[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ogrodu płynął upajający zapach róż. Ania, spoglądając w dal oczyma, które zachowały
młodość, pomimo iż była matką sześciorga dzieci, pomyślała, że młodziutka czarna topola
wygląda wyjątkowo pięknie i baśniowo w świetle księżyca.
Potem zaczęła tak intensywnie zastanawiać się nad losem Stelli Chase i Aldena Churchilla,
że Gilbert zaproponował jej pensa za wyjawienie, o czym myśli.
Poważnie zastanawiam się nad możliwością zostania swatką odparła Ania.
Gilbert spojrzał na obecnych z komiczną rozpaczą.
Obawiałem się, że kiedyś znów to z niej wyjdzie. Robiłem, co mogłem, żeby temu
zapobiec, ale nic nie zmieni urodzonej swatki. Musicie wiedzieć, że ona ma prawdziwy talent
do tych spraw. Ilość małżeństw, do których doprowadziła, jest wprost niewiarygodna. Ja
osobiście nie mógłbym spać po nocach z taką odpowiedzialnością na sumieniu.
Ania uśmiechnęła się tajemniczo. Swatanie małżeństw jest sprawą tak delikatną i
wymagającą dyskrecji, że o pewnych rzeczach nie można powiedzieć nawet mężowi.
ROZDZIAA XVI
Te noc, a także kilka następnych Ania spędziła bezsennie, rozmyślając o Aldenie i Stelli.
Miała wrażenie, że Stella pragnie wyjść za mąż, marzy o własnym domu i o dzieciach.
Pewnego wieczoru przecież błagała, by pozwolono jej wykąpać Rillę.
Cudownie jest kąpać takie pulchne, ciepłe ciałko! powiedziała, po czym dodała
nieśmiało: Czyż to nie rozkoszne uczucie, pani Blythe, gdy te aksamitne ramionka
wyciągają się do pani? Dzieci są takie potrzebne, prawda?
Hańbą byłoby pozwolić, aby zrzędliwy ojciec stanął na przeszkodzie szczęściu
dziewczyny.
Alden i Stella mogliby stworzyć idealną parę. Lecz jak do tego doprowadzić? Wszyscy
zainteresowani byli uparci i przeciwni sprawie. Ania podejrzewała przy tym, że zarówno
Alden, jak Stella odziedziczyli upór i przekorę po rodzicach. Należało zastosować taktykę
zupełnie odmienną niż w jakiejkolwiek z dawnych spraw. Ani przypomniał się ojciec
Dorotki.
Stanowczo zacisnęła usta i podjęła decyzję. Stella i Alden zostaną małżeństwem!
Nie należało tracić czasu. Alden, który mieszkał w Harbour Head i chodził do
anglikańskiego kościoła za przystanią, prawdopodobnie jeszcze nie zetknął się ze Stella. Od
kilku miesięcy nie interesował się żadną dziewczyną, ale w każdej chwili mogło to ulec
zmianie. Do pani Janet Swift, mieszkającej w Górnym Glen, przyjechała właśnie w
odwiedziny bardzo ładna siostrzenica, a Aldena zawsze pociągały nowe twarze. Po pierwsze,
trzeba więc zapoznać ze sobą młodych. Jak to zrobić, aby wszystko z pozoru wyglądało
całkiem niewinnie? Ania myślała intensywnie, ale jedyne, co przyszło jej do głowy, to wydać
przyjęcie. Co prawda, że nie bardzo odpowiadał jej ten pomysł. Było za gorąco na to, by
urządzać zabawy, a poza tym młodzież z Przystani Czterech Wiatrów lubiła poswawolić.
Ania wiedziała, że Zuzanna nie zgodzi się, by w Złotym Brzegu odbyła się zabawa bez
uprzednich generalnych porządków, a tego lata Zuzanna wyjątkowo zle znosiła upały. Ale
trudno, trzeba się poświęcić dla dobra sprawy. Janka Pringle, która otrzymała właśnie tytuł
magistra, napisała, że zamierza złożyć zapowiadaną od dawna wizytę. Jej przybycie stanowiło
dobry pretekst do urządzenia zabawy. Los zdawał się sprzyjać zamierzeniom Ani. Janka
przyjechała, rozesłano zaproszenia, Zuzanna wysprzątała Złoty Brzeg od piwnic po strych, a
spiżarnię wypełniły smakołyki przyrządzone na tę okazję.
W przeddzień zabawy Ania czuła się bezgranicznie zmęczona. Było potwornie gorąco. Jim
leżał w łóżku chory. Ania obawiała się, czy nie jest to atak wyrostka robaczkowego, ale
Gilbert stwierdził spokojnie, że chłopiec po prostu najadł się niedojrzałych jabłek. Odrobinek
omal nie poparzył się na śmierć, gdy Janka, pomagając Zuzannie w kuchni, strąciła na niego
garnek z gorącą wodą. Anię bolały wszystkie kości, głowa, oczy i nogi. Janka wybrała się z
grupą młodzieży na przechadzkę, by obejrzeć latarnię morską, i wychodząc z domu poradziła
Ani, by jak najprędzej położyła się do łóżka. Tymczasem Ania usiadła na werandzie i
rozkoszując się wilgotnym powietrzem, przyniesionym przez popołudniową burzę, wdała się
w pogawędkę z Aldenem, który właśnie przyszedł po lekarstwa na bronchit dla swojej matki,
ale nie chciał wejść do środka. Ania pomyślała, że to Opatrzność zsyła jej okazję, by z nim
porozmawiać. Znała go już dość dobrze, bo często przychodził po leki dla matki.
Alden siedział na schodach werandy, opierając głowę o balustradę. Był bardzo
przystojnym chłopcem. Wysoki, postawny, o marmurowo białej twarzy, która nigdy się nie
opalała, żywych niebieskich oczach i gęstych, sztywnych jak szczotka włosach. Mówił
wesołym głosem, lecz tonem pełnym szacunku, który tak lubią wszystkie kobiety bez
względu na wiek. Przez trzy lata uczęszczał na Uniwersytet Królewski i zamierzał wyjechać
do Redmondu, ale matka, odwołując się do autorytetu Biblii, stanowczo się temu sprzeciwiła.
Alden osiadł więc na wsi, i to nie bez pewnego zadowolenia. Powiedział Ani, że lubi
uprawiać ziemię. Praca na świeżym powietrzu zawsze daje posmak wolności i niezależności.
Po matce odziedziczył umiejętność robienia pieniędzy, a po ojcu ujmującą powierzchowność.
Bez wątpienia był jednym z najlepszych kawalerów do wzięcia.
Alden, chcę cię o coś prosić rzekła Ania łagodnym tonem. Czy zrobisz to dla
mnie?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]