[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak że musieli się jąć przemocy aż do zupełnego obezwładnienia burzycieli porządku,
zaś Hiszpanie postępowali potem z nimi uczciwie. Niebawem zalali wyspę ludożercy,
a odparto ich i wystraszono dopiero po upartych walkach. Następnie pojechało pię-
ciu kolonistów na stały ląd i przywieźli jedenastu czerwonoskórych mężczyzn i pięć
kobiet. Te pięć kobiet wzięli oni sobie za żony i obecnie ludność wyspy wzrosła
o dwadzieścioro dzieci.
Przeżycia i przygody kolonistów w ciągu tych lat dziesięciu były tak liczne i uroz-
maicone, że można by o tym napisać książkę obszerniejszą jeszcze niż niniejsza, nie
wdaję się w to jednak, ponieważ chcę spisać tylko dzieje własnego życia.
Rozdałem własnoręcznie pomiędzy kolonistów broń i zapasy, czym im sprawiłem
wielką radość. Osadziłem również dwu nowych kolonistów, cieślę i kowala, którzy
się przyłączyli w Anglii do mojej wyprawy.
Potem rozdzieliłem całą zdatną pod uprawę przestrzeń na określone części i osa-
dziłem na nich każdego kolonistę z osobna, stosownie do życzeń i potrzeb, jakie który
wyraził. Zachowałem sobie jednak prawo własności całej wyspy.
Atkins i towarzysze jego stali się z biegiem czasu ludźmi statecznymi i rozsądnymi.
Przewaga Hiszpanów wyszła im na korzyść, a spokojne usposobienie i obyczajne ich
życie oddziałały w końcu na zdziczałych marynarzy.
Dałem Atkinsowi Biblię, którą przyjął ze szczerą wdzięcznością. Posłałem mu
potem i towarzyszom jego z Anglii kilka byków, krów i świń, które się rychło bardzo
rozmnożyły.
Nadszedł czas rozstania. Zebrałem raz jeszcze wkoło siebie mieszkańców wyspy,
zaleciłem im, by żyli bogobojnie i pracowali wytrwale, a potem pożegnałem się z nimi.
Piętaszek nie chciał się jednak rozstawać z ojcem, tak że musiałem zezwolić, by
zacny ten chłopak zabrał starca do Anglii, gdzie, jak sądził, mieszkać muszą bogowie.
Robinson Crusoe
74
Ale los zaoszczędził mu tego rozczarowania, zmarł w drodze, znalazł swój grób
w oceanie, a kochający syn żałował go długo.
Opuściłem wyspę ze smutkiem, a jednak radowała mnie świadomość, że postą-
piłem z jej mieszkańcami jak przystało człowiekowi i chrześcijaninowi.
Dzień odjazdu przypadł na 6 maja 1694 roku.
Skierowaliśmy się ku południu, do Brazylii, gdzie znalazłem plantacje moje w peł-
ni rozkwitu.
Pod koniec roku wróciłem do ojczyzny.
Tutaj, jak sądzę, dożyję reszty dni żywota mego. Sądząc po licznych siwych nit-
kach we włosach mego Piętaszka oraz innych oznakach, widzę, że jestem starcem,
który stoi już niedaleko bram wieczności. Tam to właśnie skieruję się w ostatniej
mojej podróży.
Koniec.
Robinson Crusoe
75
[ Pobierz całość w formacie PDF ]