[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wreszcie pomyślała Josette, sięgając pod ladę. Będzie mogła dokończyć
rachunki!
14
Madame Dubois, główny inspektor hotelowy z wydziału w Ariege, straciła
już orientację. Być może niezupełnie, bo GPS z uporem zalecał jej jechać
prosto, ale przestała mu dowierzać, gdy jej renault twingo zaczęło
poskakiwać na bitej drodze, a silnik wył z wysiłkiem, w miarę jak droga
stawała się coraz bardziej stroma. Podkręciła ogrzewanie i dłonią
w rękawiczce przetarła przednią szybę, aby poprawić widoczność, ale
daremnie. Problem stanowiła biała mgła, która spowijała samochód
i zasłaniała wszystko dookoła. Czyli sosnowy las. Gęsty sosnowy las.
Starała się nie myśleć, co może się w nim czaić, tylko jechała przed
siebie, zaciskając ręce na kierownicy. Chociaż urodziła się i wychowała
w Ariége, nie przepadaÅ‚a za górami i baÅ‚a siÄ™ ich, prawdÄ™ mówiÄ…c. WolaÅ‚a
bardziej zaludnione, stosunkowo płaskie tereny za Foix. Nie miała pojęcia,
jak ludzie w tych stronach mogą spać spokojnie, wiedząc, że w okolicy żyją
niedzwiedzie. I węże. I dziki.
Wzdrygnęła się i włączyła ogrzewanie na ful, modląc się, żeby samochód
wjechał już na szczyt tego czegoś, na co się wspinała. Jakby w odpowiedzi na
jej życzenie rozległ się huk, samochód podskoczył na wyboju, a nią szarpnęło
tak, że omal nie zjechała z drogi. Przełknęła nerwowo ślinę i przeklęła samą
siebie za to, że nie pojechała główną szosą z Foix do St. Girson, tylko zdała
się na GPS. Powinna wiedzieć, że w takim terenie odległość niewiele znaczy,
jeśli się nie wezmie pod uwagę wysokości. Teoretycznie droga, którą
wybrała, była najkrótsza, ale tylko dlatego, że biegła przez góry szlakiem
nieprzeznaczonym dla samochodów.
Poważnie zastanawiała się, czy mimo kiepskiej widoczności nie zawrócić,
gdy usłyszała, że silnik przestać rzęzić. Droga wreszcie biegła po płaskim.
Chyba w końcu dotarła na szczyt. Ale co będzie po drugiej stronie?
Przez przednią szybę zobaczyła parking oraz małą polanę z dużą tablicą
informacyjną i ławami piknikowymi. Zatrzymała się z ulgą i wysiadła, żeby
rozprostować nogi, a gdy mgła się rozwiała, ujrzała przed sobą piękny
widok na szczyty Pirenejów. Ledwie zdążyła go ogarnąć wzrokiem, gdy
znowu przywiało chmury i znalazła się z powrotem w cichym mlecznym
świecie.
Otuliła się szczelniej płaszczem i szybko podeszła do tablicy, która, jak się
okazało, zawierała informacje dla turystów. Zgodnie z mapą, madame
Dubois znajdowała się na szczycie Col d Ayens, ale jak to się miało do
punktu, do którego zmierzała, nie bardzo mogła się zorientować. Przesunęła
wzrokiem po tablicy i jej uwagę przykuła mała sylwetka misia w prawym
dolnym rogu.
Zalecenia w razie spotkania z niedzwiedziem przeczytała.
Wbrew sobie, czytała dalej, mimo że włoski zjeżyły się jej na karku.
Jeśli napotkasz niedzwiedzia, pozwól mu przyjrzeć się tobie: zachowuj się
spokojnie, nie krzycz. Oddal siÄ™ powoli. Nie uciekaj!
Nagle za tablicą dał się słyszeć szelest. Więcej nie było trzeba. Madame
Dubois, na skraju wytrzymałości nerwowej, z przerażeniem w oczach,
wydała przerazliwy okrzyk i rzuciła się biegiem do samochodu, ignorując
zalecenia, które właśnie przeczytała, jak zresztą postąpiłby każdy zdrowy
umysłowo człowiek. Zatrzasnęła drzwi wozu i na wszelki wypadek
zablokowała je.
Zdyszana od biegu, wyjęła mapę, która tkwiła w kieszeni fotela dla
pasażera, i rozłożyła ją drążącymi rękami. Nerwowo objęła spojrzeniem
pogniecioną płachtę w poszukiwaniu Col d Ayens, bo desperacko pragnęła
wydostać się z tej dziczy.
Dobry Boże! jęknęła, gdy wreszcie znalazła na mapie miejsce,
w którym się znajdowała. Była pośrodku pustkowia, na szczycie góry
wznoszącej się nad celem, do którego zmierzała. Dobrze chociaż, że na
mapie zaznaczono drogę w dół. Madame Dubois musiała tylko zjechać nią
w dolinę i skręcić w lewo na główną szosę.
Wyłączywszy z niesmakiem zbędny już GPS, uruchomiła samochód
i wróciła na drogę. Wyjeżdżając z lasu, z napięciem wpatrywała się w gęstą
mgłę.
Gdy wreszcie dotarła do cywilizacji i przy asfaltowej już drodze pojawiły
się pierwsze zabudowania, miała nerwy w strzępach i zupełnie nie była
w nastroju do przeprowadzenia inspekcji.
Direction Départamentale de la Concurrence,
de la Consommation et de la Répression des Fraudes des l Ariége
Mme Brigitte Dubois
Paul opuścił wizytówkę i spojrzał na osobę, która mu ją wręczyła. Drobna
kobieta, nieskazitelnie ubrana w żakiet, spódnicę i elegancką bluzkę
w przytłumionych odcieniach brązu, z półksiężycowymi okularami na nosie,
stanowiła ucieleśnienie urzędnika państwowego. Kontrastowały z tym
obrazem tylko włosy, które sterczały spod beretu, jakby kobieta przyjechała
wprost z jakichś ćwiczeń, i buty, ubłocone, oblepione liśćmi. Jednym z butów
zaczęła niecierpliwie stukać o podłogę, gdy tak stała, patrząc przez okulary
na podkładkę z kartkami, którą szybko przycisnęła do piersi jak tarczę.
Paulowi serce zamarło. Od tejkobiety zależał wynik inspekcji, i gdy tylko
uścisnął kościstą dłoń, poczuł, że będą kłopoty.
Są państwo gotowi? Jeśli tak, to zaczynajmy warknęła inspektorka.
Lorna i Paul stanęli na baczność, gdy wyjęła z teczki miarkę taśmową,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]