[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobna do Davida zauważyła Pilar.
I trochę do Alfreda dodał Stephen.
Dziedziczność to ciekawa rzecz. Simeon Lee i jego żona należeli do diametralnie
różnych typów. Większość dzieci odziedziczyła rysy po matce. Proszę spojrzeć tutaj,
mademoiselle.
Poirot wskazał na portret może dziewiętnastoletniej dziewczyny o złotych włosach i
wielkich, roześmianych, niebieskich oczach. Te same kolory, co na obrazie żony Simeona, ale
z tej twarzy bił wigor i werwa, których w tamtej próżno by szukać.
Och! westchnęła donośnie Pilar.
Zarumieniła się i sięgnęła pod bluzkę po medalion na złotym łańcuszku. Pokazała
Poirotowi tę samą roześmianą buzię.
Moja matka.
Poirot oglądał z zainteresowaniem. Na drugiej stronie medalionu znajdował się portret
młodego, czarnowłosego mężczyzny o szafirowych oczach.
To pani ojciec?
Tak, to mój ojciec. Jest piękny, prawda?
O tak. Chyba jednak niewielu Hiszpanów ma niebieskie oczy, señorita?
Na północy to się zdarza. Mój ojciec mógł je odziedziczyć po matce, która była
IriandkÄ….
A więc płynie w pani krew hiszpańska, irlandzka i angielska, a także odrobina
cygańskiej. Wie pani, co sobie myślę, mademoiselle? Z tak bogatym dziedzictwem pani może
być groznym przeciwnikiem Poirot patrzył na nią z respektem.
Bardzo groznym! roześmiał się Stephen. Pamięta pani naszą rozmowę w
pociągu. Filar? Powiedziała pani, że wrogów pozbyłaby się pani, podrzynając im gardła&
Zamilkł nagle, bo zrozumiał poniewczasie wagę swoich słów.
Herkules Poirot szybko skierowaÅ‚ rozmowÄ™ na inne tory. Ach, señorita,
przypomniałem sobie o jednej sprawie. Muszę panią prosić o paszport. Mojemu przyjacielowi
inspektorowi potrzebny jest ten dokument. Wie pani, to sÄ… takie przepisy policyjne dotyczÄ…ce
obcokrajowców, niemądre niewątppliwie, uciążliwe, ale trzeba się do nich zastosować. A, z
prawnego punktu widzenia, jest pani cudzoziemkÄ….
Mój paszport? Pilar uniosła brwi. Zaraz przyniosę. Mam go w pokoju.
Wszyscy troje podeszli do schodów. Tuż nad nimi znajdowały się drzwi do pokoju
Pilar. Dziewczyna weszła do środka, a Poirot ze Stephenem pozostali przy schodach.
Ale głupiec ze mnie. Wyrwałem się z tą rozmową z pociągu. Trzeba było się
ugryzć w język.
Poirot nie odpowiadał. Stał z przekrzywioną głową, jakby nadstawiał ucha.
Ci Anglicy mają fioła na punkcie wietrzenia. Panna Estravados też to wyssała z
mlekiem matki.
SkÄ…d pan wie?
Wczoraj było ciepło i słonecznie, ale dzisiaj jest bardzo mroznie, choć nie ma
szronu. I co robi panna Estravados w taki ziąb? Wietrzy. Nie słyszał pan, jak energicznie
otwierała okno?
Nagle z pokoju dobiegł jakiś okrzyk po hiszpańsku, a po chwili w progu ukazała się
nieco skonsternowana Pilar.
Ale ze mnie niezdara! Torebkę miałam na parapecie i kiedy ją przetrząsałam,
paszport wypadł mi za okno. Leży w trawie. Polecę na dół.
Ja pani przyniosę ofiarował się Stephen, ale Pilar już przefrunęła koło niego,
krzycząc: Nie, to wszystko przez tę moją niezręczność! Idzcie z panem Poirotem do
salonu. Zaraz tam będę.
Stephen Farr chciał ruszyć za nią, ale Poirot ujął go za ramię i powiedział:
Chodzmy tędy.
Przeszli korytarzem aż do głównych schodów.
Chciałbym pozostać z panem jeszcze chwilę na piętrze. Udamy się na miejsce
zbrodni. Pragnę pana o coś zapytać.
Szli korytarzem w stronę pokoju Simeona Lee. Po lewej minęli niszę z dwiema
marmurowymi statuami dorodnych nimf, szczelnie otulonymi w draperie, by nie obrazić
wiktoriańskiej moralności.
W nocy mogą człowieka niezle nastraszyć mruknął Farr. Wydawało mi się,
że były trzy, kiedy biegłem tędy przedwczoraj, tego fatalnego wieczoru. A teraz są dwie!
Obecnie wyszły z mody, ale swego czasu trzeba było za nie sporo zapłacić. Myślę,
że nocą lepiej wyglądają.
Tak, widać tylko białe, pobłyskujące sylwety.
W nocy wszystkie koty sÄ… czarne! mruknÄ…Å‚ Poirot.
W pokoju zastali inspektora Sugdena. Klęczał obok sejfu i oglądał jakieś detale przez
szkło powiększające.
Ten sejf otworzono kluczem powiedział Sugden.
Otwierający znał szyfr cyfrowy. %7ładnych śladów.
Poirot szepnął mu coś do ucha. Policjant kiwnął głową, podniósł się z klęczek i
wyszedł z pokoju.
Stephen Farr wypatrywał się w pusty fotel Simeona Lee. Zmarszczył brwi, na
skroniach wystąpiły mu żyły.
Ponury widok, co? spytał Poirot.
Dwa dni temu siedział tu żywy, a teraz& Panie Poirot, mówił pan, że chce mnie o
coś zapytać?
A tak. Pan był, zdaje się, pierwszą osobą, która dotarła pod drzwi tego pokoju
przedwczoraj wieczorem?
Ja byłem pierwszy? Nie pamiętam. Nie, myślę, że któraś z pan była pierwsza.
Która?
Albo żona pana George a, albo żona pana Davida. Wiem, że obydwie były tu
bardzo szybko.
Pan nie słyszał krzyku, zdaje się tak pan zeznawał?
Chyba nie słyszałem. Ktoś krzyczał, ale chyba na parterze.
Nie słyszał pan takiego krzyku?
Poirot odchylił głowę do tyłu i nagle wrzasnął okropnie. To było tak niespodziewane,
że Farr odskoczył do tyłu i mało brakowało, a byłby upadł.
O rany, chce pan, żeby wszyscy umarli ze strachu? Nie, niczego podobnego nie
słyszałem! Cały dom pan postawił na nogi. Pomyślą, że znowu kogoś zamordowali!
Poirot wyglądał na zakłopotanego.
Racja& mruknął. To chyba był głupi pomysł.
Chodzmy stąd czym prędzej.
Wyszedł pospiesznie z pokoju. Pod schodami głowy zadzierali już Lydia z Alfredem,
George wynurzył się z biblioteki i dołączył do nich, a Pilar biegła z paszportem w ręce.
To nic, nic się nie stało! zawołał Poirot. Proszę się nie niepokoić. Zrobiłem
tylko mały eksperyment. Już po wszystkim.
Alfred wyglądał na zdenerwowanego, a George był oburzony. Poirot zostawił
Stephena, który musiał się za niego tłumaczyć, a sam ruszył korytarzem na drugi koniec
domu. Inspektor Sugden wyszedł ku niemu z pokoju Pilar.
Eh bien?17 spytał Poirot.
Sugden pokręcił głową.
Nic. Cisza.
17
fr. I co?
V
A więc zgadza się pan, Poirot? spytał Alfred Lee.
Ręce mu się trzęsły, a łagodne brązowe oczy błyszczały z ekscytacji. Trochę się jąkał.
Lydia patrzyła na niego z obawą.
Pan nie wie& pan sobie nnnie wyobraża& co to dla& dla mnie zna& znaczy.
Pan mnie zapewnił, że wszystko starannie przemyślał i tylko dlatego propozycję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]