[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ci, zadzwoniła na uniwersytet. Chciała się dowiedzieć, czy
czegoś nie wiedzą o losach tej wyprawy archeologicznej. Po
stanowiła zwierzyć mu się ze swoich obaw.
- Od ponad tygodnia nie mam żadnych wieści od rodzi
ców. Boję się, czy coś im się nie stało... Może pojawienie się
tego podejrzanego typa ma jakiś związek z nimi...
- W jaki sposób kontaktowałaś się z rodzicami do tej po
ry? - spytał Canton.
- Poprzez e-mail. W ich obozie była umieszczona specjal
na antena satelitarna, dzięki której mieli łączność z całym
światem.
- Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? - Canton zerwał
się na równe nogi. - Może nie jestem już milionerem, ale mam
jeszcze dobre kontakty.
Chwycił za telefon i zaczął wykręcać jakiś numer. Janie
93
94
WAKACJE W MEKSYKU
nie rozumiała, o czym mówi, bo rozmawiał po hiszpańsku,
ale jedno nazwisko było jej z pewnością znane.
- Znasz prezydenta Meksyku? - zapytała, gdy skończył
rozmowę.
- Przecież nie znasz hiszpańskiego, to skąd wiedziałaś
z kim rozmawiałem? - zdziwił się.
- Rozpoznałam nazwisko, znasz go?
- Tak. Obiecał natychmiast wysłać ekspedycję ratunkową
do ich obozu.
- Skąd będą wiedzieli, gdzie ich szukać? - zaniepokoi
ła się.
- Przecież dokładnie wiedzą, gdzie jest wykopalisko. Na
takie prace potrzebna jest zgoda rządu.
- Dziękuję ci, jesteś naprawdę wspaniały!
- Czego się nie robi dla przyjaciół - wygłosił swoją ulu
bioną maksymę i uśmiechnął się do niej. - Pij kawę, bo ci
wystygnie.
Tego dnia wieczorem zadzwonił telefon w sprawie Curti
sów. Wszystko było w porządku, łączność wkrótce zostanie
przywrócona. Była awaria generatora i dopiero dziś udało im
się ściągnąć elektryków z najbliższego miasta.
- Dzięki Bogu! - zawołała Janie, gdy Canton przyniósł jej
te dobre wiadomości.
- Dostanę jakąś nagrodę za dobrze wypełnioną misję? -
zażartował.
- Napiszę ci oficjalne podziękowania - odparła radośnie
uśmiechnięta.
- Myślałem o czymś innym... - uśmiechnął się zmy
słowo.
95
- O czym? - zapytała kokieteryjnie.
- O tym. - Podszedł i pocałował ją w usta. To był czuły
i delikatny pocałunek. - Jesteś jak narkotyk - szepnął. - Nie
mogę nad sobą zapanować, czuję się tak, jakbym był od ciebie
uzależniony.
- Wcale mi to nie przeszkadza, bo to samo dzieje się ze
mną - wyznała. - I nie mam nic przeciwko temu, żeby popaść
w ten nałóg...
- Nie kuś mnie, wiesz, że nie mam ci wiele do zaoferowania.
- Może ja chcę tego samego co ty? - spytała odważnie.
- Janie, to nie gra komputerowa, tu się nie ma kilku
wyjść... Życie jest jedno - powiedział miękko. - Nie chcę,
żebyś potem czegoś żałowała.
- Może wcale nie będę żałowała...
- Nie chcę podjąć takiego ryzyka - odparł, poważnie pa
trząc jej w oczy.
- Czy w interesach też jesteś taki ostrożny?
- Nie, bo tam mogę stracić co najwyżej pieniądze, a tu
mogę wyrządzić tobie krzywdę. Jeżeli w grę wchodzi czy
jeś szczęście, to bardzo boję się ryzyka. Powinnaś wyjść za
normalnego, spokojnego człowieka, takiego jak ten twój pro
fesorek.
- Gzy to dobra rada starego, mądrego przyjaciela?
- Zgadłaś!
- A jeśli będąc z nim, będę marzyła o tobie do końca
życia? - spytała desperacko.
- Nie mów tak. Traktujesz mnie jak multimilionera, wy
śnionego księcia z bajki.
- Czy ty myślisz, że obchodzi mnie zawartość twojego
portfela?! - krzyknęła.
WAKACJE W MEKSYKU
96
WAKACJE W MEKSYKU
Dobre sobie, on ma ją za szarą myszkę, która marzy o le
pszym życiu! Teraz żałowała, że nie poznał prawdy, że nie
wie, iż jest znaną pisarką i wcale nie potrzebuje jego milio
nów. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, sama też będzie bogata,
i to pracując dokładnie w taki sposób, w jaki lubi.
- Nie, nie sądzę, żeby chodziło ci o moje pieniądze. Uwa
żam natomiast, że nie znasz mnie, fascynuje cię po prostu
życie, jakie możesz prowadzić u mojego boku. Nie jestem dla
ciebie kimś rzeczywistym, z krwi i kości. Może mylisz mnie
z bohaterem twego ulubionego serialu...
- Ktoś nierzeczywisty nie potrafiłby całować tak jak ty
- powiedziała prowokująco. Sama siebie nie poznawała, za
chowywała się jak jeszcze nigdy w życiu.
- Janie, przestań, igrasz z ogniem. - Canton wypuścił
ją z objęć i odsunął się. Widziała, że nie przyszło mu to ła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]