[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wystarczy, rozumiem. Po prostu nie spałem
dobrze.
- Chcesz o tym porozmawiać?
84 DWOJE W BLASKU ZWIEC
Mężczyzni siedzieli z przodu, oddzieleni od nich
szybą. Nie mogli ich słyszeć.
- Dziękuję, ale nie potrzeba mi psychoanalityka.
- %7łałujesz, że tam jedziemy?
- %7łałuję wielu rzeczy. Ta wycieczka jest tylko
jednÄ… z nich.
- %7łałujesz, bo będziesz ze mną?
Nie odpowiedział. Jessica zagryzła usta i popatrzyła
w dal. Po chwili podejrzanie szorstkim głosem
powiedziała:
- już myślałam, że zaczęło nam się układać.
- W tym właśnie jest problem - wymamrotał jakby
do siebie.
- Jaki problem?
- Chciałem powiedzieć - odchrząknął - że martwię
się, bo musiałem przerwać swoją pracę.
- To dlaczego nie odmówiłeś Johansonowi?
- Chciałem się dowiedzieć, co kryje się za jego
zaproszeniem.
- Może po prostu jest miły dla turystów.
- Jessico, czy ty nadal wysyłasz listy do Zwiętego
Mikołaja? - Popatrzył na nią uważnie.
Pierwszy raz miała do czynienia z takim męczącym
facetem.
- No, dobrze. To w takim razie powiedz mi, po co
mu to wszystko?
- Może chce nas mieć na oku.
- Ale po co?
- To właśnie jest pytanie, które warto rozważyć.
Może przez resztę drogi na lotnisko powinniśmy
próbować znalezć na nie odpowiedz. - Jessica już
chciała coś powiedzieć, ale powstrzymał ją. - Ale po
cichu. Potem możemy porównać nasze wersje.
DWOJE W BLASKU ZWIEC
85
Pomogło, stwierdził Steve po kilku minutach
lodowatej ciszy. Może to byłby najlepszy sposób: tak
ją rozzłościć, że nie pozwoliłaby mu się do siebie
zbliżyć nawet na parę metrów.Wtedy miałby szansę
rozszyfrować pobudki Johansona.
Droga prowadziła koło lotniska, a potem skręcała
w stronÄ™ pasa startowego. Po chwili zatrzymali siÄ™
obok niewielkiego lśniącego odrzutowca. Jessica
zupełnie nie znała się na samolotach, ale ten zrobił na
niej wrażenie.
Wyskoczyła z samochodu, gdy tylko się zatrzymali.
Starała się ignorować Steve'a. Nie było to proste, bo
od razu objÄ…Å‚ jÄ… ramieniem i przycisnÄ…wszy do siebie,
poprowadził w stronę samolotu.
- Czy pan Johanson jest tutaj? - Steve zwrócił się
z pytaniem do jednego z mężczyzn.
- Nie. Dziś rano miał coś do załatwienia w Queen
sland.
Luksusowo wykończone wnętrze samolotu śmiało
mogło uchodzić za współczesną wersję latającego
dywanu. Jessica i Steve zapadli w miękkie fotele.
Jeden z tych, którzy ich tu przywiezli, przez chwilę
cicho o czymś rozmawiał z pilotem. Kiedy wyszedł,
pilot upewnił się, czy drzwi są dobrze zamknięte,
z miłym uśmiechem podał im trasę i czas przelotu, po
czym zniknÄ…Å‚ w swojej kabinie.
Jessica z premedytacją zajęła się przeglądaniem
ilustrowanego magazynu. Nie chciała stwarzać pretek
stu do rozmowy. Steve wyraził się dostatecznie jasno,
co myśli o ich wzajemnym stosunku.
%7łałowała, że nie ma odwagi wypytać go o jego
wczorajsze zachowanie. W nocy nie miał trudności,
żeby się z nią porozumieć! Co prawda, odbywało się
86 DWOJE W BLASKU ZWIEC
to raczej bez słów, ale świetnie wiedziała, do czego
zmierza.
Odpowiedzialny dorosły, tak siebie określił? Czy
on to tak widzi? Według niej, sam nie wie, czego chce.
Chciałby, żeby trzymała się od niego z daleka, a sam
rzuca się na nią i całuje bez opamiętania.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że po wczoraj
szej nocy sama nie mogła przestać o tym myśleć.
Zastanawiała się, jak to by było, gdyby się z nią
kochał i nie mogła wyobrazić sobie niczego, co
mogłoby się równać takiemu przeżyciu.
Najwyrazniej to, co się wczoraj wydarzyło, dla
Steve'a nie było niczym nadzwyczajnym, bo inaczej
dziś rano nie potraktowałby jej w taki sposób.
Zamknęła oczy. Poczuła wibrowanie silników, które
za chwilę miały ich unieść w powietrze.
- Denerwujesz siÄ™? - Steve delikatnie dotknÄ…Å‚ jej
zaciśniętej na poręczy fotela ręki.
Czy pytał, bo zauważył, że krew odpływa jej
z twarzy, czy na widok jej kurczowo wbitych w oparcie
palców?
- Trochę - wyznała, nie patrząc na niego.
Ujął w obie dłonie jej rękę i zaczął ją gładzić.
Dlaczego jest taki zmienny? Dopiero co udało się
jej przekonać samą siebie, że go nienawidzi i nie chce
mieć z nim nic wspólnego, a on przewraca to wszystko
do góry nogami.
Od razu poczuła się lepiej. W każdym razie na
pewno teraz nie zasłabnie, najwyżej może dostać
ataku serca.
Kiedy wsiedli, Steve zostawił jej miejsce przy oknie.
teraz przechylał się nad nią, żeby zobaczyć, gdzie są.
- Może chcesz się zamienić miejscami? - zapropo-
DWOJE W BLASKU ZWIEC 87
nowała, gdy po raz trzeci owionął ją zapach jego
wody po goleniu.
- Nie podobajÄ… ci siÄ™ widoki?
- Owszem, podobają. Chodziło mi tylko o to, że
będziesz lepiej widzieć.
- Widzę świetnie - odparł, nie spuszczając wzroku
z jej twarzy, jakby chciał utrwalić w pamięci każdy
szczegół.
- Mógłbyś przestać!?
- Co?
- Patrzeć na mnie w ten sposób!
- W jaki sposób?
- Jakbym była twoim ulubionym deserem, który
masz ochotę spałaszować!
Odrzucił w tył głowę i wybuchnął śmiechem.
Jego śmiech był zarazliwy i Jessica nie mogła dłużej
skrywać przyjemności, jaką sprawiała jej obecność
Steve'a. Do diabła z nim. Owinął ją sobie wokół
palca i nic nie mogła na to poradzić. Nie miała siły,
by mu się oprzeć, gdy był w takim nastroju.
Samolot zaczął się zniżać. Oboje wpatrywali się
w rozciągające się pod nimi zielone wzgórza.
- Jak tu pięknie - wyszeptała.
WylÄ…dowali na prywatnym pasie startowym. Gdy
wysiedli z samolotu, Jessica poczuła się tak, jakby
nagle znalazła się w krainie z bajki. Wysokie pierzaste
palmy i figowce wbijały się w niebo. Ze strzelistych
drzew i krzewów zwieszały się pnącza, obsypane '
pękami purpurowych i pomarańczowych kwiatów.
Johanson czekał na nich w furgonetce.
- Witajcie w Queensland - powiedział do nich.
- Tu jest naprawdę pięknie! - zachwycała się Jessica,
rozglądając się wokół.
88 DWOJE W BLASKU ZWIEC
- Cieszę się, że się wam podoba. - Johanson
uśmiechnął się. -Teraz wiecie, dlaczego wykorzystuję
każdą wolną chwilę, żeby się tu wyrwać!
- Jeszcze nigdy nie widziałam tylu kwiatów, kwit
nÄ…cych dziko.
- Poczekajcie, aż zobaczycie moje ogrody. Mogą
konkurować ze wszystkimi ogrodami botanicznymi.
Steve badawczo przyglądał się Johansonowi. Wy
glądał na wypoczętego i rozluznionego. Po raz pierwszy
przyszło mu do głowy, że może się myli. Wprawdzie
ich gospodarz nie przebierał w środkach, gdy zmierzał
do celu, ale nie można mu było odmówić troski
i uprzejmości.
Max potwierdził, że Johanson uchodzi za ekscent-
ryka. Może to go zmyliło i niesłusznie dopatrywał się
tajemnicy tam, gdzie jej nie było.
Na razie musiał uzbroić się w cierpliwość. Pozostało
mu tylko czekać na rozwój wydarzeń.
ROZDZIAA ÓSMY
Droga wspinała się coraz wyżej po wzgórzach
wznoszących się wokół lotniska. Kiedy minęli ostatnie
drzewa, Jessica aż wstrzymała oddech. Przed nimi,
w dole, rozciągała się otoczona górami zielona, żyzna
dolina. W jej zaciszu wyrastała mieniąca się kolorami,
zbudowana w stylu kolonialnym posiadłość. Dom
. otaczała szeroka weranda.
Samochód zatrzymał się przed bramą. Cała posiad
łość była ogrodzona płotem z białych palików. Jessica
nie wierzyła własnym oczom. Dom wyglądał tak,
jakby pojawił się za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
i w każdej chwili mógł zniknąć.
Przestronny, szeroki hol dzielił dom na dwie części.
Pokoje były rozmieszczone po jego obu stronach.
Schody prowadziły na piętro, rozwiązane podobnie jak
parter. Jessica była oczarowana. Jej nastrój prysnął, gdy
zobaczyła, że ich bagaże zostają wniesione do jednej
z sypialni na piętrze. Jak mogła wcześniej nie pomyśleć
o tym, że Johanson z pewnością da im wspólny pokój?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]