[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stary pirat na obrazie.
- Teraz wiem, jaki naprawdę jesteś - powiedziała. Peter
roześmiał się cicho.
- Potrzebowałaś sporo czasu, by stwierdzić, że w niczym
nie ustępuję staremu Silasowi.
Jean wpatrywała się w niego nieruchomym wzrokiem.
- Nigdy mnie nie kochałeś - szepnęła boleśnie. Wargi
zadrżały mu w złośliwym uśmiechu.
- Nie w ten romantyczny, czuły sposób, jaki dla ciebie
kojarzy się z miłością. Ja chciałem cię mieć, Jean. I żeby cię
zdobyć, byłem gotowy nawet udawać miłość. I miałbym cię,
gdyby los nie rzucił cię na drugi koniec świata. Już w czasie
naszego ostatniego lata wyrosłaś na cudowną dziewczynę,
tylko że o tym jeszcze nie wiedziałaś. Pragnąłem ciebie, Jean,
ale na swój własny sposób.
Jean nic nie odpowiedziała. Myślała o tym, jak wołała do
babki: Peter mnie kocha! I kiedy już będzie mężczyzną..."
Cóż," wtedy będzie kochał jak mężczyzna. Ale czy to
będzie odpowiedni mężczyzna dla ciebie, Jean?"
Sara Laird nigdy nie zapomniała swojego pytania, nawet
na pocztówce napisała, że Jean powinna podjąć właściwą
decyzję...
Patrząc na Petera w tym pustym pokoju, Jean nabrała
przekonania, że odpowiedz może być tylko jedna: nie. Peter
rzeczywiście nie był dla niej odpowiednim mężczyzną.
- Czy dlatego mnie unikałeś? - spytała w końcu.
Peter zaśmiał się drwiąco.
- Naturalnie. Moje podobieństwo do starego Silasa jest
uderzające. Nie da się zaprzeczyć, że się w niego wrodziłem.
We mnie skumulowały się wszystkie cechy Silasa. Wskazał
ręką na stół. Jean, skarbie, gdzie jest ostatnia pocztówka?
- Ostatnia...
- No już, Jean. chyba nie uważasz mnie za głupca. W
paczuszce musiało być sześć pocztówek. Co jest na tej
ostatniej? 1 co babka napisała na odwrocie?
Mówił tak spokojnie, że niewiele brakowało, by mu
odpowiedziała. Teraz jednak już wiedziała, jak bardzo Peter
podobny jest do starego Silasa, do tego łotra o ciemnych
oczach i włosach.
- Ta kartka była przeznaczona dla mnie.
- Ja mam do niej takie samo prawo - wtrącił szybko.
Roześmiał się. - A więc miałem rację. Szósta pocztówka
istnieje. I wskazuje, gdzie jest ukryty Caravaggio...
- Caravaggio... - wyjąkała zaskoczona Jean. - Co to ma
znaczyć?
Peter nawet nie próbował ukryć swojej pogardy.
- Jedynym obrazem, którego policja nie odnalazła, był
Caravaggio. Oni wiedzieli, że Harvey gdzieś go ukrył. Bo
widzisz, mój ojciec zwrócił się do właścicieli i chciał im
zwrócić obraz za pokazną sumę. Ale przed policją zaklinał się
na wszystkie świętości, że już go zniszczył. Nic mu nie mogli
zrobić. Jednak ja wiedziałem, że nie mówił prawdy.
Znalazłem ekspertyzę potwierdzającą autentyczność obrazu.
Wówczas był to gorący towar, ale jeśli Harvey ukryłby obraz
na kilka lat, to mógłby go pózniej sprzedać. Ojciec był gotów
czekać nawet dwadzieścia lat, gdyby to miało się okazać
konieczne. Peter wzruszył ramionami. Babka wiedziała, gdzie
on ukrył obraz. Usiłowałem to z niej wydobyć. Nawet kiedy
była już stara i chora, nie odwiedzałem jej. Miałem nadzieję,
że w końcu jednak zmięknie. Ale wiesz, jaka ona była -
ciągnął dalej Peter. - Wpadła na szalony pomysł, żeby kiedyś
zwrócić Caravaggia właścicielom. Mogłaby to zgłosić policji,
ale miała już dość kontaktów ze stróżami porządku
publicznego. Ja jednak wiedziałem, że w końcu komuś ten
obraz przekaże. I jej wybór padł na ciebie, moja droga Jean.
Byłaś ostatnim żyjącym i uczciwym członkiem rodziny
uśmiechnął się.
Jean spojrzała na niego. Usta miał rozciągnięte w
uśmiechu, ale twarz wykrzywiała mu nienawiść i wściekłość.
- Kiedy odbierałem ci dzisiaj ten kuferek, mogłem ci
ukręcić szyję, droga Jean. Ale jak zwykle postąpiłem głupio i
jeszcze raz pozwoliłem ci ujść z życiem.
- Ktoś mógłby cię zobaczyć - wyszeptała suchymi
wargami.
- Nie sądzę. Czekałem przed biurem Millera. Potem
widziałem, jak wychodzi ten Regan. Powiedział mi, że
wyjeżdża do Londynu. Ale musiałem mieć stuprocentową
pewność. Zadbałem o to, żeby przestał nam się narzucać.
Obojętnym gestem wyciągnął z kieszeni krótki, stalowy
pręt.
- Miał szczęście, że było mglisto. Uderzenie, jakie mu
zadałem, łatwo mogłoby go pozbawić życia.
Jean zawołała przerażonym głosem. Peter zaczął się do
niej zbliżać. Cofała się, aż natrafiła na masywny stół.
- Muszę być bogaty, Jean. Nie chcę być takim golcem jak
ojciec. I jeśli to będzie konieczne, nie cofnę się przed niczym.
Jego dłonie znów zacisnęły się na jej szyi. Jean próbowała
krzyczeć, ale nie mogła wydobyć z gardła żadnego dzwięku.
Jak przez mgłę usłyszała, że gdzieś w domu zatrzasnęły się
drzwi. Jakiś mężczyzna skoczył na Petera jak drapieżny kot i
uwolnił ją z jego rąk.
Ale Peter nie dał się obezwładnić. Wyrwał się z uchwytu
napastnika i pędem wybiegł z pokoju. Jean usłyszała, jak
samochód z piskiem opon wyjeżdża z podwórza...
- Jesteś ranna, Jean? - - Dominic czule przyciskał ją do
swojej piersi.
- A ty, Dominicu? Peter mówił, że usiłował cię zabić.
- Na szczęście trafił nie tego, co trzeba. Ale pomagając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]