[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się nawet, gdy podchodzący do nich właściciel powiedział do niego coś po grecku.
- Co on powiedział? - spytała Charlotte, której grecki nie sięgał aż tak głęboko.
- Aleksandros, zostałeś kiedyś stąd wyrzucony - przetłumaczył Zander. - A potem
dodał: Witaj z powrotem!
- Aleksandros?
- Tak miałem na imię. Po ojcu.
- Ojcu... - powtórzyła Charlotte w zamyśleniu. - A on... nie żyje?
- Nie żyje.
- A twoja matka?
Pytanie, które jeszcze wczoraj byłoby nie na miejscu, teraz wydało się całkiem na-
turalne. Ale mimo to Zander nie za bardzo chciał na ten temat rozmawiać.
- Nigdy nie poznałem swojej matki - powiedział krótko.
- Zawsze wiedziałeś, że masz brata blizniaka?
- Wiedziałem, ale myślałem, że mieszka gdzieś poza Grecją - odpowiedział.
Wstając, zostawił na stole napiwek.
R
L
T
- Chodz, pojedziemy w góry - powiedział.
To był dzień, który każde z nich miało zapamiętać inaczej.
Pod wieczór, kiedy zaparkowali skutery i poszli pieszo na wędrówkę po wzgórzach
Ksanos, powietrze ochłodziło się. Zander przestał na chwilę myśleć o zemście i kolejnym
dniu. Zamiast tego zaczął opowiadać Charlotte o swoim świecie.
- Mam hotele i kasyna w całej Australii i Azji. Dużo podróżuję. - Zatrzymali się
przy obrośniętym mchem płaskim bloku skalnym, na którym dało się usiąść. - Byłaś w
Singapurze? - zapytał.
- Nigdy nie znalazł się na mojej trasie - odpowiedziała.
- Niesamowite miejsce. Zwietne na zakupy, i te salony masażu...
Uśmiechnęła się w wymuszony sposób. W stroju służbowym, z pomalowanymi
paznokciami i wyregulowanymi brwiami, mogła sprawiać wrażenie, że tak właśnie żyje:
podróże, zakupy, salony masażu. Teraz żałowała swoich wyssanych z palca opowieści o
weselu, koktajlach i lunchach z przyjaciółmi.
- W przeciwieństwie do twojego szefa, ja chciałbym mieć asystentkę zawsze przy
sobie. - Dostrzegł rumieniec oblewający jej policzki, kiedy delikatnie zaczął badać, czy
zgodziłaby się na taką opcję. Na pracę, w której Charlotte w stu procentach pozostawa-
łaby w świecie biznesu, gwiazd i wyższych sfer. To, czego mogła teraz skosztować jedy-
nie przez chwilę, mógł dać jej na co dzień.
- Mieliśmy nie mówić o Nikosie.
- Przecież nie mówimy - odpowiedział. - Mówimy o pracy.
- Jestem bardzo zadowolona z tego, co robię teraz.
Starała się wziąć jak najgłębszy oddech, żeby się nie rozpłakać. Nie mogła się przy
nim rozkleić.
- Ale ja zapłaciłbym ci więcej.
Chciał za wszelką cenę wygrać tę partię. Przecież zawsze wygrywał.
- Tu nie chodzi o pieniądze.
Jej głos był bardzo zdecydowany, zbyt ostry i zbyt napięty, by nie wyczuć, że była
zdenerwowana i nie mówi do końca szczerze.
- Dbałbym o ciebie lepiej, niż on dba - powiedział Zander.
R
L
T
I rzeczywiście tak myślał. Chciał o nią zadbać, zaczynając od teraz.
Zander był u szczytu swej formy. Pozornie beztroski spacer po wzgórzach był tak
naprawdę starannie zaplanowany. Była to trasa, którą wielokrotnie przemierzał w mło-
dości. Tutaj przywiódł już niejedną kobietę, którą zamierzał uwieść, a na skale, nad
mchem, na którym przysiedli, widniały nawet wyryte jego inicjały: AK.
- Zander, nie wiem, jak ci to powiedzieć...
Bo jak miała mu opowiedzieć o swoim prawdziwym, szarym życiu? Nie miała
zwyczaju kłamać, a wiedziała, że nie mówiąc mu całej prawdy, okłamuje go.
- Myślę, że wprowadziłam cię w błąd - mówiła, patrząc, jak jego twarz ciemnieje.
A ciemniała rzeczywiście, w miarę jak Zander coraz bardziej utwierdzał się w przekona-
niu, że jego brat Nikos był dla niej kimś więcej niż tylko szefem.
- Nie powiedziałam ci...
- Nic nie mów - przerwał jej, bo nie chciał tego usłyszeć. Nie potrzebował anioła.
Był tu w końcu tylko po to, żeby się zemścić. - Cieszmy się po prostu tym dniem - dodał,
biorąc ponownie w swą dłoń jej rękę. - A nad moją ofertą pracy zastanowisz się kiedy
indziej.
- Wiesz... - Jak mu to miała powiedzieć?
%7łe to najlepsza oferta, jaką mogłaby sobie wyobrazić, ale nie może jej przyjąć?
Zamknęła oczy i próbowała sobie przynajmniej wyobrazić, jak pracuje dla Zandera, dba
o niego, widuje go regularnie. A czując na swoich ustach dotyk jego warg, zrozumiała,
czy właściwie potwierdziła jedynie swoje wcześniejsze podejrzenia, że oferta tej luksu-
sowej pracy była tylko elementem gry służącej temu, by ją zdobyć. Ale nie odpychało to
jej aż tak bardzo - wszystko, czego teraz pragnęła, to czuć gorący dotyk jego ust na swo-
ich. Rozkoszowała się ciężarem warg wpijających się w jej usta i ogrzewających je
swoim ciepłem. Wciągnęła w siebie jego oddech i zatrzymała na chwilę w płucach, a po-
tem wypuściła go z powrotem w jego usta - byli odtąd jednym ciałem i jednym odde-
chem. Jej usta przeszły niespodziewanie do ataku i to ona teraz smakowała jego wargi,
po czym pozwoliła znowu jemu przejąć inicjatywę. Ich pocałunek trwał długo, bardzo
długo, niczym przypomnienie, że przed sobą mieli jeszcze ogrom innych doświadczeń.
R
L
T
Kiedy Zander całował kobiety, zawsze traktował to jako środek do jakiegoś innego
celu, fazę, w której za długo nie chciał pozostawać, zatem po pierwszej minucie poca-
łunku jego ręka powędrowała wzdłuż ciała Charlotte w stronę jej intymnych miejsc. Po
kolejnej minucie udało mu się położyć ją na omszałym kamieniu, ale w międzyczasie z
wolna zaczął zdawać sobie sprawę, że ten pocałunek był inny niż wszystkie, których
doświadczył wcześniej w swoim życiu.
Było to zaskoczeniem również dla Charlotte: nikt nigdy nie całował jej tak długo i
tak dokładnie, nikt nie był takim ekspertem w operowaniu językiem, niczyje palce nie
muskały jej z taką delikatnością, niczyj zapach nie działał dotąd na nią z taką prowadzącą
niemal do omdlenia intensywnością. Wszystko, czego teraz pragnęła, to poddawać się
jego ruchom, czasem przechodzić do krótkiego kontrataku, po czym znów z pełną ule-
głością rozkoszować się szczęściem płynącym z dotyku jego palców, które obecnie po-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]