[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieszczęście, a lata spędzone w Afryce nauczyły go ufać przeczuciom.
Stephanie wróciła godzinę temu. Powiedziała, że jest
wyczerpana i poszła prosto do łóżka.
Był zawiedziony, bo liczył na wspólny wieczór. Cały dzień o
niej myślał i tęsknił za nią.
Wiercił się niespokojnie, poprawiał poduszkę, odkrywał się, by
zaraz przykryć. Zamierzał nawet wstać i popracować, ale nie chciał
przeszkadzać Stephanie. Zaskoczony zauważył, że o czymkolwiek
teraz myśli, zawsze zastanawia się, czy jej się to spodoba.
Zdenerwowany usiadł na łóżku i opuścił nogi na podłogę. Nie
wiedział, co się z nim dzieje. Skarcił się w duchu. Teraz powinien
skoncentrować się wyłącznie na projektowaniu. Praca to było całe
jego życie. Kobiety stanowiły tylko wesoły przerywnik. A
przynajmniej tak było do czasu poznania Stephanie.
Zaskoczony swoim odkryciem, opadł ponownie na łóżko. Wlepił
wzrok w sufit i długą chwilę leżał bez ruchu.
94
RS
Nagle wydało mu się, że słyszy płacz.
- Stephanie? - zawołał.
Zerwał się z łóżka i otworzył drzwi sypialni. Nasłuchiwał przez
chwilę. Tym razem do jego uszu dobiegł rozpaczliwy szloch i
zduszony krzyk.
- Nie! Proszę, nie!
Włosy zjeżyły mu się na głowie. Kiedy się tu wprowadził, kilka
razy zdarzało się mu słyszeć dziwne odgłosy dochodzące z sypialni
Stephanie, jakby śniły się jej koszmary. Nigdy nic w tej sprawie nie
zrobił, zresztą od pewnego czasu wszystko się uspokoiło. Ale teraz
musiał zareagować. Wspomnienie blizn na jej plecach nie dawało mu
spokoju. Z bijącym sercem pobiegł do jej sypialni.
- Stephanie, skarbie, obudz się. Leżała skulona na łóżku.
Podbiegł i przytulił ją. Zareagowała gwałtownie, próbując go
odepchnąć.
- Stephanie, to ja, Daniel - uspokajał ją łagodnie. -Obudz się,
proszę. Jesteś już bezpieczna.
Minęła dłuższa chwila, nim otrząsnęła się z sennego koszmaru.
Dopiero gdy się rozbudziła, zrozumiała, że to był tylko sen i wtuliła
się mocno w Daniela. Drżała i od^ dychała ciężko.
Po pewnym czasie uspokoiła się nieco. Daniel odgarnął kosmyk
mokrych włosów z jej czoła i delikatnie ją pocałował.
- Co ci się śniło?- zapytał łagodnie. Wiedział, że jeśli wyrzuci to
z siebie, zrobi się jej lżej.
- To był jakiś koszmar - wyszeptała tylko.
- Co takiego?
95
RS
Wytarła oczy brzegiem prześcieradła, westchnęła i powiedziała:
- Dziś wydarzyło się coś strasznego. Zadzwonił adwokat mojej
rodziny.
Daniel milczał.
- Mój ojciec zmarł dwa tygodnie temu dokończyła
beznamiętnym głosem. - A ja dowiedziałam się o tym dopiero dziś.
Jeszcze niedawno taka informacja nie zrobiłaby na Danielu
specjalnego wrażenia. Sam do niedawna nie miał ojca. Teraz jednak,
kiedy nawiązał kontakt z Johnem, pojęcie rodziny zaczęło nabierać
dla niego nowego sensu.
- Bardzo mi przykro, kochanie. - Pragnął ją przytulić, ale tym
razem się oparła.
- Muszę jechać do Kolorado - powiedziała.
-Tak od razu?
- Najlepiej jutro - potwierdziła. - Nie chcę tam wracać, ale
sytuacja tego wymaga.
Daniel spojrzał na nią z niepokojem.
- Czy on tam jest? Twój były chłopak?
- Brett? Nie, już nie.
Poczuł ulgę. Co za szczęście, w przeciwnym razie Stephanie nie
byłaby bezpieczna. Zauważył, że znowu cała się trzęsie. Nie był
pewien, co powinien i co może zrobić. Na ile może się zaangażować.
-Jesteś roztrzęsiona. Chodz do mnie, przytulę cię -szepnął.
Wreszcie przestała się opierać. Pozwoliła, by jego silne ramiona
objęły ją.
96
RS
Daniel położył się na plecach, pociągając ją za sobą. Delikatnie
gładził jej potargane włosy.
- Pojedz ze mną, proszę - wyszeptała nagle. - Nie poradzę sobie
sama.
Poczuł, jak strach ściska mu gardło. Nie był pewien, czy dobrze
usłyszał. I nie miał przekonania, czy chce wiedzieć.
- Proszę. Potrzebuję cię - szeptała Stephanie. - Potrzebuję twojej
siły. Kocham cię. Musisz to wiedzieć. Kocham i chcę, żebyś tam ze
mną był.
Daniel zesztywniał. Stephanie go kocha? Tylko nie to, pomyślał
przerażony. Ubrana jedynie w cieniutką piżamę leżała wtulona w jego
ciało, ale on po raz pierwszy nie czuł żadnego podniecenia. Chciał jak
najszybciej uciec. Wiedział, że to tchórzostwo z jego strony, ale tak
właśnie działało na niego słowo miłość".
- Stephanie, skarbie, posłuchaj mnie. - Przekręcił się na bok i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]