[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Będziesz wiedziała, obiecuję ci to. A teraz powiedz, co naopowiadał ci mój ojciec. Kto
jest niby moją kochanką?
- Nie muszę tego mówić. Sam wiesz, że jest tylko jedna osoba, którą naprawdę chciałeś
poślubić.
- Tanya? - spytał ostrym tonem, ale po chwili zaczął się śmiać. Był prawdziwie
rozbawiony. Tanya - powtórzył z pewną satysfakcją. I już po chwili trzymał w ręku
komórkę i wybierał numer.
- Tanya?
Słysząc wymówione prze niego imię greckiej rywalki, Bella zacisnęła dłonie.
- Tanyo... mów po angielsku... to bardzo ważne. Jest tutaj Bella. Potrzebuję twojej
pomocy. Oddam Belli telefon i chcę, żebyś jej wszystko powiedziała.
- Nie! - Bella odepchnęła komórkę. - W żadnym wypadku.
- Tak powiedział Edward. - Musisz z nią porozmawiać. - Potem zwrócił się do Tanyi:
- Tanyo, chcę, żebyś powiedziała Belli, mojej żonie, co będziesz dziś robiła.
Bez słowa wcisnął jej w rękę telefon.
- Wez go. Porozmawiaj.
Co on mówi? - pomyślała Bella. Powiedz mojej żonie...
Wzięła telefon i przyłożyła do ucha.
- Bella?
Rozpoznała głos Tanyi.
- Tak... - odparła niepewnie.
- Słyszałaś, co Edward powiedział? Mam ci powiedzieć, co będę dziś robiła. Ale musisz
mi przyrzec, że nie powiesz o tym mojemu ojcu. Przyrzekasz?
- Tak - odpowiedziała Bella coraz bardziej zdziwiona.
- A więc wychodzę dzisiaj za mąż.
- Ty...? Ale Edward...
Usłyszała wesoły śmiech.
- Nie za Edwarda, głupia! Dlaczego miałabym wyjść za niego? On jest dla mnie jak
starszy brat i nic więcej. To nasi ojcowie chcieli nas pożenić, ponieważ chcieli połączyć
fortuny! To miał być czysty interes. Poza tym Edward nigdy mnie nie chciał. Jego serce
należało do ciebie.
- Więc taka jest prawda? - wyszeptała Bella, zwracając się do Edwarda i ignorując fakt,
że Tanya ciągłe była na linii.
- Tak, oboje chcieliśmy poślubić inne osoby wbrew naszym ojcom. Tanya była w
gorszej sytuacji, bo jej ojciec był chory i nie mogła ryzykować, że dowie się o Francuzie,
Maurisie, w którym się zakochała. Obiecałem im pomoc.
Bella trzymała telefon w bezwładnej ręce.
- Bello, powiedz coś, proszę.
- Więc twój ojciec kłamał?
- Tak. Bardzo mi przykro, kochanie.
- Nigdy nie powinnam go słuchać. Och, dlaczego ja zawsze...?
Ale Edward znał już odpowiedz. Ziemia. Oczywiście, że chodziło o ziemię. Carlise
Cullen był sprytnym starym diabłem. Ale nie przewidział jednego, że Edwardowi nie zależało
na ziemi Belli, tylko na niej samej.
- Wszystko ci wyjaśnię, kochanie. Przyjechałem do ciebie, by cię namówić na sprzedaż
ziemi, ale kiedy tylko spojrzałem na ciebie, od razu się w tobie zakochałem. Straciłem serce i
głowę. Zapomniałem o ziemi, dla której przyjechałem. Chciałem się z tobą ożenić jak
najszybciej. Chciałem od razu wyjaśnić ci wszystko, ale bałem się, że mnie rzucisz...
- Tak zrobiłam, kiedy twój ojciec powiedział...
- I kiedy oskarżyłaś mnie, że ożeniłem się z tobą tylko dla ziemi. Nie powinienem był
nigdy ukrywać naszego małżeństwa - powiedział Edward z desperacją w glosie.
- Rozumiem cię - oświadczyła Bella głosem przepełnionym nadzieją, radością i
miłością.
- Ale przez to wystawiłem cię na kłamstwa mojego ojca.
- Teraz, we dwoje, damy mu radę, Edwardzie...
W tym momencie limuzyna się zatrzymała i Bella stwierdziła, że byli na lotnisku.
- Edwardzie?
- Nie zadawaj pytań. Chcę ci coś pokazać. Muszę ci coś pokazać. Polecisz ze mną?
- Nawet na koniec świata, jeśli mnie o to poprosisz.
- Och, Bello. Czy ty wiesz, że jesteś całym moim życiem?
- Wiem - wyszeptała - ponieważ ja czuję to samo.
Prywatny jet Edwarda miał wygodne wnętrze. Po starcie Edward wziął ją za rękę i
poprowadził do sypialni. Kochali się, lecąc nad chmurami.
- Czy dalej lecimy? - spytała Bella kilka godzin pózniej, gdy zobaczyła czekający na
lotnisku helikopter.
- Bądz cierpliwa! - wykrzyknął poprzez huk obracających się śmigieł. - Poczekaj, a
zobaczysz!
Helikopter zatoczył duży łuk i po pewnym czasie zobaczyła ocean otaczający Mykonos.
Dom Edwarda.
- Poznajesz? - spytał, gdy maszyna skręciła. Wziął ją za rękę. - Wiesz, gdzie jesteśmy?
Bella nie mogła pozbierać myśli.
- Chyba poznaję...To jest ziemia mojego dziadka.
- Tak, ale teraz ta ziemia jest twoja.
- Moja? Nie... to nie może być! Moja ziemia nigdy nie była tak wielka. Edwardzie, a
gdzie są twoje hotele? Co się stało?
- Rozebrałem je. Zrównałem z ziemią.
- Ale dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?
- Chciałem ci udowodnić, że nigdy mi nie zależało na tej ziemi. To ojciec jej pragnął,
żeby wybudować na niej centrum hotelowe. Od momentu, gdy cię spotkałem, nie chciałem
się na to zgodzić. Odkupiłem od niego ziemię i zburzyłem wszystko.
Sięgnął ręką do kieszeni, wyjął jakieś papiery i wręczył je Belli.
- To jest dla ciebie.
- Co to jest, Edwardzie? Nie rozumiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]