[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zachowywał się tak, jakby każda informacja, jaką ode mnie
uzyskiwał, była bezcenną perłą, z których tworzy naszyjnik. Ile
to dni?
Zmrużyłam oczy.
Słucham? To& przez kilka sekund patrzyłam w sufit
jakieś dziewięć tysięcy osiemset pięćdziesiąt. Ale w
rzeczywistości więcej, bo urodziłam się w sierpniu. Około
dziesięciu tysięcy dni temu.
Jęknął i dramatycznie uniósł dłoń do piersi.
Cholera. Geniusz rachunkowy i jeszcze tak ubrana. Jestem
bezradny wobec twojego uroku.
Musiałam odpowiedzieć uśmiechem. Nigdy nie potraktował
mnie nieuprzejmie ani szorstko, a w ciągu półtora tygodnia dał mi
więcej orgazmów niż inny mężczyzna w& Oj, Saro. To
przygnębiające. Odpuść .
Jeszcze raz zmierzył mnie wzrokiem.
No cóż, niecierpliwie czekam, aż wyjawisz mi, czemu
zawdzięczam tę przyjemność. Ale najpierw odpowiem na twoje
ostatnie pytanie. Tak, moja mama pracuje jako moja
recepcjonistka, co wydaje się prostackie. Ale zapewniam cię, nie
byłabyś w stanie przekonać jej, żeby odeszła chociaż na minutę.
Urwałaby ci ucho.
Postąpił krok do przodu i nagle stanął blisko mnie. Zbyt
blisko. Widziałam drobne prążki na jego szytym na miarę
garniturze, cień zarostu na podbródku.
Przyszłam z tobą porozmawiać powiedziałam. Chyba
wydawałam się onieśmielona. Muszę mówić z większym
przekonaniem. Nie chciałam, żeby zaczęło się od razu jak przy
Andym, gdy pozwalałam sobą rządzić. Po sześciu latach zdałam
sobie sprawę z tego, że nigdy nie zależało mi na tym na tyle, by
zawalczyć.
Uśmiechnął się.
Domyśliłem się. Usiądziesz?
Pokręciłam głową.
Napijesz się czegoś? Podszedł do barku w kącie i
uniósł kryształową karafkę wypełnioną bursztynowym płynem.
Odruchowo kiwnęłam głową. Nalał dwie szklanki.
Podając mi drinka, szepnął:
Dzisiaj tylko dwa palce, kwiatuszku.
Roześmiałam się.
Dziękuję. Przepraszam, ta sytuacja& mnie przerasta.
Uniósł brwi, lecz chyba postanowił odpuścić sobie dalsze
aluzje.
Mnie też.
Nie do końca wiem, jak się przy tobie zachować
zaczęłam.
Roześmiał się, ale bez złośliwości.
Widzę.
Wiesz, przed tym, co się zdarzyło w klubie, byłam z tym
samym facetem, odkąd skończyłam dwadzieścia jeden lat.
Max upił drinka i zapatrzył się w szklankę, słuchając moich
słów. Zastanawiałam się, ile mu powiedzieć o Andym i o sobie, o
tym, jak byliśmy razem.
Andy był starszy. Bardziej ułożony, ustabilizowany. I to
było w porządku powiedziałam. Zawsze było w porządku.
Myślę, że wiele związków kończy w ten sposób. Jest w porządku.
Bezproblemowo. Coś w tym stylu. Nie był moim przyjacielem, nie
był właściwie kochankiem. Mieszkaliśmy razem, wpadliśmy w
rutynę.
Ja byłam wierna, on posuwał kobiety w całym Chicago .
Więc co się stało? Co nie wypaliło?
Zamilkłam i spojrzałam na niego. Czy użyłam przy nim tego
słowa? Przypomniałam sobie, co mówiłam. Nie. W ten sposób
opisywałam moje życie po wyjezdzie, ale nie opowiadałam mu o
tym. Poczułam gęsią skórkę na ramionach. Przez głowę przeleciały
mi miliony odpowiedzi, jednak zdecydowałam się na jedną:
Znudziło mi się bycie taką starą, skoro jestem jeszcze
młoda.
Tyle? Tylko to chcesz mi powiedzieć? Jesteś dla mnie
zagadką, Saro.
Uniosłam na niego wzrok.
Po tym, co zrobiliśmy w klubie, nie musisz wiedzieć nic
więcej niż to, że pozostawiłam za sobą w Chicago dużo niemiłych
wspomnień i nie mam ochoty wiązać się z nikim.
Ale potem znalazłaś mnie w klubie powiedział.
O ile dobrze pamiętam poprawiłam go, przeciągając
palcem po jego koszuli to ty mnie znalazłeś.
Racja powiedział i uśmiechnął się, lecz po raz
pierwszy, odkąd go poznałam, jego oczy nie uśmiechnęły się
najpierw. Pózniej też nie. I tak oto się tu znalezliśmy.
Tak oto przytaknęłam. Jak się zdaje, to był moment
szaleństwa z mojej strony. Wyjrzałam przez okno na kłębiaste
białe chmury, które wyglądały tak solidnie, tak zapraszająco, że
mogłabym wskoczyć na nie i polecieć gdzieś, gdziekolwiek, gdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]