[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opardzie o wpół do dwunastej.
Bollinger zmarszczył brwi i powiedział:
Słuchaj...
O wpół do dwunastej, Dwight.
Billy odłożył słuchawkę.
Dzień był posępny i zimny. Wielkie, czarne chmury sunęły z północy tak nisko, że
prawie dotykały dachów najwyższych budynków.
Trzy przecznice przed restauracją Bollinger wysiadł z taksówki i poszedł do kiosku
kupić Daily News . Miał na sobie kilka swetrów, gruby płaszcz, rękawiczki, szalik, weł-
nianą czapkę narciarską i wyglądał w tym jak mumia.
Dolną połowę tytułowej strony gazety zajmowało zdjęcie Edny Mowry dostarczone
przez Rhinestone Palace . Była na nim czarująco uśmiechnięta. Górna połowa strony
wołała wielkimi, drukowanymi literami:
RZEyNIK ZABIA DZIESIT OFIAR
JASNOWIDZ PRZEWIDZIAA MORDERSTWO.
42
Bollinger doszedł do rogu i przewrócił stronę. Czekając na przejściu dla pieszych, aż
zapali się zielone światło, zaczął czytać dotyczący siebie artykuł. Ale wiatr bił mu prosto
w oczy tak, że zaszły łzami, i szarpał gazetę czyniąc lekturę niemożliwą.
Przeszedł na drugą stronę ulicy i schował się w podcieniach biurowca. Wciąż szczę-
kał zębami z zimna, ale tu już nie wiał wiatr, więc mógł spokojnie przeczytać o Graha-
mie Harrisie i programie Manhattan o północy .
Harris powiedział, że Rzeznik ma na imię Dwight i że policja go dobrze zna.
Jezu! Skąd ten skurwysyn tyle o nim wie? Siły parapsychologiczne? To gówno war-
te! To bajeczki dla małych dzieci! A może jednak nie?
Bollinger wyszedł na ulicę lekko strwożony, wyrzucił gazetę do najbliższego kosza na
śmieci, skulił ramiona przed wiatrem i pośpieszył na spotkanie.
Leopard to miły lokal na Pięćdziesiątej Ulicy przy Drugiej Alei. Jest w nim wpraw-
dzie tylko kilka stolików, ale za to serwują wyśmienite potrawy. Powierzchnia restaura-
cji nie przekraczała rozmiarów przeciętnego salonu. Na środku stał szkaradny kwietnik
ze sztucznymi kwiatami, ale był to jedyny odrażający element w ogólnie ładnym wy-
stroju.
Billy siedział przy oknie. Za godzinę w Leopardzie roić się będzie od hałaśliwie za-
chowujących się klientów, urzędników z biur i sal konferencyjnych. Za piętnaście minut
zaczną przychodzić pierwsi z nich, a na razie Billy był tu jedynym klientem. Bollinger
usiadł na wprost niego. Podali sobie ręce i zamówili drinki.
Okropna pogoda powiedział Billy z silnym akcentem Południowca.
Tak.
Patrzyli na siebie sponad wazonika z różą, który stał na stoliku.
Okropne wiadomości odezwał się Billy.
Tak.
Co o tym myślisz?
Ten Harris jest niewiarygodny! powiedział Bollinger.
Dwight, nikt oprócz mnie nie zna twojego drugiego imienia, jesteś bezpieczny.
Moje drugie imię jest na wszystkich dokumentach, nie mówiąc już o kwestiona-
riuszu osobowym w moim Wydziale.
Rozkładając serwetkę, Billy powiedział:
Nikt nie podejrzewa, że morderca jest policjantem.
Harris powiedział, że policja zna Rzeznika.
Będą myśleli, że chodzi o kogoś, kto już jest na liście podejrzanych.
Bollinger zmarszczył czoło i powiedział:
Jeśli poda im jeszcze jeden szczegół, jeszcze jeden punkt zaczepienia, to jestem
zgubiony.
Myślałem, że nie wierzysz w jasnowidzów.
Też myślałem, że nie wierzę, ale ty miałeś rację. Zwracam honor.
43
Przyjmuję powiedział Billy uśmiechając się lekko.
Ten Harris... Czy można się z nim jakoś... dogadać?
Nie.
Nie zrozumiałby?
On nie jest jednym z nas.
Kelner przyniósł drinki.
Gdy odszedł, Bollinger powiedział:
Nigdy nie widziałem tego Harrisa. Jak on wygląda?
Pózniej ci go opiszę. A teraz powiedz mi może, jeśli nie masz nic przeciwko temu,
co zamierzasz dalej robić.
Bollinger jeszcze o tym nie myślał. Ale odpowiedział bez wahania:
Zabić go.
Aha powiedział cicho Billy.
Sprzeciwiasz się?
Ależ skąd!
To dobrze! Bollinger wychylił pół przyniesionej przez kelnera szklaneczki.
Bo i tak bym to zrobił.
Podszedł drugi kelner, by przyjąć zamówienie.
Jeszcze nie wybraliśmy. Niech pan przyjdzie za pięć minut powiedział Billy,
a gdy kelner oddalił się, spytał: Czy zamierzasz zabić go w tym samym stylu, w jakim
Rzeznik zwykł mordować kobiety?
Czemu nie?
No tak... Ale on jest mężczyzną...
To jeszcze bardziej zdezorientuje policję powiedział Bollinger.
Kiedy chcesz to zrobić?
Dzisiaj wieczorem.
Nie sądzę, żeby mieszkał samotnie... powiedział Billy.
Mieszka z matką? spytał kwaśno Bollinger.
Nie, chyba z kochanką.
Młodą?
Chyba tak.
Aadną?
Harris wygląda na mężczyznę o dobrym smaku.
No, to klawo! powiedział Bollinger.
Wiedziałem, że ci to przyjdzie do głowy.
To będzie podwójna przyjemność powiedział Bollinger i uśmiechnął się cy-
nicznie.
8
Detektyw Preduski na linii, panie Harris.
Proszę łączyć. Słucham.
Przepraszam, że cię niepokoję, Graham. Czy możemy przejść na ty? Czy mogę
mówić ci Graham?
Jasne.
Mów mi Ira.
To dla mnie zaszczyt.
Jesteś bardzo miły. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Nie.
Wiem, że jesteś ciągle zajęty. A może zadzwonię pózniej? Albo może byłoby ci wy-
godniej, gdybyś sam za jakiś czas oddzwonił?
Nie przeszkadzasz mi. Czym mogę ci służyć?
Pamiętasz te napisy krwią na ścianie w mieszkaniu Edny Mowry?
Oczywiście, że pamiętam.
Od kilku godzin usiłuję ustalić, skąd pochodzą te strofy i...
Wciąż jesteś na służbie? Już druga po północy!
Nie, nie... Jestem w domu.
Nie poszedłeś spać?
Nie mogę, choćbym chciał. Od dwudziestu lat nie sypiam więcej niż cztery, pięć
godzin na dobę. Wiem, że nie jest to najkorzystniejsze dla mojego organizmu. Ale w gło-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]