[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tymczasem Lokesh nawet na jawie śnił o Nalini. Czuł wokół siebie
jaśminowy zapach jej perfum i wiedział, że będzie on go prześladował do
koÅ„ca życia, tak samo jak d«tyk jej miÄ™kkiej skóry i Å‚askotanie jej
oddechu w ucho. Taniec z Nalini przyniósł mu więcej radości, niż mógł
przypuszczać, wzbudzając pragnienia trudne do opanowania. Mało
brakowało, a sam poprosiłby ją o rękę, powstrzymał go dopiero widok
pierścionka na jej palcu, będący przestrogą dla
wszystkich mężczyzn. Mimo to wciąż musiał walczyć z przemożną
pokusą odrzucenia tradycji, woli rodziców i całego dotychczasowego
stylu życia. Wiedział jednak, że jeśli się nie wycofa, zniszczy jej reputację
i okryje hańbą obie rodziny.
I tak jego uczucie do Nalini nie dawało się już ukryć. Nawet kelner musiał
się czegoś domyślać, skoro wczoraj wpadł do jego biura i konspiracyjnym
szeptem zameldował: Pani przyszła!", chociaż nikt nie kazał mu tego
robić. Lokesh przeleciał wtedy jak burza przez cały sklep, zastanawiając
się po drodze, czy zastanie ją w towarzystwie Dilipa. Kiedy stwierdził, że
jest sama, serce zabiło mu jak młotem, bo jej uroda opromieniała
blaskiem całą restaurację. Jakże chętnie porwałby ją w ramiona i wyznał,
jak mu jej brakowało, jak o niej marzył. Wiedział jednak, że nie może
zachować się tak niestosownie. Zdusił słowa cisnące się na wargi, gdy
tylko spojrzał na pierścionek zaręczynowy. Pamiętał jednak dobrze
beznamiętny ton, jakim Dilip opowiadał mu o swym małżeństwie. Teraz
dziwił się sam sobie, jak w ogóle mógł przyjaznić się z takim
zaślepionym durniem? Jak jednak mógł ostrzec Nalini, w co się pakuje?
- Sahibie, przyszedł ten pan, co ma restaurację - zameldowała mu
sekretarka.
- Dobrze, wprowadz go - polecił Lokesh. Na powitanie sikha wstał i
pozdrowił go ze złożonymi dłońmi, jak nakazywał obyczaj: - Namaste ji.
ProszÄ™, niech pan spocznie.
- We wszystkiph moich restauracjach kucharze nie mogą się doczekać,
kiedy pan zacznie hurtowo dostarczać im produkty - oznajmił Singh,
osuwając się na krzesło. - Jesteśmy zachwyceni jakością towarów z
pańskiego sklepu. Przyniosłem panu do podpisania kontrakt na trzy lata.
- Shookriya. Czy mógłbym rzucić okiem na te umowy? - zapytał Lokesh,
biorÄ…c przyniesione przez sikha
papiery. Były to typowe formularze umów handlowych.
Wyszczególniono w nich liczbę skrzyń przyprawy masa-la, innych ziół,
warzyw i owoców wraz z datami dostaw i podobnymi danymi. Lokesh
wziął do ręki długopis i podpisał się na wszystkich trzech egzemplarzach.
Panowie wymienili uściski dłoni, po czym gość oznajmił:
- Mój brat zakłada właśnie firmę usług cateringowych. Chcielibyśmy, aby
pan dostarczał produktów także i jemu. W przyszłym miesiącu przyniosę
panu umowÄ™ do podpisania.
Lokesh nie mógł powstrzymać się od uśmiechu, gdyż ta umowa
zapewniała mu stały dochód, dzięki któremu będzie mógł rozbudować
restaurację bez konieczności sięgania do rezerw finansowych. Przez
telefon polecił sekretarce przynieść półmisek słodyczy, którymi
zadowolony klient chętnie się poczęstował.
Wkrótce potem zadzwonił nowy kontrahent.
- Dowiedziałem się od Jagdisha Singha, że jest pan godnym zaufania
dostawcą produktów spożywczych. Chętnie spotkałbym się z panem, aby
omówić warunki zaopatrywania mojej restauracji Pod Nieulękłym
Tygrysem" i baru. Zielone Mango" mojego brata.
Lokesh nie mógł wprost uwierzyć swemu szczęściu, kiedy nowy klient
zaczął wyliczać towary, jakie chciałby zamówić, jak również dochody,
jakie transakcja miałaby przynieść obu stronom. Od razu zniknął
dręczący go dotąd niepokój o przyszłość prowadzonego intereśu. Znów
musiał podziękować za to Lakszmi, bogini dobrobytu.
Ponownie zadzwięczał telefon, ale tym razem dzwoniła matka.
Rozpływając się ze szczęścia, zarzuciła syna gradem informacji.
- Wiesz, jaka ta Jamuna jest urocza? W czasie studiów
była prymuską, ale wcale nie zadziera nosa, taka jest skromna i miła, a
przy tym jaka piękna! Słuchaj, dzwonię, żeby cię zapytać, kiedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]