[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziemy sami, jednak ta twoja suknia, twój widok, tak mnie
poruszyły, że...
Zerknęła, spłoszona.
A on mówił dalej.
- Czuję, że wiele nas łączy, Merri Davis. Nigdy w życiu nie
było mi do nikogo tak blisko, jak do ciebie. Nikomu tak nie
ufam, jak tobie. Dlatego - poprawił krawat - dlatego pro
szę cię, w tej chwili, żebyś za mnie wyszła. Merri, bądź moją
partnerką, żoną... i matką moich dzieci.
Wydała z siebie cichy okrzyk, próbując cofnąć rękę.
Tyson przytrzymał jej dłoń.
- Powiedz coś - poprosił. - Dlaczego milczysz?
Spuściła oczy, nie wiedząc, co począć. Jak go nie urazić, nie
zranić? Nie może mu teraz odpowiedzieć ani „tak", ani „nie".
Zerknęła z ukosa.
- No więc... Ale my się przecież znamy tak krótko. Chy
ba za krótko.
Chwycił ją w ramiona i z pasją pocałował. Czuła, że tym
pocałunkiem chce wyrazić coś więcej niż namiętność. Że za
warł w nim całego siebie, to, co ma w sercu, w duszy.
- Za krótko? - W jego spojrzeniu był ogień. - Za krótko?
Naprawdę nie czujesz czegoś, co czekało w nas gotowe od
dawna, od zawsze?
Zacisnęło jej się gardło. Tyse miał rację: czuła to coś,
o czym mówił. Łzy stanęły jej w oczach.
A jednak pokręciła głową.
- Dlaczego zaprzeczasz! - potrząsnął nią. - Przecież wiem,
że mnie kochasz. Ja to wiem.
czytelniczka
Teraz już oboje mieli łzy w oczach.
- Powiedz to - przycisnął ją do piersi. - Powiedz, że mnie
kochasz...
Nie było sensu kłamać, przynajmniej nie w tej sprawie.
- Kocham cię - skinęła głową. - Tak, ale...
Ledwie to usłyszał, znów opadł ustami na jej usta. Długo
ją całował, do utraty tchu.
- Nic więcej nam nie trzeba, Merri - szepnął. - Miłość po
kona wszystko. Ona jest najważniejsza.
- No nie wiem... - uwolniła się od jego objęć i cofnęła na
drżących nogach. - Bo jest coś, Tyse, co powinieneś o mnie
wiedzieć...
- Ćśś, kochana. Cokolwiek zdarzyło się w twej przeszłości,
dziś nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, co jest teraz.
Wyciągnął rękę i kciukiem starł ślady łez z jej policzków.
- Pogadamy o tym więcej później, jeśli tak bardzo chcesz.
Może wieczorem, po pokazie? A teraz - uśmiechnął się - te
raz przyzwyczajajmy się do tego, że się nawzajem kochamy.
Bo i ja cię serdecznie kocham, Merri. I bardzo chcę, żebyś
została moją żoną.
Westchnęła, rozglądając się dokoła nieprzytomnym wzro
kiem. .. Co za dzień... Błogosławiony i przeklęty. Czuła ulgę,
mogąc liczyć na wyrozumiałość Tyse'a, zarazem gardziła so
bą, że tak długo zwlekała z powiedzeniem temu mężczyźnie
prawdy.
Bo kimże ona jest? Oto stała się bardzo podobna do włas
nej matki. Jest fałszywa jak ona, jak Arlene Davis-Ross. I do
padł ją ten sam los - a zdawało się, że będzie można go unik
nąć, uciec od niego. Przez słabość charakteru i zamiłowanie
czytelniczka
do wygody zwodzi oto człowieka, który zasługuje wyłącz
nie na uczciwość... O, przeklęty los. Dlaczego nie można
umknąć przed jego wyrokami?
- No dobrze - powiedziała cicho. - Więc odłóżmy tę roz
mowę na wieczór. Ale wtedy...
- Wtedy długo sobie pogadamy i opowiemy sobie
wszystkie nasze sekrety - uśmiechnął się Tyse. - Będzie
my się obejmowali, kochali i bez końca gadali. Choćby do
białego rana.
Cóż za piękne rzeczy jej obiecywał. Ona też chciałaby mu
obiecać coś pięknego, ale jak nie być gołosłowną? Nie umie
przecież robić cudów, nie ma czarodziejskiej różdżki. Gdyby
taką miała, machnęłaby nad sobą ze dwa razy i przeistoczyła
się w kogoś, kim Tyse chciałby, żeby była. Stałaby się tą ko
bietą, którą w niej widział. Byłaby kimś naprawdę godnym
miłości i szacunku.
Pociągnęła nosem, pozwalając mu się obejmować i gła
dzić po włosach. Jaka szkoda, że prawdziwe czary nie istnie
ją na tym świecie.
Passionata Chagari wytarła nos i zaczęła cicho kląć nad
swą kryształową kulą. Czy magiczny dar jej ojca miał być
ostatecznie poniechany? Dlaczego ten młody Steele do dziś
nie tknął zaklętego zwierciadełka? Gdyby do niego zajrzał,
wiedziałby już wszystko o swym losie, zdołałby się przyzwy
czaić do tego, co go czeka.
Kryształową kulę zasnuła mgła, a Passionata wzniosła
oczy w górę, ku niebu, z którego powinien był na nią spo
glądać ojciec.
czytelniczka
- Przecież wiesz, że nie mogę ich do niczego zmusić - po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]