[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyzną. Leżał na plecach, a z jego brzucha krew spływała na ziemię. Matt
sięgnął po swoją torbę lekarską i skrzynkę z lekami.
Trzymaj. Podał Kellie leki w chwili, gdy podszedł do nich właściciel
farmy, Jack Dennis.
To Brayden Harrison, jeden z pomocników. Jack był blady jak ściana.
Nie widział szarżującego buhaja, a jak się odwrócił, buhaj wziął go na rogi i
cisnął nim o ziemię. Doktorze, to wygląda fatalnie.
Kellie podejrzewała, że obawy Jacka mogły być uzasadnione, a z wyrazu
twarzy Matta wywnioskowała, że i on myśli podobnie. Brayden leżał na
plecach, nieprzytomny. Ledwie oddychał, kałuża krwi się powiększała, a z
rozprutego brzucha wylewały się jelita.
Matt, już w okularach ochronnych i rękawiczkach, przyklęknął przy
rannym.
Jack, wezwałeś samolot?
Tak. Joan zadzwoniła po nich zaraz po tym, jak dowiedziała się, że
pojechałeś do chorego w Romie.
Wyślij kogoś do domu. Niech powie Joan, żeby jak najszybciej ich tu
skierowała. Uznam to za cud, jak on przeżyje. Zwrócił się do Kellie.
Nakładaj rękawiczki i ustabilizuj mu kark, jak będę go intubował.
Okazało się, że jaskrawe słońce uniemożliwia mu użycie laryngoskopu.
Jack, potrzymaj mu tę płachtę nad głową tak, żeby zasłonić słońce,
żebym widział jego gardło.
Gdy pacjent został zaintubowany, Matt sięgnął po worek ambu. Nie miał
do dyspozycji tlenu, wyłącznie powietrze.
Ja się zajmę oddychaniem, a ty nałóż mu kołnierz polecił Kellie.
58
RS
Potem poinstruował ją, jak działa worek ambu, a sam opukał i osłuchał
rannego.
Moim zdaniem to krwiak opłucnej orzekł.
Rozciął nożyczkami i tak podartą już koszulę robotnika, odsłaniając
poszarpaną ranę po prawej stronie podbrzusza, z której zwisała pętla jelit i
ciekła stróżka ciemnej krwi. Wepchnął jelito do jamy brzusznej, po czym
nałożył wielowarstwowy opatrunek, mocując go plastrem. Następnie podał
nieprzytomnemu litr roztworu soli fizjologicznej.
Jack, ściśnij ten worek mocno, żeby wypchnąć płyn
polecił właścicielowi farmy, wręczając mu zestaw kroplówkowy.
Sanitarka już leci poinformował ich robotnik, wróciwszy od Joan.
Powinna tu być za dziesięć minut.
Okej. Matt kiwnął głową, bo akurat podłączał drugą kroplówkę, którą
przekazał jednemu z gapiów.
Miał w zapasie jeszcze dwa worki z płynem fizjologicznym, co powinno
wystarczyć do przylotu ratowników. Krwawienie ustało.
Teraz pozostaje nam podtrzymywać oddychanie i krążenie, dopóki nie
przybędzie profesjonalny sprzęt. Kellie, przejmę od ciebie oddychanie, a ty
sprawdz parametry.
Przytaknęła, pełna podziwu dla jego opanowania w tak trudnej sytuacji.
W tym upale i pyle do lepkiej krwi zaczęły zlatywać się chmary much.
Tętno sto dwadzieścia, ciśnienie skurczowe osiemdziesiąt
zameldowała. Płyn się kończy. Podam drugi worek.
Niespodziewanie rozległ się nad nimi ryk silnika samolotu, który
podchodził do lądowania na pasie za domem.
Dzięki ci, Panie odetchnął Matt. Jest szansa, że się uda.
59
RS
Ostatnia porcja soli fizjologicznej była praktycznie na wyczerpaniu, gdy
podjechał do nich jeep z farmy z zespołem ratowników, noszami i
profesjonalnym sprzętem.
Cześć, nazywam się Marty Davis przedstawił się jeden z ratowników,
dzwigając dwie skrzynki z aparaturą. Nie ma z nami lekarza. Jest w Romie
przy skomplikowanym porodzie. Co się stało?
Robotnika poturbował buhaj, facet jest w bardzo złym stanie
poinformował go Matt. Wstrząs krwotoczny, krwiak opłucnej i otwarta rana
brzucha.
Kellie założyła nowe butelki z płynem, które podał jej Marty. Przez ten
czas Matt instruował Marty'ego oraz jego partnerkę Helen, jak rannego ułożyć
na noszach. Potem Kellie przejęła sztuczne oddychanie, a Matt nadzorował
wstawianie noszy do jeepa.
Na pokładzie muszę spróbować odbarczyć mu prawe płuco
powiedział w pewnej chwili, po czym spojrzał na Kellie. Do roboty. Jesteś
gotowa polecieć do Brisbane? Przydasz mi się do sztucznego oddychania, bo ja
będę podawał mu płyny i zajmę się raną.
Oczywiście odparła, mimo że ze strachu żołądek już podjechał jej do
gardła.
Gdy ratownicy mocowali nosze w samolocie, Matt i Kellie przygotowali
zestaw międzyżebrowy.
Dzięki powiedział, gdy podała mu rękawiczki. Na ułamek sekundy
ich spojrzenia się spotkały.
Obserwowała, jak Matt przeprowadza zabieg odbarczenia płuc. Gdy zdjął
zacisk, po paru pełnych napięcia minutach do butelki spłynęło blisko pół litra
krwi.
60
RS
Miejmy nadzieję, że teraz krwawienie ustanie uznał, przyklejając
rurkę plastrem do żeber rannego.
Byłeś rewelacyjny tam, na farmie odezwała się. Przez cały czas
panowałeś nad sytuacją.
A ty okazałaś się asystentką doskonałą. To bardzo ważne, żeby każdy
wiedział, co ma zrobić i kiedy.
Dzięki. Zaczerwieniła się. Mimo wszystko cieszę się, że to ty
kierujesz akcją.
Ty też byś sobie poradziła. Pochylił się nad pacjentem, by zbadać
jego puls. No, Brayden, trzymaj się. To już niedaleko.
Znasz go? zapytała cicho.
Poznałem go kilka miesięcy temu. Zgłosił się do lecznicy z brodawką
na stopie. Zciągnął brwi. Ma dziewiętnaście lat. Nie wiedział, co ze sobą
zrobić po szkole, więc żeby nie naciągać rodziców na pierwsze z brzegu studia,
na rok najął się do pracy na farmie.
Westchnął ciężko. To jeszcze dzieciak...
Położyła mu dłoń na ramieniu.
On z tego wyjdzie. Zrobiłeś wszystko, co było w twojej mocy. Musi z
tego wyjść.
Patrzył na jej opaloną dłoń, długie szczupłe palce i krótko obcięte
paznokcie. Nagle zaczął się zastanawiać, jak by to było, gdyby te palce zaczęły
masować mu napięte mięśnie karku.
Odsunął się, jakby w ten sposób mógł przywołać do porządku swoje
myśli. Upłynęło już tyle lat, odkąd nie dotknęła go kobieta... Od dnia, w
którym Madeleine umarła, nie myślał o swojej fizyczności. Przez sześć
samotnych lat ignorował naturalne podszepty ciała, rzucając się w wir pracy,
by nie mieć siły ani czasu na myślenie o tym, co traci.
61
RS
Przez cały ten długi czas nie spotkał kobiety, której dotyk przyprawiłby
go o dreszcz, której wzrok tyle by wyczytał w jego spojrzeniu, a uśmiech
[ Pobierz całość w formacie PDF ]