[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się do blanszowania.
Rozumiem odpowiedziała, mimo że zupeł-
nie nie wiedziała, co powinna teraz zrobić.
Blanszowanie? Co to jest? Do licha, nigdy w ży-
ciu o czymś takim nie słyszała. Po chwili doszła do
wniosku, że to dziwne słowo może oznaczać po-
krojenie pomidorów... Tylko jak? W plasterki?
W kostkę? Jeszcze jakoś inaczej?
Gdzie jest odpowiedni nóż? zapytała.
Do czego potrzebny ci nóż?
No... do... tego blanszowania.
Słucham?! Popatrzył na nią ze zgrozą, wyj-
mując jej z ręki pomidory. Wiesz co, lepiej otwórz
butelkę wina. Ja zajmę się resztą.
Uważasz mnie za strasznie tępą osobę. Myś-
lisz, że nic nie potrafię powiedziała urażona.
Chciała wrócić do stołu, ale Sam przygarnął ją
mocno.
Nieprawda. Uważam, że jesteś najsłodszą ko-
bietą na świecie. Nigdy kogoś takiego nie znałem.
Zwietnie sobie radzisz mówił, patrząc jej głęboko
w oczy tylko w kuchni nie dajesz sobie rady. To
wszystko.
Przytulił ją mocniej i poczuł, jak topnieje w jego
ramionach. Niecierpliwie szukał ust Laury. Naj-
pierw delikatnie muskał jej wargi, po czym język
Sama wtargnął do jej ust, zmysłowo je penetrując.
Smakował ją, pożądał...
Znowu zapomnieli o otaczającym ich świecie.
Niebieska sukienka 153
Jak bardzo jesteś głodna? wyszeptał.
Umieram z głodu odpowiedziała znacząco.
Jestem głodna jak wilk.
Ja również. Ale mieliśmy tego nie robić...
Prosiłaś mnie o to, pamiętasz? powiedział, nie
przestając jej pieścić.
Nie zdołała szepnąć. Nie pamiętam.
Musiałam być szalona.
A teraz? Czy jesteś szalona? zapytał,
rozpinając jej bluzkę, muskając wargami jej
ucho.
Tak, jestem...
Całkowicie straciła panowanie nad sobą. Przy-
warła do niego całym ciałem, jej niecierpliwe palce
walczyły z guzikami koszuli Sama. Namiętność
ponownie wzięła górę nad rozsądkiem. Jego dotyk
rozpalał ją do żywego.
Ja też oszalałem. Kompletnie. Chodzmy do
łóżka powiedział, biorąc ją na ręce. Jestem za
stary, żeby robić to na podłodze.
Nagle rozległ się dzwonek telefonu. Laura przy-
pomniała sobie, że nie poinformowała Sama o tele-
fonie Charliego Travisa.
Niech dzwoni powiedział Sam. To na
pewno nic ważnego.
Charlie telefonował w jakiejś pilnej sprawie.
Zapomniałam ci przekazać, żebyś skontaktował się
z nim.
Do diabła! Wypuścił ją z objęć i podszedł do
telefonu.
154 Mary McBride
Po krótkiej rozmowie odłożył słuchawkę i po-
wiedział:
Wyłącz światło.
Dlaczego? zapytała.
Zrób to, proszę! warknął.
Szła w kierunku kontaktu, gdy usłyszeli strzał
i brzęk tłuczonej szyby.
Połóż się na podłodze rozkazał Sam, gasząc
światło.
Natychmiast wykonała polecenie.
Po chwili oboje leżeli w ciemnościach. Laura
była przerażona. Słyszała bicie własnego serca.
To Artie, prawda? wyszeptała.
Nie. To Kate...
Sam, leżąc na podłodze, gorączkowo myślał.
Uznał, że Kate musiała chyba stracić resztki zdro-
wego rozsądku. Tym razem posunęła się za daleko,
bo aż do użycia broni. Oczywiście miało to być
kolejne ostrzeżenie dla niego. Najpierw spalona
lokówka, potem zniszczone krzaki pomidorów,
a teraz... Nie przypuszczał jednak, że ośmieli się
wtargnąć do jego domu. %7łe starczy jej odwagi.
Przecież zdaje sobie sprawę, że Sam nie jest
bezbronny. Nie miałaby żadnych szans w konfron-
tacji z nim...
Usłyszał pisk opon odjeżdżającego samochodu.
A więc zgodnie z jego przewidywaniami Kate nie
odważyła się wejść do domu. Na szczęście od-
jechała. Zagrożenie minęło.
Nagle ktoś zapukał w okno.
Niebieska sukienka 155
Sam! Rozległ się głos Charliego Travisa.
Czy wszystko w porządku?
Tak, nic nam nie jest.
Kate odjechała. Jesteście bezpieczni.
Czy dobrze usłyszałam? Nic nam nie grozi?
spytała szeptem Laura.
Sprawdzę, nie denerwuj się odpowiedział
Sam.
Włączył światło. Uświadomił sobie, że Kate
doskonale widziała, co działo się w kuchni. Zanim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]