[ Pobierz całość w formacie PDF ]
malowało na niesamowite fioletowo różowe odcienie okoliczne obłoki, które razem z
ciemniejącym niebem tworzyły obraz warty zapamiętania do końca życia. Koło ucha
usłyszałam kilka trzasków migawki. Zerknęłam w bok. Santiago przyklęknął na jedno kolano
i zawzięcie robił zdjęcie za zdjęciem. Zdawał się być całkowicie pochłonięty pracą. Aby mu
nie przeszkadzać, wszyscy cicho wycofaliśmy się do namiotów. Ułożyliśmy się w nich
trójkami. Nie z jakiegoś nagłego przypływu uczuć, zwłaszcza do tego Gadziny, który
wylądował w moim i Yuki namiocie, bo rodzinka się zabunkrowała razem, ale tak było o
wiele cieplej, no i zajmowaliśmy w ten sposób znacznie mniej miejsca na niewielkim
szczycie. Nie mogąc się doczekać, tego co miało być wieczorem odliczałam po raz kolejny w
myślach baranki skaczące po Lizzie. Nie doszłam nawet do setki jak miarowe pochrapywania
rozległy się z sąsiedniego namiotu, dziesięć wełnianych potworków dalej lekko i płytko
oddychała również moja przyjaciółka.
- Wez ręcznik. - Dobiegł mnie w ciemności szept Gadziny. Aatwo mu mówić. Wygrzebałam z
głównego bagażu skrawek tkaniny, która rzekomo potrafi wchłonąć w siebie parę litrów wody
a był wielkości dużej kartki z bloku. Wygrzebałam się za Davidem z namiotu. Mrok był tak
gęsty, że na wyciągnięcie reki nic nie było widać. Wcisnęłam na głowę czapko latarkę.
Ruszyliśmy w ciemną pustkę idąc za rękę. Zeszliśmy parę metrów w dół i skręciliśmy w
prawo. Przed nami w skale wyrosła jaskinia.
- Nie ma tam Yeti prawda? - spytałam nerwowo przełykając ślinę.
- Jak chcesz, ja będę twoim Yeti. Umiem nawet kiedy trzeba warczeć zaśmiał się Santiago,
wybawiając w ten sposób kilka nietoperzy z jaskini. A przynajmniej tak mi się zdawało.
Weszliśmy do jej wnętrza w dalszym ciągu trzymając się za dłonie. Gadzina świetnie musiał
znać drogę, bo ani razu się nie zatrzymał, ani nie zawahał. W końcu po parunastu skrętach w
lewo i kilku w prawo, doszliśmy do obszernej komory. Było w niej znacznie cieplej, a nawet
duszno. Gadzina wyjął coś z plecaka. Usłyszałam potarcie zapałki o draskę i ciemność
rozstąpiła się na dobre. Dzięki niewielkiej lampce górniczej widziałam w pełni pogrążoną w
półmroku komorę wydrążoną w wnętrzu jakiejś góry. %7ładna nowość. Ale takie z pewnością
było jezioro. Parujące i bulgoczące. Brunet bez chwili wahania zdjął buty, a następnie resztę
odzieży. Tak jak go Bozia stworzyła z szerokim uśmiechem wbiegł do wody. Starałam się nie
podglądać i nawet zamknęłam oczy na ten czas, ale pokusa była silniejsza. Uchyliłam dwa
palce, podpatrując go bezczelnie przez nie. Mhmmm ciacho z nadzieniem czekoladowym
przy nim wymiękło.
- Gigi chodz! - zawołał. %7łe jak mnie nazwał? Zesztywniałam cała słysząc przezwisko
używane do tej pory tylko przez tatę. - No chyba się mnie nie wstydzisz, jesteś dużą
dziewczynką i niejednego faceta nago widziałaś! - zawołał wyrywając mnie z odrętwienia.
- Tak koszmarnego jak ty? Nigdy. - Uśmiechnął się cwaniacko. - Odwróć zada w drugą
stronę. - Zrobił to o co poprosiłam. Szybko ściągnęłam flanelowa piżamę i dołączyłam do
niego. Woda była cieplejsza niż dzisiejsza potrawka.
Mówią, że ta woda ma magiczne działanie. Odwrócił się gdy zanurzyłam się po szyję,
pozwalając by rozkosznie ciepła woda obmyła moje obolałe mięśnie.
W jakim sensie? spytałam zanurzając się głębiej.
Nikt nie chce powiedzieć zaśmiał się nerwowo zbliżając na niebezpieczną odległość. Mój
żołądek podskoczył w miejscu do góry, by opaść gwałtowne w dół wywijając przy tym
koziołka. Gadzina pochylił się w moją stronę, wyciągając jednocześnie w moim kierunku
swoje dłonie, które szybko owinęły się w wokół mojej tali. Cała zesztywniałam. Nie ruszając
się na milimetr, obserwowałam dalsze jego poczynania. Jesteś śliczna szepnął znienacka,
owiewając moja twarz swoim oddechem. Pochylił się jeszcze bardziej i nasze usta otarły się o
siebie. Poczułam jak roztapiam się w jego ramionach. Przesunął dłoń wzdłuż moich pleców
zsuwając ją za pośladek. Bez problemu uniósł mnie w górę. Moje nogi niczym zaczarowane
zacisnęły się w górze, wokół jego pasa. Gdybym była mądra przerwałabym to w tej chwili,
ale nie byłam. Zwykle tego nie robię w ten sposób. Dawno nie robiłem& starał się
wyszeptać między pocałunkami. Zamiast odpowiedzieć mocniej przylgnęłam do jego ciała.
Nic mnie to teraz nie obchodziło. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale chciałam dzikiego i
niczym niepohamowanego sexu, bez zbędnych zmartwień, czy tym razem udało się zajść w
ciążę czy też nie.
Zamknij się Gadzino wreszcie wysapałam ciężko. Dłużej nie zwlekał. Jego dłonie
chaotycznie błądziły po całym moim ciele. W pewnym momencie bez ostrzeżenia wsunął się
we mnie. Oboje spragnieni pewnego rodzaju bliskości, utonęliśmy we wspólnych doznaniach.
Rozdział 9
Dyskotekowy zawrót głowy
- Kawaiiii pisnęła na cały głos Yuki następnego dnia gdy usadowiłyśmy się na leśnej
polanie z dala od reszty osób. Cokolwiek to znaczyło wyrażało na pewno jej zadowolenie lub
zachwyt.
Ciszej, nie wszyscy muszą o tym wiedzieć starałam się ją uciszyć ale to było na nic. Odkąd
nakryła nas wtulonych w siebie w namiocie nie dawała mi spokoju, mówiąc, że ja dziwnie
promienieje, a Santiago pożera mnie wzrokiem jeszcze bardziej niż dotychczas. W końcu nie
wytrzymałam i tak oto, w cieniu wielkich drzew otaczających nas ściśle ze wszystkich stron,
wyznałam jej całą prawdę.
Zazdroszczę ci& - mruknęła opierając się na tyle plecaka. Wlepiła swoje brązowe oczy w
błękitne niebo po którym sunęły różne kształty białych, waciastych obłoków.
Dłacziegoo? spytałam wgryzając się w swoją kanapkę. Yuki westchnęła głośno.
Widzisz, pochodzę z bardzo wpływowej i bogatej rodziny. Oho zanosiło się na długą
opowieść. Oparłam się tak jak ona, wygodnie wyciągając nogi. Po dwóch godzinach marszu
byliśmy poniżej linii śniegu i znów było ciepło. Bardzo ważne bym była w dniu ślubu, no
wiesz&
- Czyli ty tego nigdy nie robiłaś!? weszłam jej w słowo nie dowierzając. Trochę za bardzo
podniosłam głos, bo reszta spojrzała na nas z zaciekawieniem. Zatkałam usta, żeby więcej nic
nie wypalić. Yuki nie musiała nic mówić& Rumieńce na jej policzkach mówiły za nią
wszystko.
To nawet jest ok. Czekać na tego jedynego zaczęła mówić dalej Ale szkoda, że ten
jedyny nie jest tym, którego kochasz i chcesz mu się oddać, a jakiś obcy koleś, którego w
ogóle nie znasz i nie masz wpływu na to, jak wygląda ten, z którym musisz to robić by spłodzić
dziecko i w sumie nic więcej, bo prawo do rządzenia w rodzinie ma on, a ty mu tylko
potakujesz& - Ale się rozgadała i to na jednym oddechu.... Zadziwiające, ale miała racje.
Przyjrzałam się jej uważnie, gdy kontynuowała dalej. Zawsze marzyłam, że wyjdę za tego ,
którego pokocham. Będziemy przyjaciółmi i oboje partnerami w decyzjach, ale widać będę
musiała wyjść za Taiga. Nachmurzyła się.
Jaki on jest? spytałam. samo jego imię było już dziwne i okropne.
Wyższy o jakieś pół głowy od mojego brata Tiaaa, a wiem, ile wzrostu ma jej brat. I
jeszcze bardziej chudszy...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]