[ Pobierz całość w formacie PDF ]
scy się rozumieją, o czym przekonał się prof. Wicherkie-
wicz, pisząc, że na zjezdzie petersburskim przyrodników i
lekarzy& nic nie rozumiał. Z drugiej strony jednak co by
mogła zjazdom Pirogowskim szkodzić obecność garstki Sło-
wian, dopraszających się tego szczęścia? Stąd też słusznie
zauważyło Nowoje wremia, że odpowiedz na prośbę Słowian
była niegrzeczna, niektóre z wygłoszonych zapatrywań były
niewłaściwe, niedelikatne komiczną zaś jest uchwała,
wyrażająca życzenie dopuszczenia cudzoziemców& którzy
o to nie prosili.
Kiedy wspomniałem o prof. Wicherkiewiczu, muszę za-
znaczyć zdziwienie, jakie wywołało przybycie jego jako de-
legata Uniwersytetu Jagiellońskiego na zjazd petersburski,
który na kilka dni poprzedził zjazd Pirogowski. Sam profe-
sor musiał zapewne uznać, że znalazł się na nim jak Piłat w
Credo. Z Polaków w tym zjezdzie petersburskim brali
udział prawie sami tylko lekarze prawdziwie rosyjscy, to jest
praktykujący na ziemi rosyjskiej, wśród Rosjan, bo z War-
szawy przybyło zaledwie paru lekarzy polskich i to pół-krwi.
Lekarze rosyjscy nie wymagali też tego, a chociaż pier-
wotnie za miejsce zjazdu wybrali Warszawę, odstąpili od
55
tej myśli, czując, że lekarze Polacy nie będą mogli wziąć
żadnego udziału w zjezdzie rosyjskim w Warszawie. Z takim
że taktem postąpili archeolodzy rosyjscy, kiedy zapropono-
wano im zjazd rosyjskich archeologów w Warszawie, mimo,
że przemawiał za tym& delegat krakowskiej Akademii.
Nie połapał się widocznie, iż Warszawy nie można uwa-
żać za ziemię& rosyjską.
Oprócz dra Wicherkiewicza, był jeszcze na zjezdzie pe-
tersburskim inny delegat słowiański, a mianowicie dr Brau-
ner, jako przedstawiciel uniwersytetu czeskiego i Akademii
w Pradze. Ale został on mianowany poprzednio członkiem
komitetu zjazdu, był więc na swoim miejscu , siedział na
estradzie wśród honoracjorów, przewodniczył jednej z sekcji
zjazdu i przemawiał po rosyjsku. Prof. Wicherkiewicz
miał dużo kłopotu, zanim mu pozwolono przemówić po
polsku. Musiał dać swą mowę do przetłumaczenia i do cen-
zury. Zaraz też po jego przemówieniu odczytano je w prze-
kładzie rosyjskim. W telegramach pism warszawskich po-
dano, że przyjęto je oklaskami. Przypuszczam, że tak było,
choćby dlatego, że powinni byli klaskać lekarze rosyjscy Po-
lacy. Ale w pismach rosyjskich o tym głucho. Zaznaczono
w nich wszelkie apłodismenty i rukopleskanja przy innych
mowach o brawach i oklaskach po mowie prof. Wicher-
kiewicza nic nie wspomniano. Nawet samej mowy nie przy-
toczono.
I taki drobiazg nie jest bez wartości dla charakterystyki
rzekomego polonofilstwa rosyjskiego.
P.S. Manifestacje lwowskie przyjęła prasa rosyjska bar-
dzo spokojnie i obojętnie. Jeden tylko Swiet przy sposobno-
ści narugał Polakom. Inne dzienniki podały krótkie, suche
wzmianki, nie przykładając do faktu żadnego znaczenia. Jak
wobec tego wygląda większość prasy poznańskiej i galicyj-
skiej? Rosjanie nie oburzają się na obelgę , uczynioną orłu
dwugłowemu ale za to Polacy przepraszają na kolanach
za tę zbrodnię i myślą, jakby najsurowiej ukarać zbrod-
niarzy! Dziwne naprawdę czasy i dziwna kołowacizna.
Słysząc o niej pusty śmiech bierze, choć taki śmiech więcej
niżeli płacz boli.
56
III
Nowy objaw polonofilstwa. Prawosławna babka. Wolność sumie-
nia. Zjazd misjonarzy. Mowa Stachowicza. Moskowskije wie-
domosti. Swiet, kniaz Meszczerskij i otiec Joan Kronsztandskij. Szla-
chta orłowska za Stachowiczem. Jego moralne zwycięstwo. Ju-
bileusz kniazia Meszczerskiego. Gorkij członkiem Akademii.
Pochlebiam sobie, że w poprzednich dwóch listach dość
dokładnie scharakteryzowałem stan dzisiejszego polonofil-
stwa i słowianofilstwa w Rosji. Do charakterystyki tej przy-
bywają wciąż nowe szczegóły, stwierdzające w zupełności
moje zapatrywania. Jak niedawno Szarapow, tak teraz świe-
żo, bo przed kilku zaledwo dniami, rozgłośny dyplomata,
b. poseł rosyjski w Turcji i prezes konferencji konstantyno-
polskiej w r. 1876, generał adiutant hr. Ignatiew, otwarcie
wypowiedział, co jest przyczyną słowianofilstwa rosyjskiego,
a mianowicie dlaczego na wspomnianej konferencji postawił
pierwszy krok na drodze do połączenia i niepodległości Buł-
garów. Mowę swoją wygłosił on 4 marca (19 lutego star.
stylu) na uroczystym zebraniu członków kolonii bułgarskiej
w sali petersburskiego Towarzystwa dobroczynności sło-
wiańskiej, którego jest prezesem. W dniu tym obchodzono
rocznicę oswobodzenia Bułgarii. Rozpoczęto od Boże caria
chrani, po czym odśpiewano Szumi Marica a następnie p.
Głaznew, student technolog, w imieniu zebranych Bułgarów
chwalił i sławił działalność grafa Ignatiewa. Wśród oklasków
i owacji podniósł się hrabia Ignatiew i zabrał głos dla stwier-
dzenia, że Rosja zawsze wszystkimi siłami starała się o nie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]