent zapukała do drzwi Beatrice, nacisnęła klamkę i szybko odeszła. Kasey
wzięła ostatni, głęboki wdech i otworzyła drzwi.
- Pani Taylor?
- Proszę wejść, panno Wyatt. - Beatrice nie odwróciła się od inkrustowanego kością
słoniową biurka. - I zamknąć drzwi.
Kasey posłuchała; poczuła, że ma ogromną ochotę na papierosa. Pokój był
przygnębiający i tak samo niesympatyczny jak jego właścicielka.
- Co mogę dla pani zrobić, pani Taylor?
- Proszę usiąść, panno Wyatt. - Machnęła ręką w kierunku krzesła w stylu króla
Edwarda. - Czas już, żebyśmy porozmawiały.
Kasey usiadła i czekała na to, co nieuniknione.
- Przedłuża pani w nieskończoność swój pobyt w tym domu. - Beatrice zwróciła się do
niej i splotła dłonie przed sobą na biurku.
- Interesuje się pani badaniami Jordana, pani Taylor? - Nie możesz mnie dziś zranić,
powiedziała sobie. To mój ostatni dzień. - Może powie mi pani, o co chodzi, pani Taylor?
Oszczędzi pani swoje i moje nerwy - powiedziała głośno.
- Sprawdziłam pani referencje. - Beatrice uderzała złotym piórem w blat Tylko w ten
sposób objawiały się jej emocje. - Zdaje się, że jest pani uważana za eksperta w swojej
dziedzinie.
- Sprawdzała mnie pani? - Kasey poczuła jak narasta w niej gniew i próbowała go
stłumić.
- Dowiedziałam się przy tej okazji, że jest pani wnuczką Samuela Wyatta. Znam
trochę jego córkę, a pani ciotkę. Wiele lat temu wybuchł wokół pani osoby pewien skandal.
Bardzo niefortunna historia. - Znów stuknęła piórem. - Szkoda, że nie mieszkała pani z
ciotką, tylko została wychowana przez dziadka.
- Pani Taylor. - Kasey zniżyła głos. - Proszę mnie nie denerwować.
Beatrice zauważyła, że zburzyła spokój Kasey. To był jej pierwszy cel.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]