[ Pobierz całość w formacie PDF ]
— W tej przydrożnej restauracji podjąłeś decyzję, że nie pójdziesz do hiber-
natora, lecz udasz się tutaj i wypowiesz nam otwartą wojnę?
— Tak.
Chciałem mówić dalej: jak tu jechałem, co powiedziałem Pitowi i jak Pit za-
reagował, jak zatrzymałem się w sklepie i zabezpieczyłem akcje Hired Girl i jak
dojechałem do domu Milesa, jak Pit nie chciał czekać w samochodzie, jak. . .
Nie dała mi dojść do słowa.
— Dan, ponownie się rozmyśliłeś. Chcesz przespać następne trzydzieści lat.
Nie pozwolisz, by cokolwiek na świecie przeszkodziło ci zrealizować ten zamiar.
Rozumiesz? Co zrobisz?
— Położę się do hibernatora. Chcę spać. . .
Nagle zatoczyłem się. Stałem jak strach na wróble już ponad godzinę i nie
poruszałem żadnym mięśniem, ponieważ nikt mi tego nie nakazał. O mało nie
upadłem wprost na Belle.
Uskoczyła.
— Siadaj!
Usiadłem. Belle zwróciła się do Milesa.
56
— Mamy go z głowy. Będę ćwiczyć z nim te kilka zdań, dopóki nie upewnimy
się, że niczego nie poplącze.
Miles zerknął na zegarek.
— Powiedział, że doktor oczekuje go o dwunastej.
— A zatem mamy masę czasu. Powinniśmy odwieźć go tam sami, bo strzeżo-
nego. . . Nie, do diabła!
— Co się stało?
— Nie mamy czasu. Zaaplikowałam mu końską dawkę „snów”, ponieważ
chciałam, by narkotyk zadziałał, zanim Dan zdąży wytrącić mi strzykawkę z rę-
ki. W południe będzie dość trzeźwy, aby przekonać wszystkich, że nie pił. Ale
doktora nie nabierze.
— Może to będzie tylko formalność? Badania lekarskie są już podpisane.
— Przecież mówił nam, jak zareagował ten doktorek. Sam słyszałeś. Chce
przekonać się, czy Dan nic nie pił przez ostatnie 24 godziny. Musi sprawdzić
odruchy podświadome, stan dna oka, zmierzyć szybkość reakcji. A do tego nie
możemy dopuścić. Ten wariant odpada, Miles.
— Może poczekać jeszcze dzień? Zadzwonimy tam i powiemy, że nastąpiło
małe opóźnienie. . .
— Zamknij się, pozwól mi myśleć.
Po chwili zaczęła przeglądać papiery, które przyniosłem ze sobą. Wstała, wy-
szła z pokoju, po kilku sekundach wróciła z jubilerską lupą, którą wsadziła w pra-
we oko jak monokl, i starannie zaczęła studiować każdy dokument.
Miles zapytał, co robi, ale nie zwróciła na niego uwagi. Wreszcie odsunęła lu-
pę od oka i powiedziała: — Dzięki Bogu, że wszyscy muszą używać identycznych
oficjalnych formularzy, kuleczko. Podaj mi książkę telefoniczną przedsiębiorstw.
— Po co?
— Podaj i niech cię to nie obchodzi. Chcę sprawdzić nazwę jednej firmy. . .
wiem, jak się nazywa, ale wolałabym się upewnić.
Miles mamrocząc przyniósł gruby tom. Chwilę kartkowała, a potem kiwnęła
głową.
— Tak. Kalifornijska Ubezpieczalnia Master!. . . i na każdym dokumencie jest
dosyć miejsca. Lepiej byłoby pracować z ubezpieczalnią „Motors” zamiast „Ma-
ster”, nie miałabym wtedy żadnych problemów. Ale w ubezpieczalni Motors ni-
kogo nie znam, poza tym wydaje mi się, że oni zajmują się tylko samochodami,
a nie hibernacją. — Podniosła wzrok. — Kuleczko, odwieziesz mnie natychmiast
do fabryki.
— Teraz?
— Jeżeli nie znasz szybszego sposobu znalezienia elektrycznej maszyny do
pisania z ozdobnymi czcionkami i węglową taśmą, to nic nie mów, tylko chodź ze
mną. Albo nie, jedź sam i przywieź ją tutaj, muszę załatwić kilka telefonów.
Miles nie był zachwycony tym pomysłem.
57
— Zaczynam rozumieć twój plan. To czyste szaleństwo, Belle. I cholernie
niebezpieczne.
Zaśmiała się.
— To ty tak myślisz. Mówiłam przecież, że mam dobre układy. Umiałbyś sam
załatwić tę umowę z Mannixem?
— Hmm. . . nie wiem.
— Ale ja wiem. Wiem również, że ubezpieczalnia Master jest częścią koncer-
nu Mannixa. Za to ty o tym nie wiedziałeś.
— Rzeczywiście, nie wiedziałem, ale dalej nie mam pojęcia, o co tu chodzi.
— To znaczy, że nadal mam dobre wejścia. Popatrz, kuleczko, firma, w której
[ Pobierz całość w formacie PDF ]