[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kojem przyglądał się przyjaciółce. Przykładał do jej czoła
mokry ręcznik.
- Ed, to ty? - spytała półprzytomnie.
- Tak. Jak siÄ™ czujesz?
Zamrugała niespokojnie powiekami i rozejrzała się wo
koło. Leżała na wiśniowej, skórzanej kanapie w gabinecie
Matta Caldwella.
- Co się stało? Czyżbym zemdlała?
- Na to wygląda - odparł z westchnieniem. - Za
PO%7Å‚EGNANIE Z MROCZN PRZESZAOZCI 113
wcześnie wróciłaś do pracy. Nie powinienem się na to
zgodzić.
- Nic mi nie jest - zapewniła szybko, unosząc gło
wę. Było jej niedobrze. Zanim zrobiła następny ruch, mu
siała kilkakrotnie przełknąć ślinę. Odetchnęła powoli
i uśmiechnęła się słabo do Eda. - Wciąż czuję się marnie.
Pewnie dlatego, że nie jadłam dziś śniadania.
- Kretynka - mruknÄ…Å‚ Ed, spoglÄ…dajÄ…c czule na Leslie.
Odwzajemniła ciepłe spojrzenie.
- Nic mi nie jest - powtórzyła. - Czy możesz podać mi
kule?
Dopiero kiedy podchodził do półki z książkami, przy
której stały kule, ujrzała Matta. Stał sztywno, z nieprzenik
nioną twarzą. Wyglądał jak posąg z kamienia. Wzięła kule
od Eda i wsunęła je pod pachy.
- Odwieziesz mnie do domu? - spytała Eda. - Chyba
wezmę jeszcze jeden wolny dzień. Mogę?
- Możesz - zapewnił ją szybko. Spojrzał w stronę bra
ta. - Prawda, że może? - chciał się upewnić.
Matt skinął głową. Jeszcze raz spojrzał na Leslie i bez
słowa szybko opuścił gabinet.
Ulga, jaką natychmiast poczuła Leslie, niemal zbiła ją
z nóg. Przypomniała sobie, co się stało, lecz nie zamierzała
opowiadać o tym Edowi. Nie będzie psuła stosunków mię
dzy nim a ciotecznym bratem, którego uwielbiał i który był
dla niego niedoścignionym wzorem. Ona sama, nie mając
żadnej rodziny, oprócz nienawidzącej jej matki, czuła znacz
nie większy szacunek do rodzinnych więzów niż większość
innych ludzi.
W samochodzie Eda, gdy odwoził ją do pensjonatu, nie
myślała o tym, co wydarzyło się w gabinecie Matta. Ale
wiedziała jedno. %7łe od tej pory, gdy kiedykolwiek na niego
114 PO%7Å‚EGNANIE Z MROCZN PRZESZAOZCI
spojrzy, natychmiast z całą wyrazistością wrócą na nowo
koszmarne wspomnienia sprzed lat i ponownie będzie
przeżywała tamtą straszliwą scenę.
Gdyby miała dokąd pójść, z miejsca by to zrobiła, żeby
znalezć się jak najdalej od Matta. W tej chwili jednak była
w pułapce, na łasce tego bezlitosnego mężczyzny.
Ed wrócił do biura z mocnym postanowieniem przepro
wadzenia męskiej rozmowy z Mattem. Wyczuwał instynk
townie, że omdlenie Leslie było spowodowane czymś, co
zrobił lub powiedział cioteczny brat. Zamierzał zmusić
Matta, by przestał nękać nieszczęsną dziewczynę, zanim
będzie za pózno.
Energicznym krokiem, w pełni przygotowany na trudną
rozmowę, wszedł do gabinetu brata, ale go nie zastał.
- Powiedział, że jedzie do Victorii, aby omówić sprawę
jakiejś inwestycji - poinformowała Eda jedna z urzędni
czek w sekretariacie. - Wypadł z biura i wsiadł do swego
nowiutkiego jaguara. Podobno przywiózł go pan dzisiaj
z salonu Houlihana.
- Tak, przywiozłem - potwierdził Ed, zmuszając się do
uśmiechu. - To wspaniały samochód. Gna jak wiatr.
- Zauważyłyśmy - skomentowała cierpko dziewczy
na. -Pański brat jechał jak szaleniec. Byłoby szkoda, gdy
by rozbił dopiero co kupiony wóz.
- To prawda - przytaknÄ…Å‚ Ed.
Idąc do swego gabinetu, usiłował wytłumaczyć sobie
dziwne zachowanie Matta, ale nie potrafił. Na myśl o prze
łożeniu czekającej go rozmowy poczuł lekką ulgę.
ROZDZIAA SIÓDMY
Gnał jak szalony autostradą prowadzącą do Victorii.
Przez cały czas miał przed oczyma twarz Leslie. Jej duże,
szare oczy odzwierciedlały nie złość czy nawet strach, lecz
coÅ› znacznie silniejszego.
Była wstrząśnięta do głębi. Czymś, czego nie był w sta
nie pojąć. Czymś, co przeżywała tylko ona sama. Matta
zabolał jej udręczony wzrok. Dosięgnął słabego punktu,
którego istnienia nawet nie podejrzewał.
Gdy zemdlona osunęła się na ziemię, rozzłościł się na
samego siebie. Był z zasady człowiekiem uczciwym i do
brym dla innych ludzi. Nigdy nie przypuszczał, że może
się w nim kryć aż tyle okrucieństwa. Nie mógł zrozumieć,
czemu ta kobieta wzniecała w nim aż tak ogromną wro
gość. Mimo mocnego charakteru, niezależności i siły woli
była przecież istotą fizycznie słabą, kruchą, podatną na
zranienie. Delikatną. A także czułą.
Przypomniawszy sobie dotknięcie miękkich palców
Leslie, gdy głaskała go po włosach, aż jęknął z wściekło
ści na samego siebie. Znęcał się nad tą kobietą, a ona
pod powłoką niechęci i okrucieństwa wyczuła utajony
głęboko ból. I zdobyła się na serdeczny gest, starając się go
ukoić.
Na czułość odpowiedział podłością. Tak zle nie potra
ktowałby nawet zwykłej dziwki.
Matt uprzytomnił sobie, że znacznie przekroczył grani-
116 PO%7Å‚EGNANIE Z MROCZN PRZESZAOZCI
cę dozwolonej prędkości. Zdjął nogę z pedału gazu. Wła
ściwie nie wiedział, dokąd jedzie. Pewnie gdzieś uciekał.
Przed samym sobÄ…?
Przypomniał sobie własną reakcję na omdlenie Leslie.
Przez całe życie opiekował się zarówno chorymi i bez
domnymi zwierzakami, jak i ludzmi, którym się nie po
wiodło. I nagle ni stąd, ni zowąd zaczął znęcać się nad
nieszczęsną, ułomną kobietą, która się nad nim litowała.
Pomyślał, że jak tak dalej pójdzie, niebawem zacznie ko
pać kulawe psy.
Zwolnił jeszcze bardziej, zjechał na pobocze i zatrzymał
wóz. Oparł głowę na kierownicy. Od kiedy Leslie Murry
wkroczyła w jego życie, stał się innym człowiekiem. Obudzi
ła w nim wszystko, co w człowieku najgorszego. Potrakto
wał ją podle i teraz wstydził się tego. Była słodką dziewczy
ną, którą zaskakiwały serdeczne gesty ludzi.
Z drugiej jednak strony nie zdziwiła jej wrogość Matta.
Czyżby podobnie złego traktowania doznawała wcześniej
i w jakimś sensie do niego przywykła? Czyżby do tej pory
spotykała się z ludzkim okrucieństwem i nauczyła się go
dzić na nie?
Odchylił się w fotelu i popatrzył na odległy horyzont.
Dwa silne przeżycia, ucieczka matki i niedawny proces
o zgwałcenie dziewczyny, skutecznie zraziły go do kobiet.
Sprawa matki stanowiła starą, ale wciąż jątrzącą się ranę.
Wytoczony mu proces, mimo że zakończył się całkowitym
uniewinnieniem, pozostawił po sobie wiele goryczy.
Matt dobrze pamiętał miłą, ładną dziewczynę udającą
chodzącą niewinność. A kiedy nie powiódł się jej plan,
odkryła prawdziwe oblicze. Oskarżyła go przed całym
światem, naraziła na publiczną pogardę. Wprawdzie przy
wrócono mu dobre imię, ale gniew i żal pozostały.
PO%7Å‚EGNANIE Z MROCZN PRZESZAOZCI 117
%7ładne jednak z tych przykrych zdarzeń nie mogło
usprawiedliwić jego postępowania w stosunku do Leslie
Murry. Było mu przykro, że kazał jej cierpieć za coś,
czemu nie była winna.
Odetchnął głęboko i wrzucił bieg. Uznał, że nigdzie
przed sobą nie ucieknie. Równie dobrze mógł wrócić do
pracy. W biurze pewnie czeka na niego rozwścieczony Ed
i zrobi mu awanturę. Nie mógł winić brata za to, że był na
niego zły. Na naganę w pełni sobie zasłużył.
Przyjął spokojnie gorzkie słowa Eda. Rzeczywiście,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]