[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jesteś...
czy ty możesz być Batachem Gerandiunem?
Mogę być mruknął Rycerz. Mogę być wieloma rzeczami, różnymi ludzmi.
Książę błagał los, by Rycerz opamiętał się w porę. Yaljon kiedyś musiał oprzytomnieć. Mając wolne
ręce chwycił się mocno kościanej ramy, wziął z rąk Rycerza wyciągnięty w jego stronę nóż i zaczął
energicznie rozcinać sznury zasupłane wokół kostek nóg.
Yaljon pokręcił głową.
To niemożliwe. Jesteś złudą. Odwrócił się ku pozostałym piratom. Czy wy także to
widzicie?
Człowieka uwieszonego na naszym mieczu?
Ci z zasępionymi minami pokiwali głowami, po czym jeden z nich rzucił się biegiem w stronę
wyjścia
ze świątyni.
Sprowadzę ludzi. Posiłki...
Hawkmoon skoczył ku stojącemu najbliżej Pirackiemu Lordowi i zacisnął dłoń na jego gardle.
Tamten
wrzasnął, próbował rozewrzeć uścisk, lecz książę Dorian odchylił mu głowę daleko do tyłu, aż
rozległ
się głośny trzask, błyskawicznie wyciągnął jego miecz z pochwy i opuścił martwe ciało na posadzkę.
Zamarł w bezruchu nagi, skąpany w blasku bijącym od wielkiego miecza Rycerz w Czerni i
Złocie począł zaś rozcinać więzy jego przyjaciół.
Yaljon uczynił krok do tyłu.
To niemożliwe... To niemożliwe powtarzał, a w jego oczach malowało się niedowierzanie.
D'Averc zeskoczył z ramy i stanął u boku Hawkmoona, a po chwili dołączył do nich Bewchard. Obaj
byli nadzy i nie uzbrojeni.
Zdeprymowani widocznie wahaniem swojego dowódcy piraci stali w miejscu. Za plecami trzech
nagich
mężczyzn
poruszał się jedynie uwieszony miecza i próbujący ściągnąć go niżej Rycerz w Czerni i Złocie.
W końcu Yaljon wrzasnął, skoczył w jego kierunku i wyciągnął miecz z drucianej siatki.
Jest mój! Należy mi się według prawa! Rycerz spokojnie pokręcił głową.
Należy do Hawkmoona! On ma do niego prawo! Yaljon skierował miecz ku niemu.
A więc nie dostanie go! Zabijcie ich!
Do wnętrza świątyni zaczęli wbiegać ludzie z pochodniami w rękach. Piraccy Lordowie sięgnęli po
broń, zbliżając się ku czterem mężczyznom stojącym na brzegu basenu. Rycerz w Czerni i Złocie
wydobył swój olbrzymi miecz i zamachnął się nim jak kosą, odganiając napastników do tyłu i
przecinając kilku z nich.
Wezcie ich broń rozkazał. Musimy z nimi walczyć.
Bewchard i d'Averc wypełnili polecenie Rycerza i posuwając się tuż za nim ruszyli do ataku.
Mogłoby się zdawać, że teraz w sali tłoczył się już tysiąc piratów, a oczy ich wszystkich płonęły
niepohamowaną żądzą krwi.
Musisz odebrać miecz z rąk Yaljona, Hawkmoonie! zawołał Rycerz, przekrzykując szczęk
oręża.
Zabierz mu go, inaczej wszyscy zginiemy!
Zostali ponownie zepchnięci nad brzeg zbiornika, z którego bez przerwy dobiegały mlaszczące
odgłosy.
Książę spojrzał szybko przez ramię i wrzasnął z przerażenia.
One wyłażą z basenu!
Teraz, kiedy stworzenia wypełzały na brzeg, Hawkmoon dojrzał, iż są to zaopatrzone w macki
potwory,
podobne do zwierzęcia, z którym toczyli walkę w lesie, tyle że mniejsze. Prawdopodobnie były
spokrewnione z tamtymi i sprowadzone do miasta przed wiekami przez przodków Yaljona, gdzie
stopniowo zaadaptowały się do życia w ludzkiej krwi!
Poczuł, jak macka dotyka jego nagiego ciała i przeniknął go dreszcz grozy. Obecność potwora za
plecami dodała mu
nowych sił i rzucił się jak szalony w tłum piratów, próbując wyrąbać sobie drogę ku Yaljonowi,
który
stał nie opodal, wsparty na Mieczu Zwitu i zatopiony w bijącym od głowni niezwykłym czerwonym
blasku.
Yaljon, czując niebezpieczeństwo, zacisnął dłoń na rękojeści, wyrecytował jakieś słowa i czekał
niecierpliwie. Nic się jednak nie wydarzyło i herszt sapnąwszy, uniósł miecz wysoko nad głowę i
natarł
na Hawkmoona.
Ten wykonał unik i z ledwością zablokował cios, na wpół oślepiony blaskiem. Yaljon wrzasnął i raz
jeszcze zamierzył się różowym mieczem. Hawkmoon zanurkował pod głownią i pchnął
błyskawicznie,
trafiając przeciwnika w ramię. Tamten ryknął jak dzikie zwierzę, natarł raz i drugi, ale nagi
mężczyzna
zwinnie uskakiwał przed jego ciosami.
Stanął w końcu, spoglądając w twarz Hawkmoona wzrokiem pełnym przerażenia i zdumienia.
Jak to możliwe? mruknął. Jak to możliwe? Książę zaśmiał się głośno.
Nie pytaj mnie, Yaljonie, gdyż dla mnie jest to taką samą tajemnicą jak dla ciebie. Polecono mi
jednak, bym zabrał ci miecz, i uczynię to! W tej samej chwili natarł na niego, lecz hersztowi
piratów
udało się szybkim ruchem Miecza Zwitu sparować pchnięcie.
Yaljon stał odwrócony plecami do basenu. Hawkmoon spostrzegł, że ohydne stwory, których obłe
cielska ociekały krwią, zaczynają pełznąć po posadzce. Zaatakował z furią, spychając Pirackiego
Lorda
coraz bardziej do tyłu, ku przerażającym zwierzętom. Wreszcie jedna z macek dosięgnęła nóg
Yaljona,
który wrzasnął ze strachu, zamierzając się na nią mieczem.
Hawkmoon skoczył do przodu i z całej siły walnął pięścią w twarz Pirackiego Lorda, jednocześnie
zaś
drugą ręką wyszarpnął miecz z jego dłoni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]