[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tu znaczenie ma taki lub inny stosunek wobec układania się z Gestapo. Nie przyłożę ręki do
tego niezbyt zbożnego dzielą!... Owszem, chciałem dyskutować, przekonywać kolegów, ale
widzę, że to istotnie bezcelowe. I zbyt męczące, już prawie druga, muszę wypocząć.
Skrzypnęło trzecie krzesło odsuwane od stołu - krzesło lekarza.
- Ja też nie zostałem przekonany, panie mecenasie. Pan daruje, panie hrabio... I proszę
nam nie wmawiać, że opuszczając to posiedzenie skazujemy profesora Stasinkę, bo to
demagogia!
Brus podniósł się jako czwarty i zwrócił do Kortonia oraz Mertla, świdrując tego
drugiego wyzywającym wzrokiem:
- Proszę nas też nie przekonywać o obowiązkach patriotycznych, szanowni wodzowie
sił zbrojnych Lechistanu! To już nie podziała, a wasze zawoalowane grozby mam gdzieś!
- Bardzo pan dzielny, panie magistrze! -zadrwił ponuro Krzyżanowski. - Jednak,
moim
zdaniem, uciekanie przed odpowiedzialnością znamionuje tchórzów!... Powiedzcie no,
panowie uciekinierzy - czy widzicie jakąkolwiek inną niż wymiana szansę na uratowanie tych
czterech?
- Jest chyba taka szansa... - zawahał się Malewicz,
- Proszę mówić, słuchamy, panie radco.
- Trzeba twardo powiedzieć temu Mullerowi, że w grę wchodzi tylko wykupienie
czterech zakładników, bez wskazywania kogokolwiek na ich miejsce.
- Kapitan Muller się nie zgodzi - rzekł hrabia. - Mówił jasno, że bez wymiany nie
dojdzie do transakcji, nie będzie żadnego układu.
- Nie zgodzi się?... Jeśli się nie zgodzi, to osiemdziesiąt tysięcy dolarów przejdzie mu
koło nosa! Sądzicie, że on nie umie liczyć? %7łe będzie taki głupi, by machnąć ręką na fortunę?
- Jasne, że nie będzie! - uradował się Godlewski. - Muller nie jest idiotą, nie
zrezygnuje z takiego łupu!
Bartnicki był podobnego zdania: - Może to nie jest pewne jak dwa plus dwa równa się
cztery, ale bardzo prawdopodobne.
- I ja tak uważam! - doszlusował Kłos. -Muller się zgodzi, na pewno się zgodzi!
Perspektywa honorowego wyjścia odprężyła twarze. Coraz więcej zrenic
promieniowało ulgą. Krzyżanowski był trochę skonfundowany, ale nie protestował:
- Cóż, jeśli tak panowie uważacie... A pan, panie hrabio?
- Ja podporządkuję się każdej decyzji, którą panowie uzgodnicie; w tym celu
zaprosiłem was do mojego domu. Mam wszakże warunek - decyzja musi być jednogłośna.
- To może być trudne - zmartwił się Kłos.
- Tak, ale chcę mieć werdykt jednogłośny.
- Dlaczego trudne? - spytał Brus. - Do tej propozycji nie może być zastrzeżeń, jest
najlepsza.
Hanusz kiwnął potakująco głową. Krzyżanowski zaczepił Sedlaka, jedynego
dysydenta, który wciąż nie wyraził aprobaty:
- A pan, panie naczelniku? Czy to rozwiązanie razi pana?
- Nie, to dobry pomysł... Trzeba było od tego zacząć, a oszczędzilibyśmy sobie kupę
nerwów i głupich słów, panie mecenasie.
- Więc proszę do stołu, spełnijmy formalność - dyrygował Krzyżanowski. - Będziemy
głosować, proszę panów.
Radca, lekarz, jubiler oraz naczelnik poczty wrócili do stołu i usiedli.
- Będziemy głosować przez podniesienie rąk. Kto jest za...
Nim zdążyli unieść ręce, gospodarz przerwał Krzyżanowskiemu:
- Chwilka, panowie, zapomniałem poinformować panów o czymś ważnym. Chcę
uprzedzić, że jeśli koncepcja pana radcy Malewicza zostanie przegłosowana, to ja ją
wykonam na pewno. Powstrzymać mnie nie będzie już mogło nic!
- Przecież żaden z nas w to nie wątpi, panie hrabio - oznajmił Hanusz.
- Nie wiem, czy pan mnie dobrze zrozumiał, panie doktorze. Ja uprzedzam, że jeśli tę
propozycję przegłosujemy, to zostanie ona bezwzględnie wykonana.
- Co to znaczy: bezwzględnie? - zaniepokoił się Brus.
- To znaczy, że bez względu na wszelkie pózniejsze obiektywne zjawiska lub na
deklaracje panów. Gdyby któryś spośród panów dla jakichś przyczyn cofnął potem swój glos -
będzie za pózno, bo ja wykonam to, co zostało przegłosowane.
- Dlaczego ktoś miałby cofać swój głos? -zapytał Brus, patrząc dookoła. - Jeżeli to się
uda, ocalimy czterech ludzi nie świniąc swoich sumień - czyż może być coś lepszego w tej sy-
tuacji, proszę panów? Byle tylko Muller się zgodził na to.
Godlewski poklepał dłonią kolano, pełen entuzjazmu:
- Kurka wodna, nie ma co się bać! Zgodziłby się nawet za połowę tej forsy!
- No to głosujemy, proszę panów! - obwieścił Krzyżanowski. - Kto akceptuje propo-
zycję pana radcy Malewicza - niech podniesie rękę!
Trzynaście dłoni zawisło nad głowami. Krzyżanowski podziękował współuczestnikom
i podsumował :
- A więc jest decyzja, proszę panów! Dzięki Bogu! Już wątpiłem w znalezienie
wspólnej platformy...
- Kamień z serca! - rozradował się Kłos. -Trzeba to opić, panowie!
Godlewski i on chwycili karafki, napełnili wszystkie kieliszki i czekali aż hrabia lub
mecenas wzniesie toast, a tymczasem Stańczak odezwał się minorowo:
- Jeśli mam jutro umierać...
Przerwał, by popatrzeć na swój zegarek i na zegar ścienny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]