[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dokoła słychać było kroki. Kurz ze stopni sypał mi się do oczu.
I wtedy znowu poczułam ucisk w żołądku. Jeszcze nigdy nie ucieszył mnie tak bardzo jak w tym
momencie. Krokodyl rozmył mi się przed oczami, wszystko wokół zawirowało i zapadła cisza. I
kompletne ciemności.
Odetchnęłam głęboko. Nie ma powodu do paniki. Prawdopodobnie wróciłam do swoich czasów.
I prawdopodobnie tkwiłam tylko wśród gratów pod schodami, ale już w swojej epoce. Teraz też
było tu pełno tłustych pająków.
Coś delikatnie dotknęło mojej twarzy. No dobra, panikuję! Zamachałam gwałtownie rękami i
szybkim ruchem wyciągnęłam nogi spod komody. Rozległ się rumor, deski zaskrzypiały, stara
lampa runęła na podłogę. To znaczy, domyślałam się, że to była lampa, bo w dalszym ciągu nic nie
widziałam. Ale udało mi się wyswobodzić. Z ulgą wymacałam dłonią drzwi i wyczołgałam się z
62
kryjówki. Na zewnątrz wprawdzie też było ciemno, ale udało mi się dostrzec zarys poręczy,
wysokich okien i lśniących żyrandoli.
I postać, która się do mnie zbliżała. Oślepił mnie snop światła latarki.
Otworzyłam usta, żeby zacząć krzyczeć, ale nie mogłam z siebie wydobyć żadnego dzwięku.
- Szuka panienka czegoś specjalnego w komorze, panno Gwendolyn? - zapytała postać. To był
pan Bernhard. - Chętnie pomogę panience w poszukiwaniach.
- Och... ja... - Nie mogłam złapać oddechu, strach ciągle ściskał mnie za gardło. - Co pan tutaj
robi?
- Usłyszałem hałas - powiedział z godnością pan Bernhard. - Wygląda panienka na... nieco
zakurzoną.
- Tak.
Zakurzoną, podrapaną i zapłakaną. Ukradkiem otarłam łzy z oczu.
Pan Bernhard obejrzał mnie w świetle latarki przez swoje sowie okulary. Spojrzałam na niego
przekornie. Nocne wczołgi-wanie się do schowka nie było przecież zabronione, prawda? A
powody nie powinny pana Bernharda nic a nic obchodzić.
Ciekawe, czy on śpi w okularach.
- Budzik zadzwoni dopiero za dwie godziny - rzekł w końcu. - Proponuję, żeby panienka
spędziła ten czas w swoim łóżku. Ja też jeszcze trochę odpocznę. Dobranoc.
- Dobranoc, panie Bernhard.
63
Kroniki Strażników 12 lipca 1851 roku
Mimo gruntownego przeszukania domu nie zdołano ująć złodziejki, która wczesnym rankiem była
widziana w domu lorda Horacego Montrose (Krąg Wewnętrzny) przy Bourdon Place.
Prawdopodobnie zbiegła przez okno do ogrodu. Ochmistrzyni, pani Mason, sporządziła listę
przedmiotów, które zostały skradzione. Należą do nich srebra i cenna biżuteria lady Montrose, w
tym kolia, którą hrabia Wellington podarował matce lorda Montrose. Lady Montrose przebywa
obecnie na wsi.
Raport: David Loyde, adept II stopnia
64
5.
Wyglądasz na kompletnie wykończoną - powiedziała Leslie podczas przerwy, gdy wyszlyśmy na
boisko.
- Bo czuję się fatalnie.
Leslie pogłaskała mnie po ramieniu.
- Ale do twarzy ci z tymi podkrążonymi oczami - spróbowała dodać mi otuchy. - Dzięki temu
twoje oczy wydają się jeszcze bardziej błękitne.
Mimo woli się uśmiechnęłam. Leslie była taka kochana. Siedziałyśmy na drewnianej ławce pod
kasztanowcem i musiałyśmy rozmawiać szeptem, bo tuż za nami siedziała Cynthia Dale z
przyjaciółką, a zaraz obok Gordon Piszcząca Kaczuszka Mruczący Miś Gelderman dyskutował z
dwoma chłopakami z naszej klasy o piłce nożnej. Nie chciałam, żeby się zorientowali, o czym
gadamy. I tak uważali mnie za dziwaczkę.
- Och, Gwen! Powinnaś była porozmawiać z mamą.
- Mówiłaś mi to już przynajmniej pięćdziesiąt razy.
- Mówiłam, bo to prawda. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tego nie zrobiłaś!
- Bo... och, właściwie sama tego nie rozumiem. Chyba jakoś tak ciągle wierzyłam, że to się nie
powtórzy.
- Już sama ta nocna przygoda... przecież wszystko się mogło wtedy zdarzyć. Przypomnij sobie
choćby przepowiednię
twojej ciotki. To nie mogło znaczyć nic innego jak tylko grożące ci wielkie niebezpieczeństwo.
Zegar oznacza podróże w czasie, wieża symbolizuje niebezpieczeństwo, a ptaki... nie powinnaś jej
była budzić! Pewnie dopiero potem zrobiłoby się naprawdę ciekawie. Dziś po południu
posprawdzam wszystko dokładnie: kruk, szafir, wieża, jarzębina. Znalazłam taką stronę o zjawi-
65
skach nadprzyrodzonych, jest bardzo pouczająca. I wyszukałam ci mnóstwo książek o podróżach w
czasie. I filmy. Powrót do przyszłości, trzy części. Może się czegoś dowiemy...
Z utęsknieniem pomyślałam o tym, jak wesoło było zawsze u Leslie, kiedy przewalałyśmy się po
kanapie i oglądałyśmy filmy na DVD. Czasami ściszałyśmy dzwięk i same podkładałyśmy głos -
nasze własne listy dialogowe.
- Mdli cię?
Pokręciłam głową. Teraz wiedziałam, jak biedna Charlotta musiała się czuć przez ostatnie
tygodnie. To wypytywanie mogło człowiekowi działać na nerwy. Nie mówiąc o tym, że cały czas
wyczekiwałam pierwszych oznak mdłości.
- Gdyby tylko było wiadomo, kiedy się to znowu zdarzy -rzekła Leslie. - Moim zdaniem to
bardzo niesprawiedliwe: Charlotte przygotowywano na to cały czas, a ty musisz skakać na głęboką
wodę.
- Nie mam pojęcia, co zrobiłaby Charlotta, gdyby to ją, a nie mnie wczoraj w nocy gonił ten
człowiek, który spał w naszej szafie - powiedziałam. - Nie sądzę, żeby w tej sytuacji pomogły jej
lekcje tańca czy fechtunku. Jak okiem sięgnąć, nie było także konia, na którym mogłaby uciec.
Parsknęłam śmiechem, wyobraziwszy sobie Charlotte, jak zamiast mnie ucieka przed wściekłym
Walterem po całym domu.
A może chwyciłaby szpadę ze ściany w salonie i urządziła wśród biednej służby krwawą jatkę.
- Pewnie, że nie, głuptasie. Tylko jej nic takiego by nie spotkało, ponieważ w porę
przeskoczyłaby za pomocą tego chrono-cośtam do innych czasów. Tam gdzie panowałby spokój.
Tam gdzie nic nie mogłoby się jej stać. Ale ty wolisz ryzykować własne życie, zamiast
opowiedzieć swojej rodzinie, że wyszkolili nie tę osobę co trzeba.
- Może tymczasem Charlotta też przeskoczyła w przeszłość? Mieliby to, czego chcieli.
Leslie westchnęła i zaczęła wertować plik papierów leżący na jej kolanach. Założyła dla mnie
teczkę z całą masą przydatnych informacji. Albo nieco mniej przydatnych. Wydrukowała na
przykład zdjęcia starych samochodów i napisała obok rok produkcji. Wynikało z tego, że
samochód, który widziałam podczas pierwszej podróży w czasie, pochodził z 1906 roku.
66
- Kuba Rozpruwacz grasował na East Endzie. To było w 1888 roku. Co interesujące, nigdy nie
wykryto, kto nim był. Podejrzewano wszelkie możliwe typy, ale żadnemu nie zdołano niczego
udowodnić. A więc jeśli miałabyś się zaplątać na East End: w 1888 roku każdy facet stanowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]