[ Pobierz całość w formacie PDF ]
porównaniu z nią był tak wielki, silny, pełen życia i cudownie męski.
Wyciągnął do niej dłoń, by przyciągnąć ją do siebie, i ich palce splotły się.
Bez słowa przełożył na stolik różę i odrzucił narzutę. Odwrócił się
znów do Polly i uniósł dłoń do jej ramienia. Jednym palcem odsunął
jedwabne ramiączko halki i zsunął ją, przesuwając dłońmi przez biodra, aż
spadła na ziemię.
Wtedy wziął Polly na ręce i przytulając ją do piersi uklęknął na
łóżku, po czym ostrożnie ją na nim położył.
- Jesteś pewna? - szepnął.
- Na Boga, jak możesz o to pytać? Kocham cię, Matt.
Z przeciągłym jękiem wyciągnął się przy niej i konwulsyjnie
przytulił ją do siebie. Po chwili rozluznił uścisk i wolną dłonią powoli
zataczał koła na jej skórze. Jego wargi znalazły jej usta, a kiedy przylgnęły
do siebie, podsyciły jeszcze ogień płonący w ich żyłach.
Pochylił się nad nią, drżąc w beznadziejnej próbie utrzymania
kontroli nad sobą, i zduszonym, urywanym szeptem rozkazał:
- Polly, patrz na mnie.
Wszedł w nią tak powoli i delikatnie, że oczy Polly zaszkliły się
łzami.
- Matt! - Nim jej westchnienie zdążyło dobiec do warg, przerodziło
się w jęk pożądania. Wygięła się w łuk, pozbawiając go nikłych resztek
samokontroli; poddał się pierwotnemu rytmowi, który nieubłaganie
narastał i Polly wydawało się, że zaraz umrze.
Potem poczuła, że świat rozpłynął się w niebycie, zaś jedyne, co z
niego zostało, to wpatrujący się w nią pełnymi namiętności oczyma
144
RS
mężczyzna, leżący w jej ramionach, którego wilgotna od potu gładka skóra
parzy opuszki jej palców.
- Obejmij mnie - szepnęła dławiąc szloch, a kiedy z głośnym
okrzykiem spełnił jej prośbę, poczuła pod palcami, jak jego ciałem
wstrząsają dreszcze.
- Kocham cię, Polly - wyszeptał łamiącym się głosem.
Przywarła do niego i łzy szczęścia spłynęły na jej policzki.
Dzięki Bogu!
Stopniowo ich oddechy uspokoiły się.
- Jestem dla ciebie za ciężki, zmiażdżę cię - wymruczał i spróbował
odsunąć się od niej, ale nie pozwoliła mu na to.
- Zostań - szepnęła i Matt przekręcił się na bok, nie wypuszczając jej
z objęć.
- Tak dobrze?
Kiwnęła głową.
Dotknął jej policzka i starł dłonią łzy. Wyglądał tak łagodnie i
bezbronnie. Marzyła o tym, by zapytać go, czy naprawdę ją kocha, ale nie
odważyła się na to. Wiedziała, że to wyznanie wyrwało mu się
mimowolnie i nie zniosłaby, gdyby temu zaprzeczył.
- Jesteś taka drobna. Czy sprawiłem ci ból?
Zaprzeczyła.
- Było wspaniale. Ty byłeś wspaniały. Zaśmiał się z zażenowaniem.
- To ty byłaś wspaniała - zamruczał. - Bałem się, że to będzie za
szybko dla ciebie.. - Nie potrafiłem już dłużej panować nad sobą.
- Ja też. Dlaczego czekaliśmy z tym aż tak długo?
145
RS
Jęknął i przymknął oczy. Polly zachichotała. Przez jakiś czas leżeli,
pozwalając ostygnąć swoim zmysłom i powoli wracali do rzeczywistości-
- Umieram z głodu, ale nie jestem w stanie wstać -jęknął w końcu
Matt.
- Leniuch - droczyła się.
- Tak? A kto zwinął się na kanapie i spał cały dzień? Hmm? -
Połaskotał ją w żebra i Polly rozchichotała się.
Z figlarnym błyskiem w oczach nakrył jej pierś dłonią i wtedy
zadzwonił telefon. Jęknął i opadł na poduszkę.
- Odbierz i powiedz, że wyjechałem na urlop na Marsa, a dyżur pełni
doktor Haynes.
Polly sięgnęła do telefonu.
- Halo? Tak. Proszę chwilę poczekać, doktor Gregory zaraz
podejdzie.
Wręczyła mu słuchawkę i strzepnęła z piersi jego rękę, która
wylądowała na jej udzie i natychmiast zaczęła przesuwać się w górę.
- Mówi doktor Gregory. W czym mogę pomóc? Ręka Matta dotarła
do drobnych loczków u szczytu jej ud i Polly odsunęła się na brzeg łóżka.
Matt przesunął się za nią.
- Będę za jakieś pół godziny - oznajmił w końcu. Po chwili ciszy
dodał: - No, cóż, może i mógłbym być szybciej, ale to mało
prawdopodobne. Prawdę mówiąc, będę raczej pózniej. Zanim wyjdę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]