[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wykÄ…pać. Ale nie pójdzie na Centralny. Ani do noclegowni Klaragården.
Odkąd zostawiła kalendarz w Grand Hotelu , straciła rachubę, ale jeśli dobrze
obliczyła, dzisiaj powinna wpłynąć darowizna. Przede wszystkim musi coś zrobić z włosami.
Gdyby pożyczyła z woreczka trochę pieniędzy na farbę, mogłaby pójść na Drottninggatan, a
potem podjąć pieniądze.
76 chyba dojedzie do Ropsten. Na ogół unikała autobusów. Barierki przy zejściu do
metra łatwiej było pokonać, nie płacąc. Wyjęła z woreczka banknot dwudziestokoronowy i
stanęła na przystanku przy Renstiemas Gata.
Po raz pierwszy od sześciu lat wzięła pieniądze z woreczka.
Niech to cholera.
Początkowo była na przystanku sama. Po paru minutach miała towarzystwo. Chociaż
nikt na nią nie patrzył, starała się unikać kontaktów wzrokowych.
Mimo godzin szczytu w autobusie było dużo wolnych miejsc. Czternaście koron za
przejazd. MajÄ…tek.
Usiadła z tyłu, na siedzeniu obok położyła plecak. Dopiero przy Slussen autobus się
zapełnił i jakaś kobieta z irytacją zerkała na plecak. W normalnej sytuacji nie miałoby to
żadnego znaczenia, ale teraz nie chciała, żeby ktokolwiek się jej przyglądał. Postawiła plecak
na kolanach, kobieta usiadła i wyjęła z teczki gazetę.
Sybilla patrzyła przez szybę. Byli na Skeppsbron. Mijali kiosk, autobus zatrzymał się
tuż obok na czerwonym świetle. Kioskarz właśnie wywieszał plakaty z najnowszymi
nagłówkami gazet.
Jej oczy czytały same i natychmiast wysłały wiadomość do mózgu.
Nie, to nieprawda!
Dłuższą chwilę tępo wpatrywała się przed siebie. Ogarnął ją strach i konsternacja.
Jakby na jej szyi powoli zaciskała się pętla.
Spojrzała na nią jakaś twarz w autobusie i paraliż ustąpił. Instynktownie podniosła
plecak. Teraz mogła zobaczyć rozłożoną gazetę na kolanach siedzącej obok pasażerki. Nie
chciała patrzeć, ale oczy znowu zaczęły żyć własnym życiem. Od samych nagłówków zrobiło
jej się niedobrze. Nie miała siły czytać więcej. Wpatrywała się w plecak i dopiero kiedy
kobieta złożyła gazetę i wysiadła, odważyła się poruszyć.
Na pętli była sama. Wstając, zauważyła, że kobieta zostawiła gazetę na siedzeniu.
Nie chciała.
Wiedziała jednak, że musi.
Niech to cholera.
Wysiadła z autobusu i wsunęła gazetę do plecaka.
Idąc na Nimrodsgatan, weszła do Konsumu i kupiła jedno opakowanie czarnej farby
do włosów. Drugi raz naruszyła swój majątek. Jak tylko odbierze na poczcie jałmużnę, zwróci
co do öre.
Kamienica czynszowa przy Nimrodsgatan była dla niej i niektórych ludzi w jej
sytuacji czymś bezcennym. O takiej perle w jej kręgach się nie mówi. Drogo zapłaciła za ten
adres.
Ale nie pieniędzmi.
Drzwi wejściowych nigdy nie zamykano. W mieszkaniach nie było pryszniców, więc
dobrze wyposażone kabiny zainstalowano w piwnicy. Glazura, ciepła woda i ubikacje z
papierem toaletowym.
I zamek w drzwiach.
Ponieważ należała do wtajemniczonych, wiedziała, gdzie jest zapasowy klucz. Na
półpiętrze poniżej poziomu ulicy, tuż za drzwiami do piwnicy, tych bram raju, były stare
żeliwne drzwiczki. Lokatorzy trzymali tutaj dodatkowy klucz, przyczepiony do półmetrowej
deski, żeby nikomu nie przyszło do głowy włożyć go do kieszeni.
Ten klucz był na wagę złota.
A kiedy już się tam weszło, można się było zamknąć. Od środka.
Najpierw namoczyła majtki w umywalce, dodając zamiast proszku kilka kropli
szamponu. Potem się rozebrała i odkręciła gorącą wodę w kabinie. Miała szczęście. Ktoś
zostawił butelkę balsamu.
Zamknęła oczy. Pojawił się obraz gazety z autobusu.
Kiedy to się skończy?
Kiedy skończy się ten koszmar?
Kobieta z Grandu zabija po raz drugi. Kolejne rytualne morderstwo w Västerviku.
OD JAK DAWNA TO TRWA?
Tym razem, co niezwykłe, odezwał się ojciec.
Sybilla przełknęła ślinę. Stół ciągle falował.
Co?
Beatrice Forsenström parsknęła.
Nie udawaj głupiej, Sybillo. Dobrze wiesz, o co chodzi.
Owszem, wiedziała. Ktoś ją widział w samochodzie Mickego.
Poznaliśmy się na wiosnę.
Rodzice spojrzeli po sobie. Jakby łączyły ich jakieś elastyczne nici.
Jak on się nazywa? zapytał ojciec.
Mikael. Mikael Persson.
Czy znamy jego rodziców?
Raczej nie. MieszkajÄ… w Värnamo.
Na chwilę zapadła cisza. Sybilla próbowała odetchnąć.
Z czego się utrzymuje w Hultarydzie? Bo zakładam, że ma jakąś pracę.
Sybilla skinęła głową.
Jest mechanikiem samochodowym. Wszystko wie o samochodach.
Ach, tak.
Rodzice znowu po sobie spojrzeli. Coraz więcej było między nimi nitek. Zielone i
czerwone, rozhuśtane. Rodzice nie mieli już twarzy. Sybilla opuściła wzrok i patrzyła w stół.
Nie chcemy, żeby nasza córka jezdziła samochodem raggare.
To jest De Soto Firedome.
Nie chcemy, żebyś obracała się w tych kręgach.
Głowa ciążyła jak bryła ołowiu. Opadła na bok, nie była w stanie jej podnieść.
To sÄ… moi koledzy.
Siedz porzÄ…dnie, kiedy z tobÄ… rozmawiamy!
Głowa podskoczyła automatycznie, ale szyja nie dała rady utrzymać jej prosto. Opadła
w tył, uderzając o wysokie oparcie krzesła.
Co siÄ™ z tobÄ… dzieje, Sybilla? Co ty wyprawiasz?
Beatrice Forsenström wstaÅ‚a. Sybilla dostrzegÅ‚a kÄ…cikiem oka, że do niej podchodzi.
Głowa leżała na oparciu. Kiedy matka była tuż-tuż, głowa opadła w bok, reszta ciała podążyła
za nią i runęła na podłogę.
Sybilla! Sybilla, jak siÄ™ czujesz?
Leżała na czymś miękkim, na czole miała coś zimnego i mokrego. Otworzyła oczy.
Była w swoim łóżku, obok siedziała matka. Ojciec stał pośrodku pokoju.
Wystraszyłaś nas, staruszko.
Sybilla spojrzała na matkę.
Przepraszam.
Pózniej o tym porozmawiamy.
Henry Forsenström podszedÅ‚ do łóżka.
Jak się czujesz? Czy mam zadzwonić po doktora Wallgrena?
Sybilla pokręciła głową. Ojciec potwierdził bez słów, że ją zrozumiał, i opuścił pokój.
Sybilla popatrzyła na matkę.
Przeprosiłam za to, że zemdlałam.
Beatrice zdjęła z jej czoła mokrą chusteczkę do nosa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]