[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Ten człowiek pisze, że wasza noc poślubna może być twoją ostatnią
spokojną nocą na tej ziemi.
- Kolejne pogróżki. W domku myśliwskim będziemy sami, z dala od
ludzi. Nie wiem, co robić. Sara tak cieszyła się na ten wyjazd do Szkocji.
- Kto wie, że jedziecie do Szkocji?
- Tylko rodzina. Nikomu innemu nie mówiłem o naszych planach.
- To znaczy, że będziecie bezpieczni. Posłuchaj, co zrobimy. .. - Charles
przedstawił przyjacielowi plan, a John słuchał uważnie, kiwając od czasu do
czasu głową.
Sara zauważyła, że John wyszedł z salonu. Dlaczego nie chciał jej
zdradzić, co go tak zmartwiło? Wolała najgorszą prawdę niż niepewność.
Czyżby żałował, że wzięli ślub? Nie, dość pytań i wątpliwości, powiedziała
sobie. John ją kocha.
Podeszła do prowadzących na taras drzwi i zobaczyła Johna i Charlesa
zajętych poważną rozmową.
- Pensa za twoje myśli - zażartowała Arabella, podchodząc do bratowej. -
Czemu jesteś taka zamyślona, kochanie?
- Charles i John rozprawiają o czymś z takim przejęciem... Pewnie o
interesach. - Wzruszyła ramionami i odwróciła się od drzwi. - Chyba goście
dobrze się bawią?
- Jestem tego pewna - odparła z uśmiechem Arabella. - Pamiętaj, że John
cię kocha. Reszta nie ma żadnego znaczenia. Uzbrój się w cierpliwość, a
zobaczysz, że wszystko dobrze się skończy.
- Tak, masz rację. Zawsze potrafisz podnieść mnie na duchu, Bello.
Chyba powinnam pójść na górę i przebrać się w suknię podróżną.
- Najwyższy czas. Twoja mama prosiła, bym ci przypomniała, że zaraz
wyruszacie. John chce wyjechać wcześnie, żebyście dotarli na miejsce przed
zmierzchem.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Idę zatem się przebrać, a potem pożegnam się z naszymi gośćmi. - Sara
pocałowała Arabellę w policzek i odeszła.
Tuż po niej w sypialni pojawiły się pani Hunter i Tilda. Zmiały się,
żartowały, komplementowały suknię podróżną, nie dając Sarze czasu na
ponure rozmyślania. Niepokój wrócił, gdy zeszła na dół i zobaczyła zasępioną
twarz Johna.
Najwyrazniej coś przed nią ukrywał. Dlaczego nie chciał wyjawić, co go
dręczy? Tak byłoby znacznie lepiej.
Rozdział dziewiąty
Kiedy powóz zaczął zwalniać, Sara wyjrzała przez okno, zdziwiona,
gdyż ujechali dopiero niewielki odcinek drogi, kilkanaście mil. Widać John
postanowił, że przenocują w gospodzie, przed którą się zatrzymali.
- Dlaczego stanęliśmy?
- Zmienimy powóz. Charles uznał, że tak będzie bezpieczniej na
wypadek, gdyby ktoś nas śledził. - John spochmurniał. - Mówił mi o
belladonie, którą ktoś ci przysłał. Jakiś chłopak ze wsi dostarczył paczkę. Nie
miał pojęcia, co znajduje się w środku. Dostał szylinga, żeby przynieść ją do
Hunter Manor. Nie potrafił opisać mężczyzny, który wręczył mu przesyłkę.
Dżentelmen", to wszystko, co był w stanie o nim powiedzieć.
- Dlatego byłeś zasępiony w kościele? Przejąłeś się tym, co usłyszałeś?
- Tak - przytaknął John. - To bardzo niemiłe zajście. Prawdziwe
szczęście, że to panna Redmond otworzyła pudełko i rozpoznała trującą
roślinę. Nie wiadomo, do czego by doszło, gdybyś sama rozpakowywała
prezenty. Zdecydował, że nie powie Sarze o kolejnym liście. Nie chciał
przysparzać jej zmartwień, poza tym potrzebował czasu, żeby zastanowić się
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
nad sytuacją. Charles był już absolutnie pewien, że Andrea miała kochanka;
może był nim ów tajemniczy żołnierz, którego widziano kilka razy we wsi, i to
on był autorem tych wszystkich listów z pogróżkami. John miał własną teorię.
Musiał ją jeszcze rozważyć i sprawdzić, czy się nie myli.
- Tilda to oddana przyjaciółka - zauważyła Sara. - Jest mi wdzięczna za
to, że opiekowałam się nią w czasie choroby i na swój sposób z kolei próbuje
opiekować się mną. Bardzo odważnie wyrażała swoje zdanie, kiedy mama
koniecznie chciała wydać mnie za księcia.
John przytaknął, ale spojrzenie miał nieobecne, zdawał się nie słyszeć, co
mówi żona, jakby myślami był gdzie indziej.
- Wygodnie ci, najdroższa? - zapytał, gdy przesiedli się do czekającego
na nich powozu. - Bagaże są już tutaj, zostały wysłane wcześniej. Jeśli ktoś
rzeczywiście nas śledzi, pogubi się, widząc powóz Charlesa, wracający do
majątku.
- Wygodnie mi, ale boję się o ciebie.
- Jestem pewien, że ten ktoś z czasem się znudzi. Poza tym jesteśmy
chronieni przez ludzi, którzy się na tym znają. Przepraszam cię za te przygody
rodem z powieści, ale twój brat uparł się: chciał uczynić wszystko, byśmy
mogli w pełni cieszyć się podróżą poślubną.
- Charles bardzo się o mnie troszczy. - Sara uśmiechnęła się. Postanowiła
sobie, że nie będzie myśleć o żadnych niemiłych niespodziankach. Jest żoną
Johna i nie dopuści, by cokolwiek zmąciło jej szczęście. - Masz rację,
kochanie. Ten ktoś po prostu chce nam dokuczyć. Znudzi mu się w końcu i
zostawi nas w spokoju.
Sara wstała z łóżka, podeszła do okna i spojrzała na księżyc, który
właśnie wyłonił się zza chmur i świecił prosto w okno.
Wieczorem nie zaciągnęli zasłon, ponieważ domek myśliwski znajdował
się z dala od ludzkich siedzib. Spędzali tu już drugą noc i Sara nigdy nie czuła
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
się szczęśliwsza. Nie marzyła nawet, że z Johnem może być tak wspaniale.
Gdy pierwszej nocy wziął ją w ramiona, zapomniała o wszystkich swoich
lękach. Tak, bez wątpienia jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie, uznała,
spoglądając na gałęzie drzew, lekko kołyszące się na wietrze. W Szkocji było
trochę chłodniej niż w rodzinnym Yorkshire, ale to jej nie przeszkadzało. Miej-
sce okazało się magiczne: majestatyczne góry, srebrzące się w świetle jeziora,
tak ją oczarowały, że odniosła wrażenie, iż znalazła się w zaczarowanym,
bajkowym świecie.
Miała okazję i czas poznawać męża i z każdą chwilą kochała go coraz
bardziej. Przeszłość zostawiła wreszcie za sobą, dokonywała się w niej
przemiana, stawała się kim innym. Nie była już niewinną panienką, która nic
nie wie o tajemni- cach alkowy, lecz kobietą, odkrywającą własną zmysłowość
w ramionach kochanka. John był delikatny i rycerski, taki,za jakiego zawsze
go uważała, ale był też cudownym kochankiem, który zaskakiwał ją siłą swej
namiętności.
Właśnie się obudził, usiadł w pościeli i poszukał wzrokiem żony.
- Coś nie tak, kochanie? - zapytał, po czym wstał, podszedł do Sary,
objął ją i pocałował w kark. - Nie możesz spać?
- Obudziłam się i zobaczyłam, że księżyc świeci prosto w okno - odparła,
opierając się na jego piersi. - Zapomnieliśmy zaciągnąć story.
- Mieliśmy co innego w głowie. - John przytulił policzek do policzka
Sary, a ona odwróciła się ku niemu, nastawiając usta do pocałunku. - Wybacz
mi, najdroższa, ale zachowuję się jak ktoś śmiertelnie wygłodniały, kogo
zaproszono na ucztę...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]