[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cię poślubić? To kpina, Poul. Obraża mnie to, że w ogóle mogłeś tak myśleć. Sądzisz, że jestem
osobą pozbawioną własnej woli?
- Ty, Birgit, pragniesz tyle od życia. Sądzę jednak, że nie rozumiesz, że przy mnie będziesz
mogła spełnić swoje marzenia, bo we wszystkim będę cię wspierał. - Poul przyklęknął i dodał: -
Birgit, z całego serca pragnę, byś została moją żoną. Wyjdziesz za mnie?
- Wstań, Poul - odparła Birgit rozgniewana. - Nie poślubię cię, już ci to wyjaśniłam.
Niepotrzebnie tracisz czas i tylko mnie straszysz.
Poul wstał po chwili i nie pytając o pozwolenie, objął ją i przyciągnął do siebie. Udawał, że
nie zauważa sprzeciwu dziewczyny.
- Birgit, najdroższa - wyszeptał. - Tak bardzo cię kocham.
Birgit wiedziała, że powinna mu się wyrwać i uciec, ale na moment uległa jego silnym
ramionom, czując jak jej ciało przenika prąd. Zaraz się jednak opamiętała i odepchnąwszy go,
pomyślała z rozpaczą, że nie potrafi zaufać komuś takiemu jak Poul.
- Birgit, pozwól... - Poul uchwycił jej nadgarstki i zakrył wargami jej usta.
Dziewczyna poczuła, że ugięły się pod nią kolana. Zrozumiała, że nie jest w stanie kierować
się dłużej rozsądkiem.
Poul całował ją stanowczo, lecz delikatnie, a kiedy Birgit poddała się, jego pocałunek stał
się bardziej gwałtowny.
- Birgit, marzyłem o tym dzień i noc. Musisz być moja, powiedz, że chcesz - szeptał Poul,
przyciskając ją mocniej i gładząc po plecach. Ich ciała stopiły się niemal w jedno.
Boże, myślała nieprzytomnie, rozpalona, nie mogę do tego dopuścić. On robi ze mną to
samo, co zrobił z Mią.
- Przestań, Poul! Zostaw! - Uwolniła się nagłym szarpnięciem i zawołała, kręcąc głową. -
Nie chcę tego!
W mroku dostrzegła uśmiech na twarzy Poula. Przezornie się nie odezwał, ale zdawało mu
się, że Birgit nie pozostała obojętna na jego pieszczoty.
Tak naprawdę to desperacko próbował się wyplątać z niezręcznej sytuacji, nie mógł bowiem
powiedzieć Birgit, z kim zamierzał się spotkać tej nocy.
- Przykro mi, że cię przestraszyłem i wybacz, że moje uczucie do ciebie wzięło górę nad
rozsądkiem - rzekł po cichu. - To oczywiście idiotyczne, krążyć w nocy po cudzym lesie, ale teraz
przynajmniej znasz powód. Chyba lepiej już pójdę.
Birgit nie odpowiedziała. Zdyszana, z trudem zwalczała w sobie pragnienie, by dotknąć jego
dłoni. Nagle jakby doznała olśnienia, zapytała więc:
- A może zamierzałeś się spotkać z moim ojcem, by się dowiedzieć, jak zareagowałam na
twoją propozycję?
Zdawało jej się, że Poul drgnął lekko na te słowa. Doprawdy, to chyba zbyt duży zbieg
okoliczności, że obaj mężczyzni spacerowali w tej samej okolicy o podobnej porze. Wciąż jednak
trudno jej było pojąć, z jakiego powodu ojciec ugiął się pod presją Poula.
- Skądże. Z Flemmingiem rozmawiałem przecież w południe - zaśmiał się Poul niepewnie. -
Dlatego nie chciałem, żeby mnie zauważył. Ty zresztą uczyniłaś to samo.
- Długo tu stałeś?
- Przyszedłem krótko przed tobą. Gdy cię zobaczyłem, ogarnął mnie lęk, że na mój widok
uderzysz w krzyk i zbudzisz cały dwór. Dlatego nie zdradziłem swojej obecności. Miałem nadzieję,
że za chwilę się oddalisz.
- A może już czas najwyższy, byś ty czym prędzej się stąd oddalił! Ufam, że się więcej nie
spotkamy - oznajmiła Birgit, przekonana, że nie wolno jej teraz okazać słabości. Bardzo żałowała,
że uległa pocałunkom Poula.
- Tak, już sobie idę. Jestem ci winny jeszcze tylko wyjaśnienie, że skorzystałem w
Kopenhadze z porady innego bankiera i dzięki nowym zasadom finansowania skończą się
niebawem nasze kłopoty w Lundeby.
- Wspaniale - odparła Birgit, której ta wiadomość sprawiła wyrazną ulgę. Przynajmniej nie
będzie miała wyrzutów sumienia, że nie pomogła sąsiadom z pożyczką. Wzmogła jednak czujność,
słuchając dalszych słów Poula.
- Wspomniałem, że Lundeby leży w pobliżu Sorholm, a ów bankier od razu skojarzył nazwę
majątku z nowym właścicielem banku Nielsa Monstrupa. Wychwalał cię pod niebiosa, twierdząc,
że świetnie sobie radzisz.
- Przede wszystkim to Sten Madsen prowadzi bank, ja wciąż się uczę.
- Bankier pytał mnie nawet, czy nie zamierzasz sprzedać banku. Podobno jest wielu
chętnych - dodał Poul.
- Może niektórzy chcą rozwinąć swoją działalność i szukają różnych możliwości - odparła
Birgit.
- A być może niektórym się zdaje, że będzie łatwo przejąć bank, skoro kieruje nim kobieta...
- rzucił Poul, siląc się na uśmiech. Na odchodnym zaś dodał: - Uważaj na konkurencję.
Nim Birgit zdążyła ochłonąć po tych słowach, Poul zniknął w mroku. Usłyszała jeszcze
trzask gałęzi, a potem zapadła cisza. W nozdrzach wciąż czuła jego zapach. Pożałowała nagle, że
jego silne ramiona pozostały już tylko wspomnieniem. Powoli odwróciła się w stronę parku i nie
bacząc na to, że ktoś może zobaczyć ją przez okno, wróciła do pałacu środkiem alei. W głowie
znów miała mętlik. Zastanawiała się, czy rzeczywiście ktoś w Kopenhadze przyczaił się, by
wykupić bądz przejąć podstępem bank, który Niels Monstrup zapisał w spadku Olemu.
Może Poul chciał mnie ostrzec? - przyszło jej na myśl w pierwszej chwili. A może zemścić
się za to, że go odrzuciłam?
Wślizgnęła się do pałacu tylnym wejściem. Nie dawało jej spokoju, o co naprawdę chodzi
Poulowi, najbardziej zaś denerwowało ją własne niezdecydowanie. W jednej chwili była pewna, że
chce poślubić Stena, potem znów pojawiały się wątpliwości. Przekonała się, jak bardzo wciąż na
nią działa urok Poula. Nie mogę go dopuszczać tak blisko siebie, pomyślała. Ku swemu przerażeniu
odkryła, że nie potrafi wywołać z pamięci obrazu Stena. Przed oczyma stawał jej nieustannie Poul
Lundeby, a gdy położyła się do łóżka, czuła smak jego gorących ust.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]