[ Pobierz całość w formacie PDF ]
anor.
Wrócili do stanowiska Edwarda i sporządzili kilka roztworów o wzrastających
stężeniach. Roztwór wyjściowy zawierał dawkę leku w przybliżeniu odpowiada-
jącą ilości nie opracowanego alkaloidu, jaką swego czasu przyjął Stanton. Edward
spróbował pierwszy, a gdy nic się nie wydarzyło, Eleanor też wypiła. I znowu nic.
Zachęceni tym negatywnym wynikiem, stopniowo zwiększali dawki aż do peł-
nego miligrama. LSD daje efekt psychodeliczny przy dawce pięciu setnych mili-
grama.
No i co? spytał Edward, gdy minęło pół godziny.
Jak na razie mogę powiedzieć, że nie ma efektu halucynogennego.
Ale w ogóle efekt jest.
Bez wątpienia. Określiłabym to jako stan spokojnego zadowolenia. Jakkol-
wiek by go nazwać, jest zdecydowanie przyjemny.
Ja mam także uczucie, że umysł mi się wyostrzył. To na pewno skutek
działania leku, bo dwadzieścia minut temu nie nadawałem się do niczego, a mo-
ja zdolność koncentracji była zerowa. Teraz jestem rześki, jakbym miał za sobą
przespaną noc.
A ja odnoszę wrażenie, jakby moja pamięć odległa zbudziła się ze snu.
Nagle przypomniał mi się nasz domowy numer telefonu z czasów, gdy miałam
sześć lat. To był ten rok, kiedy przeprowadziliśmy się na Zachodnie Wybrzeże.
A co powiesz o zmysłach? Moje wybitnie się uwrażliwiły, zwłaszcza węch.
Nie uświadamiałam sobie tego, dopóki o tym nie wspomniałeś. Eleanor
odrzuciła głowę w tył i wciągnęła powietrze w nozdrza. Nigdy nie zdawałam
sobie sprawy, że pracownię wypełnia taka kakofonia zapachów.
Jest jeszcze coś, na co, jak sądzę, nie zwróciłbym uwagi, gdybym nie miał
za sobą doświadczeń z Prozakiem powiedział Edward. Mianowicie wzrost
asertywności. Czuję, że jestem zdolny wkroczyć w sam środek grupy ludzi i robić
co mi się żywnie podoba. Tylko że Prozac musiałem brać przez trzy miesiące,
żeby się tak czuć.
Nie mogę powiedzieć, żebym miała jakieś tego typu odczucia. Ale trochę
zaschło mi w ustach. Tobie też?
Może odrobinę przyznał Edward. Spojrzał prosto w ciemnoniebieskie
oczy Eleanor. Masz chyba lekko rozszerzone zrenice. To pewnie efekt działania
łańcucha skopolaminopodobnego, którego nie udało nam się odszczepić w cało-
ści. Sprawdz, czy dobrze widzisz z bliska.
Eleanor podniosła butelkę z odczynnikiem i przeczytała drobny nadruk na ety-
kietce.
140
Bez zarzutu powiedziała.
Coś jeszcze? Jakieś problemy z oddechem, krążeniem?
Wszystko w porządku.
Przepraszam, czy mogę? odezwał się jakiś głos.
Eleanor i Edward odwrócili się i ujrzeli doktorantkę z Paryża, Nadine Foch.
Potrzebuję pomocy. NMR nie działa.
Najlepiej będzie, jeśli powiesz o tym Ralphowi podsunął Edward z cie-
płym uśmiechem. Chętnie bym ci pomógł, ale jestem w tej chwili zagoniony.
Poza tym Ralph dużo lepiej zna się na tym urządzeniu, szczególnie z technicznego
punktu widzenia.
Nadine podziękowała i poszła poszukać Ralpha.
Co za uprzejmość! powiedziała Eleanor.
Jestem w nastroju na uprzejmości. Poza tym ona jest wyjątkowo miła.
Nie sądzisz, że to odpowiednia pora, żebyś wrócił do swoich normalnych
zajęć? Odwaliliśmy ogromny kawał roboty.
To tylko zapowiedz tego, co mamy przed sobą. Bardzo ładnie z twojej
strony, że się troszczysz o moje wykłady i inne obowiązki, ale zapewniam cię, że
wszystko to może kilka tygodni poczekać bez większej szkody dla kogokolwiek.
Nie zamierzam sobie odmawiać nawet cząstki zabawy z tym nowym lekiem. Na
razie chcę, żebyś się zajęła komputerowym modelowaniem cząsteczki. Spróbuj
stworzyć rodzinę związków wywodzących się z naszego leku drogą modyfikacji
bocznych łańcuchów.
Gdy Eleanor oddaliła się, by usiąść przy komputerze, Edward wrócił do biurka
i wziął za telefon. Zadzwonił do starego przyjaciela, Stantona Lewisa.
Masz dziś wolny wieczór? spytał.
Nie miewam wolnych wieczorów odparł Stanton. Ale o co chodzi?
Przeczytałeś prospekt?
Może byś zjadł kolację ze mną i z Kim? Jest coś, o czym chciałbym z tobą
porozmawiać.
Aha, ty stary łotrze! Czy to ma być zapowiedz sensacyjnego wydarzenia
towarzyskiego?
Wolałbym raczej wyjaśnić ci to osobiście rzekł gładko Edward. No
to jak z tą kolacją? Ja stawiam!
Widzę, że sprawa wygląda poważnie. Mam rezerwację w Anago Bistro na
Main Street w Cambridge. Co prawda na dwie osoby, ale powiem, żeby zmienili
na cztery. Na dwudziestą. Gdyby wynikły jakieś problemy, zadzwonię.
Zwietnie powiedział Edward. Rozłączył się, zanim Stanton zdołał zadać
jeszcze jakieś pytanie, i zadzwonił do Kim na intensywną terapię.
Bardzo zajęta? spytał, gdy podeszła do telefonu.
Nawet nie pytaj.
141
Umówiłem się na kolację ze Stantonem. i jego żoną oznajmił z ożywie-
niem. Na dwudziestą, o ile Stantonowi się nic nie odmieni. Przepraszam, że to
wyszło tak znienacka. Mam nadzieję, że będziesz mogła przyjść.
To ty dzisiaj nie pracujesz? spytała zaskoczona.
Na wieczór biorę wolne.
A co z jutrem? Jedziemy do Salem?
Porozmawiamy odparł Edward niezobowiązująco. Więc jak z tą ko-
lacją?
Wolałabym być tylko z tobą.
Jesteś kochana, że to mówisz. I ja też wolałbym być tylko z tobą. Ale
muszę porozmawiać ze Stantonem i pomyślałem, że możemy z tego zrobić małe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]