[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mę\czyzna stał i patrzył na nas spod zmru\onych powiek, jak ktoś, kto z ciemności
wyszedł na światło. Miał niepospolitą twarz, śmiałe, szare oczy, gęste, krótko przycięte,
siwawe wąsiki, kwadratową, wystającą brodę i usta składające się do uśmiechu. Przyjrzał nam
się dobrze, a potem, ku memu zdumieniu, podszedł do mnie i podał mi zwitek papieru.
Słyszałem o panu powiedział z przyjemnym dla ucha akcentem na pół angielskim,
na pół amerykańskim. Pan jest kronikarzem tego towarzystwa. Mówię panu, doktorze, i
stawiam na to ostatniego dolara, \e nigdy jeszcze nie miał pan w rękach takiej historii jak ta.
Mo\e pan ją opisać, jak pan chce, ale to czysta prawda i musi się ludziom spodobać. Dwa dni
siedziałem zamknięty i spisałem to wszystko przy świetle dziennym kiedy w ogóle jakieś
światło dochodziło do tej łapki na szczury. Czytajcie sobie na zdrowie pan i pańscy
czytelnicy. To historia Doliny Trwogi.
Stare dzieje, panie Douglas spokojnie zauwa\ył Holmes my zaś chcielibyśmy
usłyszeć o tych nowych.
Zgoda odparł Douglas ale czy mogę przy tym zapalić? Dziękuję panu, panie
Holmes. Pan sam pali, o ile dobrze wiem, więc zrozumie pan, co to znaczy siedzieć w
zamknięciu z paczką tytoniu w kieszeni i bać się zapalić, \eby dym człowieka nie zdradził.
Oparł się o kominek i zaciągnął cygarem, które Holmes mu podał. Wiele o panu słyszałem,
lecz nie przypuszczałem, \e nasze drogi się zejdą. Z pewnością jeszcze przed zapoznaniem się
z tym wskazał ręką podane mi papiery przyzna pan, \e zawdzięcza mi pan coś całkiem
wyjątkowego.
Inspektor MacDonald patrzył na tę nową postać z ogromnym zdziwieniem.
To przechodzi ludzkie pojęcie! wykrzyknął wreszcie. Je\eli pan jest Johnem
Douglasem z Birlstone, nad którego zabójstwem od dwóch dni łamiemy sobie głowę, to
skąd\e się pan tu wziął, u licha, wyskoczył pan niby diabeł z pudełka!
Ach, panie Mac rzekł Holmes, gro\ąc mu palcem. Nie czytał pan w przewodniku
wzmianki o ukrywaniu się króla Karola. W tamtych czasach ludzie nie poprzestawali na byle
jakich kryjówkach& które mogą być przecie\ po wielekroć u\ywane. Przewidziałem, \e
znajdziemy pana Douglasa pod tym dachem.
Jak długo grał pan z nami w tę ciuciubabkę, panie Holmes? gniewnie zapytał
inspektor. Jak długo pozwolił nam pan marnować czas na poszukiwania, o których pan
wiedział, \e są absurdalne?
Ani chwili, drogi inspektorze. Dopiero wczoraj w nocy wyrobiłem sobie jasny pogląd
na tę sprawę. A \e dopiero dziś wieczór mógłbym się przekonać, czy mam rację,
zaproponowałem obu panom małą przechadzkę po okolicy. Przyzna pan, \e nic więcej nie
mogłem zrobić. Kiedy znalazłem ubranie zatopione w fosie, od razu zrozumiałem, \e zwłoki
znalezione w gabinecie nie mogą być zwłokami Johna Douglasa i \e musi to być ów
rowerzysta z Tunbridge Wells. Tylko to jedno było mo\liwe. Nale\ało więc ustalić, gdzie jest
pan Douglas, a wszystko wskazywało, \e z pomocą \ony i przyjaciela ukrył się w domu,
który posiadał dogodną kryjówkę, i \e czeka, a\ się wszystko uspokoi, aby ostatecznie uciec.
Wnioskował pan prawie bezbłędnie z aprobatą przyznał Douglas. Chciałem
kiwnąć wasze brytyjskie prawo, bo nie wiedziałem, jak będę odpowiadał za swój czyn, a z
drugiej strony pragnąłem ostatecznie zamydlić oczy tym tropiącym mnie psom. Zrozumcie,
panowie, \e od początku do końca nie potrzebuję się za nic rumienić i \e nie zrobiłem te\ nic,
czego bym nie mógł zrobić po raz drugi. Sami jednak się przekonacie, kiedy wam opowiem
historię mojego \ycia. Nie potrzebuje mnie pan uprzedzać, panie inspektorze, \e to, co
powiem, mo\e być wykorzystane przeciwko mnie. Za prawdę dam sobie łeb uciąć.
Nie będę zaczynał od początku. Wszystko znajdziecie panowie tam znów wskazał na
zwitek papieru w moich rękach. To dziwaczna historia. A sprowadza się do tego, \e są
ludzie, którzy mają powody, by mnie nienawidzić, i daliby ostatniego dolara, \eby mnie
dostać w swoje łapy. Dopóki oni \yją, nie ma dla mnie bezpiecznego miejsca na świecie.
Gonili za mną z Chicago do Kalifornii, wyszczuli mnie z Ameryki, ale kiedy o\eniłem się i
osiadłem w tym cichym kącie, sądziłem, \e będę miał spokój do końca \ycia. śonie nigdy nic
nie mówiłem. Po co miałbym ją wtajemniczać? Nie zaznałaby chwili spokoju i \yłaby pod
wiecznym strachem. Wiem jednak, \e czegoś się domyślała; mogło mi się przecie\ czasem
wymknąć jakieś niebaczne słowo& jednak dopiero wczoraj, ju\ po zobaczeniu się z panami,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]