[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i obliczona była na wcześniejszy wpływ na młodsze dzieci, \eby ta metoda
przyniosła bezwarunkowo wyniki u dzieci, które do dwunastego i czterna-- stego
roku \ycia uganiały bezmyślnie wśród gór i w dodatku nieufnie odnosiły się, do
nauki. Oczywista, \e tych wielkich wyników nie było, a wniosek z tego prosty, \e
metoda jest do niczego'. Widziano w niej zwy-' kła odmianę nauki abecadła i
pisania. Moje cele ostateczne: szukanie stałych i pewnych podstaw we wszystkich
dziedzinach ludzkiej umiejętności i ludzkiej wiedzy, dą\enie do' tego, by
wzmocnić wewnętrzne siły dzieci w sposób prosty i u\yteczny dla wszystkich
umiejętności, moje spokojne i pozornie obojętne wyczekiwanie na wyniki, które
miały się rozwinąć powoli - wszystko to było złudzeniem. Niczego się nie
domyślali i nic nie widzieli; przeciwnie, tam gdzie tworzyłem siłę, znajdowali
pró\nię. Mówiono, \e dzieci nie uczyły się czytać, kiedy właśnie samorzutnie
uczyłem je czytać prawidłowo; mówiono dalej, \e nie uczą się pisać, kiedy
właśnie uczyłem je pisać w sposób wła-
47
ściwy; mówiono w końcu nawet, \e nie uczą się pobo\ności -- chyba dlatego, \e
czynię wszystko, aby usunąć z drogi wiodącej" do pobo\ności najwa\niejsze
przeszkody, które istniały w szkole - bo oto przeczyłem, jakoby papuzie kucie na
pamięć heidel-berskiego katechizmu było właściwym sposobem nauczania, którym
Zbawiciel świata usiłował podnieść ród ludzki do czci Boga i uwielbienia Go w
duchu i prawdzie. Twierdziłem, \e kierowanie dzieci ku wyraznym pojęciom i trud
uczenia ich mowy, " Aanim się im wbije w pamięć przedmioty religii pozytywnej
i''jej nigdy nie ustalone punkty sporne jak-o środki kształcenia ró\u-. mu, nie
sprzeciwiają się religii, : Nie mogę jednak brać za
złe ludziom, \e mnie zle rozumieli; przejawiali dobre chęci, jednak wobec
szarlatanerii naszej sztuki wychowania moje usilne dą\enie do pójścia nową drogą
musiało wprowadzić w błąd, jak wielu innych, którzy wolą wróbla w garści ni\
gołębia na dachu4. Poszedłem jednak własną drogą, a Krusi umacniał się przy mnie
coraz bardziej. Główne punkty widzenia, do których Krusi szybko się prze-
-^;^'^.- - ~- sa-issr-a^i "A .-,.
; konał, były następujące:
/ l. Przez trwałe wdro\enie w pamięć dobrze uporządkowanej f. nomenklatury mo\na
zało\yć ogólny fundament dla wszelkiego ^ rodzaju wiadomo-ści, od którego
wyszedłszy dzieci i nauczyciele j.mogą wznieść się wspólnie powolnym, ale pewnym
krokiem do l jasnych pojęć we wszystkich dziedzinach wiedzy. 2. Przez ćwiczenie
w liniach, kątach i łukach, którymi wówczas zacząłem się zajmować, wytwarza się
w dzieciach du\ą sprawność w oglądaniu rzeczy i daje się im do rąk umiejętność,
której konsekwencją będzie na pewno to, \e wszystko, co wchodzi w zakres ich
doświadczeń zmysłowych, stanie się dla nich powoli jasne i wyrazne. 3.
wiczenia, które w początkowym nauczaniu rachunków starają się posługiwać
realnymi przedmiotami albo przynajmniej odpowiadającymi im punktami, kładą
podwaliny pod umiejętność rachunku w najszerszym zakresie i chronią jej dalsze
postępy przed błędami i zamętem,
48
4. Opisy chodzenia, stania, le\enia, siedzenia itp., których dzieci uczyły się
na pamięć, pokazały Kriisiemu związek zasad początkowych z celem, który starałem
się osiągnąć, ze stopniowym rozjaśnianiem wszystkich pojęć. Wkrótce czuł dobrze,
\e przez dawanie dzieciom do opisywania przedmiotów, które dla nich są tak
jasne, i\ doświadczenie nie mo\e ju\ nic dodać do ich dalszego rozjaśnienia,
oddala dzieci od zarozumiałej skłonności opisywania czegokolwiek bez znajomości,
częściowo zaś daje im moc, dzięki której są w stanie opisać to, co naprawdę
znajduje się w obrębie ich doświadczeń zmysłowych i to opisać w sposób
jednolity, określony, krótki i treściwy. 5. Słowa, które kiedyś wypowiedziałem o
wpływie mojej metody na przesądy, zrobiły na nim bardzo du\e wra\enie.
Powiedziałem mianowicie: prawda, która wypływa ze spostrze\eń, usuwa zarówno
mozolną gadaninę, jak i ró\norakie zabiegi, których wpływ na błędy i przesądy
jest w przybli\eniu taki, jak wpływ bicia dzwonów na niebezpieczeństwo burzy.
Prawda taka wytwarza bowiem w człowieku siłę, która sama nie dopuści do tego, by
do duszy wśliznęły się błąd i przesąd. Gdy pomimo to przez ciągłe ludzkie
mielenie językiem dotrą one jednak do uszu, to pozostaną tak osamotnione, \e nie
będą mogły wywołać w nich takich skutków, jak u przeciętnych ludzi, na których
umysłowość prawdy i błędy padają jakby przez latarnię magiczną samych słów, bez
\adnych podstaw postrze\eniowych. To moje oświadczenie wytworzyło w nim
zdecydowane przekonanie, \e przeciw błędom i przesądom więcej mo\na zdziałać
milczeniem mojej metody, ani\eli dotąd zdziałano przez nie kończącą się
gadaninę, bo uwa\ano', \e było jej ciągle za mało i \e w tym właśnie tkwił błąd.
6. Szczególnie zbieranie roślin, którym zajmowaliśmy się ubiegłego lata, jak i
rozmowy, do których ono pobudzało, rozwinęły w nim przekonanie, \e cały zasób
poznania, jaki nam dają zmysły, pochodzi stąd, \e zwracamy uwagę na naturę, i z
pilności w zbieraniu i utrwalaniu pamięciowym tego wszystkiego, czego ona
naszemu poznaniu dostarcza. Wszystkie te poglądy w połączeniu z coraz
jaśniejszym zrozumieniem harmoinizowania moich środków nauczania zarówno
49
z naturą, jak i między sobą doprowadziły go do przekonania, \e podstawy
wszelkiej wiedzy tkwią w zjednoczeniu tych środków. Nauczyciel powinien nauczyć
się tylko metody ich stosowania, aby samego siebie i dzieci za jej przewodem
doprowadzić do tych celów, jakie wychowanie ma osiągnąć, a przy takim
postępowaniu nie trzeba uczoności, lecz tylko zdrowego rozsądku i ćwiczenia w
metodzie, aby w dzieciach-wytworzyć solidne podstawy, wewnętrzną samodzielność,
a rodziców i nauczycieli podnieść przez sam współudział w ćwiczeniach w tych
środkach poznania. Jak wspomniałem, Krusi był przez sześć lat nauczycielem
wiejskim przy bardzo du\ej liczbie dzieci ró\nego wieku; przy całym jednak
trudzie, jaki sobie zadawał, nigdy nie potrafił rozwinąć sił dzieci i nigdy nie
udało mu się rozwinąć w nich pewności, stałości, łatwości w ogarnianiu i
swobody; tu natomiast Sprostał zadaniu. - J. Zobaczył najpierw, \e
zasadą jest, aby zaczynać od najłatwiejszych rzeczy i doprowadzić do
doskonałości zanim pójdzie się dalej. Następnie, stopnio-wo posuwając się
naprzód dodawać po trochu do ju\ doskonale wyuczonego. Zasada ta nie Wywołuje
wprawdzie u dzieci w początkach nauki samopoczucia i świadomości sił, ale za to
o\ywia w nich i zachowuje te naturalne siły. Przy tej metodzie (jego to są
słowa) nie trzeba nigdy dzieci napędzać; trzeba tylko nimi kierować. Dawniej
przy ka\dej rze-.czy, której miał dzieci uczyć, zwracał się do nich z pytaniem;
pomyślcie, zastanówcie się, czy nie przypominacie sobie? - Nie mogło być
inaczej. Je\eli np. przy rachowaniu pytał: ile. razy mieści się siedem w
sześćdziesięciu trzech, to dziecku brak było uzmysławiającego tła dla odpowiedzi
i musiało ją wynajdywać dopiero z trudem przez zastanawianie się. Obecnie miało
przed oczyma dziewięć razy po siedem przedmiotów i nauczyło się liczyć je jako
[ Pobierz całość w formacie PDF ]