[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Raczej nie powiedziałem, bo zauważyłem, że ofiary miały zabrudzone podeszwy stóp
i ślady zaschniętego błota pomiędzy palcami.
Usłyszałem skrzypnięcie drzwi i do komnaty wszedł Knotte. Uśmiechał się szyderczo, ale
mimo morza wypitych trunków sprawiał wrażenie niemal trzezwego.
Zaczynacie wierzyć? spytał.
Z całą pewnością wierzę, że grasuje tu wyjątkowo ohydny morderca, ale nadal nie
widzę zajęcia dla inkwizytora. Jeśli pan baron nie może poradzić sobie sam, śmiem
sugerować, by powiadomił justycjariuszy. Kim byli ci ludzie?
Służba. Knotte wzruszył ramionami i dłużej zatrzymał wzrok na kobiecie. Miała na
imię Elizabeta wyjaśnił. Co za temperament, panie Madderdin. Szkoda.
Szkoda mlasnął Pierwszy.
Wiedziałem, na co ma ochotę, ale nie zamierzałem pozwolić mu na żadne amory.
Domownikom barona na pewno nie spodobałoby się podobne traktowanie zwłok, nawet jeśli
były to tylko zwłoki służącej. A Pierwszy ma dziwny sentyment do martwych kobiet.
Czasami mu pozwalałem na odprężającą chwilę igraszek (bo przecież nikomu nie mógł w ten
sposób już zaszkodzić), ale teraz nie miałem takiego zamiaru.
Obejrzeliście co trzeba?
Niewiele było do oglądania odparłem.
No to pan baron prosi na rozmowę. Dał znak służącym, by zabrali zwłoki ze stołu.
Rozumiem, że serca przebito im kołkami już po śmierci, nieprawdaż?
Prawdaż, prawdaż mruknął. Kiedy znalezliśmy zwłoki, miały tylko te dwa ślady na
szyi i żadnych innych obrażeń.
Zastanawiałem się już przedtem nad tym problemem. Widzicie, nie tak łatwo zabić
człowieka, nie powodując żadnych skaleczeń. Obejrzałem i obmacałem czaszki ofiar, by
przekonać się, czy nie ogłuszono ich silnym ciosem. Sprawdziłem przeguby rąk i kostki nóg,
aby zobaczyć, czy nie dostrzegę śladów krępowania. Zbadałem ich szyje, by wykluczyć
możliwość uduszenia. I nic. Być może więc oszołomiono ich za pomocą trucizny lub upito?
Ale nie było śladów alkoholu w treści żołądka, a nie miałem możliwości wykonać testów na
obecność trucizny. Zresztą nie zawsze takie testy dało się przeprowadzić, zważywszy jeszcze,
że nie jestem uczonym medykiem, a jedynie skromnym inkwizytorem, dysponującym niejaką,
niezbędną w mym fachu, wiedzą o anatomii oraz fizjologii ludzkiego ciała.
Proszę za mną rzekł Knotte i ruszył w stronę drzwi. Dla pańskich ludzi
przygotowano nocleg w czeladnej.
Aby dotrzeć do komnaty barona, musieliśmy przejść długim, wąskim korytarzem o
ścianach z szarego kamienia, a potem krużgankiem prowadzącym nad zamkowym
dziedzińcem. Na placu paliło się spore ognisko, przy którym siedziało kilku zbrojnych, na
murach dostrzegłem ledwo widoczne w przyćmionym blasku księżyca cienie strażników.
Wreszcie stanęliśmy przed drzwiami komnaty Haustoffera. W przedsionku czuwało dwóch
pokojowców i jeden, widząc nas, poderwał się z ławy. Zastukał do drugich drzwi.
Pan baron uprzejmie prosi obwieścił po chwili.
Weszliśmy i zobaczyłem, że Haustoffer leży już w ogromnym łożu z baldachimem, a na
zydlu obok siedzi młody służący z książką w dłoniach. Zobaczywszy nas, skłonił się i cicho
wyszedł.
Jak tam, panie Madderdin? Udane oględziny? zagadnął baron, poprawiając się w
pościeli. Siadajcie.
Przycupnęliśmy na zydlach obok zdobionej sekretery pełnej kryształowych kielichów,
pucharów i karafek. Wszystkie były inkrustowane złotem, srebrem oraz drogimi kamieniami.
Przyglądałem im się jeśli nie z zachwytem, to co najmniej z zaciekawieniem, gdyż tak
misternie wykonanych naczyń nie widziałem nawet u Jego Ekscelencji biskupa Hez-hezronu.
Piękne, nieprawdaż? Haustoffer zauważył moje spojrzenie. Szkoda, że tylko
mistrzowie z Vinii znają tajemnicę kryształowych wyrobów.
Każda tajemnica prędzej czy pózniej tajemnicą być przestaje pozwoliłem sobie na
uwagę. To tylko kwestia czasu, determinacji oraz pieniędzy.
Zapewne przyznał baron. Ale nie dyskutujmy o kryształach. Podejmuje się pan
zadania, panie Madderdin?
Wasza dostojność rzekłem. Przyznam, że sprawa jest tajemnicza. Jednak upraszam
waszą dostojność, by zechciał mnie dobrze zrozumieć. Nie jestem najemnym mordercą.
Zabijam, ale tylko w wypadku najwyższej konieczności lub obrony własnego życia. Mogę się
podjąć wyjaśnienia tych morderstw i mogę schwytać zbrodniarza. Ale sam osądzę, czy jest
nim syn waszej dostojności i sam zdecyduję, czy powinienem go zabić, czy też oddać w ręce
stosownych władz.
Przyglądał mi się dość długo, a potem odetchnął głęboko.
Szanuję pańskie poglądy, Madderdin powiedział. I jestem gotów się zgodzić z takim
postawieniem sprawy. Przejdzmy więc do kwestii pańskiego honorarium.
W tym względzie zdaję się na łaskawość pana barona odrzekłem, pochylając głowę.
Niezwykle wielkoduszne. Czyżbym usłyszał kpinę w jego głosie? Ale cenę zawsze
trzeba ustalić wcześniej, by potem nie doszło do nieporozumień. Jeśli zniszczy pan mojego
syna urwał na moment. Nie tylko jego, ale i wszystkie sługi, tak samo jak on będące
stworzeniami nocy... I jeśli przywróci pan pokój temu domowi, spełnię każde pańskie
życzenie. Jedno życzenie.
Na przykład sto tysięcy koron zażartowałem.
Co pan tylko zechce odparł poważnie. Rzecz jasna w granicach zdrowego rozsądku.
Bo gdyby zażyczył sobie pan zostać cesarzem lub papieżem, to nawet ja nie jestem w stanie
tego zagwarantować. Tym razem on pozwolił sobie na żart.
Może nie zrozumiecie mnie, mili moi, ale ja zawierzyłem jego słowom. Ktoś mógłby
pomyśleć, że to tylko arystokratyczne kaprysy, słowa ciśnięte na wiatr, z których potem łatwo
się będzie wycofać, rzucając wykonawcy zadania kieskę złota i nieszczery uśmiech. Ja jednak
wiedziałem, że Haustoffer mówi całkowicie serio. Albo więc wypełnienie zadania wydawało
mu się niemożliwe, albo przygotował uroczą pułapkę, by zwieńczyć finał naszych trudów.
Och, strzeżcie się tych, którzy ofiarowują zbyt wiele, gdyż istnieje duże
prawdopodobieństwo, że w ich słowach gości fałsz i że podarunek nie do końca będzie taki,
jakiego byście się spodziewali!
Na razie jednak tylko podziękowałem głębokim ukłonem, gdyż przecież nie ważyłbym
się poddawać w wątpliwość jego obietnic.
Knotte wie wszystko, co i ja rzekł. Tak samo Wolfgang. Możecie się do nich
zwracać we wszelkich sprawach.
Zrozumiałem, że to właśnie był koniec audiencji, ale miałem jeszcze jedno pytanie. Nie
zaprzeczę, że wynikające jedynie z grzesznej ciekawości.
Panie baronie, czy nie będzie nietaktem, jeśli spytam o zdumiewający herb
[ Pobierz całość w formacie PDF ]