[ Pobierz całość w formacie PDF ]
potrwa długo. Potrzebuję cię tutaj.
- Już to zrobiłem, Nonno. Chcę spędzić te dni z tobą.
Marco westchnął głośno.
- Z dnia na dzień tracę siły... Dziękuję, że przywiozłeś Isabellę. Nie możemy jej zostawić na pastwę
losu!
- Zadbam o to, żeby już nigdy nie została bez rodziny - zapewnił Dante.
Jenny nie mogła powstrzymać się od komentarza.
- Nie trzeba. Daję sobie sama radę - powiedziała marszcząc czoło. - Nie przyjechałam tu po pomoc.
Starzec uniósł brwi, nieco zaskoczony jej wypowiedzią.
- Dlaczego więc przyjechałaś, Isabelło?
- Dlatego, że... -Dante mnie do tego zmusił. Nie mogła jednak tego powiedzieć. - Chciałam się
dowiedzieć, skąd pochodzi mój ojciec. Dante opowiedział mi, dlaczego go wygnałeś ze swojego
życia. To musiało być dla niego straszne. Na pewno dręczyły go wyrzuty sumienia z powodu tego, że
doprowadził do śmierci matki. Myślę, że przez całe
74
EMMA DARCY
życie chciał siebie za to ukarać. Ciężko pracował. Zył z dala od ludzi. Był jednak dobrym człowie-
kiem, dobrym mężem i ojcem. Możesz być z niego dumny.
Jenny nie miała pojęcia, skąd biorą się w jej ustach te słowa. Pewnie z tego, co opowiadała jej Bella. O
swoim dzieciństwie na farmie na zachód od Queensland. Dodała też coś od siebie: swoją opinię na
temat rodzinnych tragedii Rossinich.
Jej słowa sprawiły, że Marco zapadł się w sobie. Zamknął oczy i zbladł.
- Nonno, Isabella nie chciała sprawić ci przykrości - powiedział Dante, nachylając się do dziadka.
Powieki starca powoli się uniosły.
- Chłopcze, ona tylko powiedziała to, co sam myślę na ten temat. Od momentu, kiedy dowiedziałem
się o śmierci Antonia i jego żony... - Spojrzał na Jenny. - Kierowała mną złość i żal. Kochałem swoją
żonę nad życie. Wierzę w to, co mówisz, Isabello. Antonio również kochał swoją matkę. Dał ci imię
na jej cześć.
Dante nie wspomniał jej o tym. Wnet zrozumiała, do kogo porównywał ją Marco tuż po tym, jak ją
ujrzał,
- Spodziewałeś się ujrzeć ją we mnie - powiedziała.
- Tak. Antonio przypominał ją z wyglądu. Myślałem więc, że... - Spuścił wzrok, nieco zażenowany.
WIZYTA NA CAPRI
75
- W akcie urodzenia mam wpisane: Isabella, lecz wszyscy od zawsze mówili na mnie Bella
- powiedziała Jenny, aby odciąć się od skojarzeń z kobietą, którą Marco kochał i stracił. Przez to czuła
się bowiem jeszcze większą oszustką.
- Bella... - powtórzył dziadek miękkim głosem.
- Pasuje do ciebie to imię. Jesteś rzeczywiście piękna. Twoja matka z pewnością też była piękną
kobietą.
Jenny oblała się rumieńcem. Wiedziała, że to niezasłużony komplement. Przecież jej piękno" to
sztuczny twór sztabu specjalistów dyrygowanych przez Dantego.
- Czy masz jakieś fotografie swoich rodziców? Jenny potrząsnęła głową. Odpowiedziała to, co
mówiła jej Bella.
- Nie. Kiedy miałam osiemnaście lat, spłonął nasz dom na farmie. Cały nasz dorobek, wszystkie
pamiątki. Nic nie ocalało.
- Biedactwo. Nie masz szczęścia w życiu...
- mruknął Marco.
Zaczynała lubić Marca Rossiniego. Nie wydawał się okrutnym tyranem, rządzącym silną ręką, cheł-
piącym się swym bogactwem. Wyglądał jak łagodny staruszek, żałujący popełnionych przez siebie
błędów.
Jenny upiła trochę soku. Przygotowywała się na kolejną rundę pytań. Dostrzegła kątem oka, że Dante
patrzy na nią z podziwem. Widać było, że jest zadowolony z jej występu". Poczuła ulgę, jako że
76 EMMA DARCY
wcale nie była pewna swoich odpowiedzi, skleconych naprędce z własnych odczuć oraz strzępków
informacji od Belli.
- Skoro zamieszkałaś w Małej Wenecji, spodziewałem się, że Antonio zdradził ci część rodzinnej
historii. A mimo to mówisz, że nie słyszałaś
o nas ani słowa - powiedział Marco.
- Ojciec nigdy nie wspominał o swojej rodzinie
- odparła Jenny, zdając się w pełni na intuicję.
- Zapytałam go, skąd mamy włoskie nazwisko. Powiedział, że to stare weneckie nazwisko. Jego
rodzina stamtąd pochodziła, lecz kiedy ją stracił, wyemigrował do Australii. Mówił, że powinnam
myśleć o sobie jako o obywatelce Australii - powiedziała, unosząc dumnie głowę. - I rzeczywiście,
jestem Australijką.
Staruszek przytaknął.
- To wspaniały kraj. Jakiś czas bawiłem w Sydney, kupując nieruchomości oraz budując nasz hotel
i forum. To piękne miasto.
- Tak, uwielbiam Sydney - powiedziała Jenny z naciskiem, aby zaznaczyć, że za żadne skarby nie
zrezygnuje z życia w swojej ojczyznie. - Po śmierci rodziców przeniosłam się tam. Znalazłam Małą
Wenecję i...
- I przypomniałaś sobie, że twój ojciec pochodził z Wenecji? - zapytał Marco.
- Tak, poczułam się tam... trochę jak w domu. Podobało mi się to miejsce. Pełne ludzi, kolorów, sztuki.
Zawsze kochałam rysować. W pewnym mo-
WIZYTA NA CAPRI 77
mencie spotkałam przyjaciółkę, również miłośniczkę sztuki. Poprosiłam ją, by zamieszkała razem ze
mną. Ona też była sierotą. Byłyśmy jak siostry.
Z każdym słowem Jenny czuła, że w jej oczach zbierają się łzy.
- A potem ją też straciłam...
Spuściła głowę. Nie mogła już tego znieść. Bella powinna tu być, a nie ona. Jenny Kent nikogo nie
obchodzi. A Bella była dla niej taka dobra! Zasługiwała na wszystko co najlepsze w życiu. Być może
w głębi serca tęskniła za swoją włoską rodziną...
Jenny znowu zaczęła ją opłakiwać. Nie mogę tego robić. Nie jestem tobą... To było nie fair. A mimo
to, nie miała wyjścia. Musiała przez to przejść, aby przeżyć. Musiała odegrać rolę Belli dla dziadka.
Dopiero wtedy Dante zwróci jej wolność.
- Teraz masz nas - pocieszył ją Marco. Spojrzała na niego smutnymi oczami.
- Nie... Dla mnie to jest jak bajka, panie Rossini. To wszystko wydaje mi się nierealne. Nie jestem
częścią tego świata - powiedziała z głębi serca.
Dante poruszył się na krześle. Był zaalarmowany. Jenny czuła na sobie jego palące spojrzenie.
- Cierpliwości, moje dziecko - odparł dziadek ze zrozumieniem. - Wiem o wypadku. Całe twoje życie
to pasmo tragedii. Teraz jeszcze dochodzisz do siebie po wypadku. Niech ta wizyta na Capri będzie
dla ciebie częścią rekonwalescencji. Przy okazji poznamy się lepiej...
78 EMMA DARCY
Poczuła przypływ paniki. Ciągnąć te kłamstwa i oszustwa dzień w dzień, przez wiele tygodni? To
przekraczało jej możliwości!
- Ale przecież pan umiera - rzuciła nagle. Miała nadzieję, że Marco zrozumie, iż dla niej nie jest i nie
może być to miła wizyta, wczasy wypoczynkowe.
- Dante za wszelką cenę chciał mnie tu ściągnąć. Przyjechałam, wiedząc, że jest pan śmiertelnie cho-
ry... Zrobiłam to tylko dlatego.
Dante wciągnął głośno powietrze, zszokowany słowami Jenny. Chciał coś powiedzieć, zainterwe-
niować, lecz dziadek uniósł rękę, uspokajając go.
- Nie jestem dzieckiem, Dante. Doskonale rozumiem Bellę. Po co miałaby chcieć się zaprzyjazniać z
umierającym starcem?
- Ponieważ jesteś jej dziadkiem! - odparł Dante, zły na Jenny.
Jenny aż zadrżała, słysząc grzmiący głos Dantego.
- Dziadkiem, który przez całe życie był nieobecny w jej życiu i nic dla niej nie zrobił - powiedział
Marco, ganiąc siebie. W jego głosie pobrzmiewała pogarda. Zwrócił się do Jenny łagodnym tonem:
- Nie wątpię, że Dante użył wszelkich środków, by nakłonić cię do tej wizyty. Sama pewnie się do
tego nie rwałaś.
Jenny z uprzejmości nie przytaknęła.
- Antonio był moim synem. Był wielce obiecującym chłopcem. Mogę ci o nim długo opowiadać...
- powiedział tęsknym głosem. - Jeśli tego chcesz.
WIZYTA NA CAPRI 79
[ Pobierz całość w formacie PDF ]