[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niżył, żebym o takiego tam jakiegoś jegomości miał być zazdrosnym. Tylko
mnie ta zbytnia poufałość, której Lola dopuściła, raziła. Zdawała się w dzi-
wacznej jego rozmowie znajdować przyjemność.
Prosta grzeczność. Długo on tam zabawi? zapytał stryj.
Nie wiem, sądzę, że ledwie parę dni. Il est assommant145.
Jak wygląda?
Czerstwy i zdrowy, przystojny parobek.
Nieokrzesany?
Niby jakiejś pedanckiej instrukcji trochę tam widać rzekł Roman ale
widać głowę przewróconą, demokratyczne zasady... Prawił od rzeczy.
Jak to? tak otwarcie?
O! wcale się nie żenował!
Stary hrabia ruszył ramionami.
Bończa się też tam do domu pod jakimś pozorem wkręcił!
O! ręką machając odezwał się hrabia Filip o tego obawy nie mam.
Znają go nadto wszędzie. Zawsze jednak to napływanie przypadkowe mło-
dzieży nie jest dobre. Należy ślub przyspieszyć.
Westchnął.
Gdybym żył dodał byłbym za tym, ażebyście, wedle zwyczaju, puścili
się zaraz w podróż. Jest to najlepszy sposób zbliżenia się, poznajomienia,
połamania pierwszych lodów.
Hrabia, który nie śmiał wprzódy powtórzyć warunków, jakie mu narzuciła
panna, nie chcąc stryja martwić nimi, począł się namyślać, czyby dla porady
teraz wszystkiego wyznać nie wypadało.
Co ty się tam zamyślasz! przerwał hrabia Filip, którego oka żaden ruch
i najmniejsza zmiana fizjognomii synowca nie uchodziła. Mów... co myślisz?
Ja potrzebuję wiedzieć wszystko.
Przyznam się nieśmiało rzekł Roman że z pierwszej mojej bytności i
rozmowy z panną niezupełną zdałem stryjowi sprawę. Jużciż nie mogę za-
przeczyć, że mnie przyjęto dobrze. W podobnym położeniu trudno było wy-
magać więcej, ale baronówna dosyć surowe nałożyła warunki.
No! to coś nowego! warunki? jakie?
145
I l e s t a s s o m m a n t (fr.) - Jest nudny
69
Zawahał się synowiec, lecz już trzeba się było spowiadać szczerze. Jął więc
dobrze zapamiętaną rozmowę powtarzać wiernie, a stryj, którego czoło się
parę razy zmarszczyło, słuchał z uwagą natężoną.
Gdy skończył, poruszył tylko głową.
To są dzieciństwa odezwał się naturalnie będziesz musiał faire sa
conquete146, ale gdybyś też, mając w pomoc kontrakt ślubny, nie potrafił tych
ceregieli wprędce zakończyć, to by było śmiesznym. Przed ślubem się zgadza
na wszystko, to zwyczaj, a potem... okoliczności, wypadki, charaktery... Nie
ma się czego obawiać. No, ale za drugim razem milszą była? co? zapytał w
końcu.
Nie mogę tego powiedzieć, była tak prawie jak za pierwszym.
Trochę uparta... ale to przejdzie rzekł stryj l'essentiel147, abyście ślub
wzięli. Tu co do form zachodzi pewna trudność. Jest we zwyczaju, że w domu
panny młodej ślub się odbywa, choć ona sama nie może przyjeżdżać do na-
rzeczonego, na to godność kobieca nie pozwala. Byłbym za ślubem w Gro-
mach... ale jakże ja tam dojadę? A jeśli mnie nie będzie, to któż? Ciocia Nie-
czujska... Byłoby w tym coś nieforemnego. Sprowadzać zaś baronównę tu,
choć to dom opiekuna, także jakoś trudno...
Prawdziwie nie wiem, jak z tego wyjdziemy rzekł Roman.
Ja ci powiem, jak odezwał się stary hrabia, spoglądając machinalnie na
nogi swe kołdrą obwinięte. Puchlina odchodzi, czas jest ciepły, doktor Pę-
klewski, choć się sprzecza i straszy, nie sprzeciwia się zasadniczo podróży,
pojadę.
A jeśli to zaszkodzi?
Na wszystko byłem i jestem przygotowanym odparł hrabia to życie
przyjmuję jak darowiznę, bom się nie spodziewał przeciągnąć je tak długo.
Cóż mi może być? puchlina podstąpi do góry? ba! ale ona i w Pruhowie toż
samo w każdej chwili uczynić może. Pojadę.
Roman chciał protestować, hrabia dał mu znak, aby zamilkł. Zawołano
zawsze w pogotowiu będącego Pęklewskiego.
Kochany doktorze odezwał się stary jest to tedy rzecz postanowiona,
że ja na ślub jadę do Gromów.
Jak to może być! ofuknął Pęklewski.
Pozwoliłeś przecie.
Ja? ja? ale nawet w najgorszym razie konieczności protestowałem...
Nic mi się nie stanie, pojedziesz ze mną. Muszę na ślubie być.
Zamilkł Pęklewski.
To twoja rzecz, ty, co cudów dokazujesz, abym za dni dziesięć był w sta-
nie podróż tę przebyć, a co będzie potem, zobaczymy.
Panie hrabio zawołał Pęklewski to prawie niepodobieństwo... a zawsze
niebezpieczeństwo!
Ty wiesz, że ja, co chcę, to muszę spełnić dodał hrabia. Gotuj się do
tego.
Doktor w milczeniu skłonił głowę, nie chciał się sprzeciwiać, a nie śmiał
wyznać, że za dziesięć dni życia, pomimo polepszenia nawet, ręczyć nie mógł.
146
f a i r e s a c o n q u e t e (fr.) - zdobyć ją
147
e s s e n t i e l (fr.) - najważniejsze
70
Hrabia z darowanych mu chwil, w których od cierpień gwałtownych był
wolnym, jak najspieszniej korzystał. Nie tracąc czasu i widząc, że Romana
samego posyłać na razie nie na wiele się przydało, tegoż dnia list wyprawił do
pupili. Zdobył się nawet na napisanie go własnoręcznie, aby mógł czulej i go-
ręcej do serca jej przemówić. Z południa ruszył posłaniec. Romana wysłał
hrabia do miasta dla różnych drobnych sprawunków, o których z największą
dokładnością pamiętał.
Tymczasem w Gromach działy się rzeczy zupełnie niespodziewane. W
pierwszych chwilach po przybyciu synowca kapitanowa nie miała ani czasu,
ani sposobności rozmówić się z nim o domu, o Loli, o położeniu, w jakim ją
zastał. Dopiero po obiedzie, z cygarem wyszedłszy do stryjenki i puściwszy
się z nią do gospodarstwa, obszerniej o wszystkim rozgadał się i rozpytał.
Opowiadanie o losach Loli, opiekunie, wychowaniu i zamierzonym ślubie
nadzwyczaj pana Adolfa zajęło. Ruszał ramionami i wykrzykiwał zdumiony.
Godzili się na to doskonale z kapitanowa, że to do niczego nie było podobne.
Ale to lalka! zawołał Nieczujski to nie jest człowiek! Jakże można po-
święcić mu tę kobietę...
Jakiż na to ratunek podchwyciła kapitanowa. Ona się przecie na to
sama zgadza.
Bo musi rzekł Adolf ale to niesłychana tyrania! Sama stryjenka po-
wiada, że go wcale nie zna, że dla niego nie ma najmniejszego przywiązania.
Skądże się ono miało wziąść, kiedy ją dwa czy trzy razy widział w życiu.
Zmiałbym się prawdziwie mówił pan Adolf gdyby to nie było rzeczą w
świecie najsmutniejszą. Co za przyszłość z takim elegancikiem pedancko do
nicości swej przywiązanym? Nie znam baronównej, ale mi się zdaje lepszego
losu warta.
Ja ją znam i jeszcze więcej nad tym boleję, bo wiem, że ona z nim nie-
szczęśliwą być musi. %7łyjąc tu, miałam wiele zręczności słyszeć o Romanie,
widywać go, jest to stworzenie zimne, zwichnięte w powiciu i ani sobie, ani
nikomu szczęścia zapewnić nie mogące.
Więc tym bardziej przeszkodzić temu, zapobiec jest obowiązkiem.
Ależ któż to może uczynić?
Baronówna, oprzeć się, przeciągnąć może...
Zdaje mi się, że tego uczynić nie zechce, wiele w istocie winna opiekuno-
wi, widzi w tym wolę ojca.
Nieczujski ramionami ruszył.
%7łal mi kobiety, która by szczęśliwą być mogła i rozwinąć się była w sta-
nie na istotę pożyteczną. W tym świecie, w który on ją wprowadzi, umrze za-
duszona lub zepsuć się musi.
Kapitanowej łzy się zakręciły w oczach, które prędko otarła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]