[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ośrodku turystycznym. Ale ona nie była szczęśliwa. Była wręcz w depresji.
Tęskniła za uliczkami Riverbend. Za dziećmi. Za dekoracjami. Tak, niech Bóg
jej wybaczy przekorę, tęskniła nawet za śniegiem.
Ale przede wszystkim tęskniła za Sarą i C.J. Hamiltonem.
- Czy mogę pani coś podać? - Kelner stał przed nią, zasłaniając przez chwilę
słońce. Moment ożywczego cienia.
- Tak - odrzekła Jessica, nareszcie mogąc skupić myśli. - Poproszę o telefon.
Samochód podskakiwał na wyboistej drodze, jakby nie chciał kontynuować tej
podróży tak samo jak C.J.. Sara usnęła jakiś czas temu, jej główka opierała się z
ufnością o ramię ojca. Zatrzymując się przed znakiem stopu, C.J.. zerknął na
dziecko i zdał sobie sprawę, że odtąd Sara będzie stałym elementem jego życia.
Kiedy to się stało? Kiedy przestał być samotnym facetem, a stał się częścią
tandemu - ojciec i córka? Stało się to wtedy, gdy jej anielska twarzyczka zapadła mu
w serce i poczuł, że wszystko w nim topnieje jak wiosenne śniegi. Wtedy, gdy
pokochał swoją córkę.
100
S
R
Dokładnie wiedział, kiedy to się stało. Wtedy, gdy złamała mu serce w tym
małym domku w wiosce Zwiętego Mikołaja. Jakże to ironiczne, a jednocześnie jak
prawdziwe. Czyż nie wówczas poznaje się, że się kogoś kocha, gdy jest on zdolny
złamać nam serce?
Wyciągnął rękę i przytulił Sarę tak mocno, jak tylko pozwalały pasy
bezpieczeństwa. Pochylił się nad jej jasną główką, wdychając w nozdrza zapach
dziecięcego szamponu. Przyrzekł sobie, że zrobi wszystko, by była szczęśliwa.
Tak jak obiecał Zwięty Mikołaj.
Ktoś z tyłu zatrąbił, wystartował więc z impetem i jechał bardzo szybko aż do
celu. Zatrzymał się dopiero przed okazałym piętowym domem w lesie. Jego
przeszklony front wychodził na piękny pejzaż Ohio. Pieniądze kapały tu z każdej
balustrady, z każdego doskonale przyciętego krzaka. Dom stanowił dobitne
świadectwo, że można kupić piękno.
Ale nie szczęście.
C.J. obudził Sarę. Przetarła oczy i patrzyła na nieznajome otoczenie.
- Gdzie jesteśmy?
- Przed domem twojego dziadka.
- Dziadka Kiki? Czy on nie jest w niebie?
Rodzice Kiki zmarli, gdy ta była nastolatką; jej ojciec przedawkował
narkotyki, a matka poszła w jego ślady kilka lat pózniej. Kiki dorastała w burzliwym
domu, a potem wiodła własne niespokojne życie. Prawdę mówiąc, C.J. był
zdziwiony, że Sara okazała się tak dobrze ułożona. Oczywiście, Kiki starała się
wychować swe dziecko jak najlepiej.
- Nie, nie dziadek Kiki - wyjaśnił. - To dom mojego ojca.
- A gdzie jest twoja mama?
- Umarła, kiedy byłem dzieckiem. Sara podniosła na niego oczy.
- Więc tak samo jak ja, też nie masz mamy.
101
S
R
Te słowa dotknęły go bardziej, niż się spodziewał. Przełknął ślinę, potem
pochylił się, by spojrzeć córce w oczy. Zdawał sobie sprawę, że łączy ich coś więcej
poza wspólnym kodem genetycznym.
- Tak, Saro, tak samo jak ty.
Wyciągnęła ramiona i objęła go za szyję. Mocno się do niego przytuliła. Azy
zaszkliły się w oczach C.J. Wielki Boże! Sara się do niego tuli!
Nie. To jego córka się do niego tuli.
Taki zwykły gest sympatii, jednak poruszył go niczym fala przypływu.
Trzymał jej wątłe ciało mocno, oddając jej własne ciepło. Dwoje pozbawionych
matki dzieci, przez wiele lat rozdzielonych, tak bardzo siebie potrzebujących. Nawet
bardziej, niż im się wydawało.
Po chwili Sara odsunęła się, potem wyjrzała przez okno, biorąc pluszowego
jednorożca z siedzenia i przyciskając go mocno do piersi.
- Myślisz, że mnie polubi?
- Oczywiście. Bo ja cię lubię. A właściwie... - Zamotał jej włosy wokół palca,
potem ujął jej podbródek. - Ja ciebie kocham, Saro.
Sara wpatrywała się w niego.
C.J. wmawiał sobie, że to nie ma znaczenia, czy córka odpowie mu tym
samym. Nie dbał o to, ponieważ naprawdę ją kochał i wreszcie zdobył się na to, by
jej to powiedzieć.
Ale nagle Sara znów rzuciła mu się na szyję i uścisnęła go tak energicznie, że
niemal odebrało mu oddech. Jego serce wezbrało, a potem prawie wybuchło, gdy
Sara wyszeptała mu do ucha:
- Ja też cię kocham, tatusiu.
C.J. zdał sobie sprawę, że miało to znaczenie.
Trwali w tym uścisku długą chwilę. Wiedział, że pewnego dnia Sara dojrzeje i
odejdzie. Ale on nigdy nie zapomni tej chwili. Wszystkie radości, jakie w życiu
przeżył, zbladły w porównaniu z uczuciem, którego teraz doświadczał. Nie mógłby
102
S
R
dostać większej nagrody. Nie potrafił sobie wyobrazić niczego cenniejszego ani
wspanialszego niż ten dar. Dar od Sary.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]