[ Pobierz całość w formacie PDF ]
domu, do Anglii, jak jej poprzedniczkę, którą też pewnie leczył doktor Fahmy? Obecnie
jednak jeszcze bardziej gnębiło ją, jak Dexter dowiedział się o spotkaniu w muzeum i co stało
się z amuletem.
Lekarz wyszedł. Kiedy Dexter odwrócił się w jej stronę, Harriet poczuła skurcz w żołądku.
Jakie pytanie teraz usłyszy? Czy ma spodziewać się wybuchu gniewu? Ale on jedynie
zakomunikował:
47
- Powiedziałem lekarzowi, żeby zostawił recepty na dole. Już załatwiłem zrealizowanie
ich, za pół godziny powinnaś otrzymać leki.
- Zwietnie - Harriet skinęła głową. Miała wysuszone usta. - Dziękuję. Jesteś bardzo
pomocny.
Nie była zdolna wysilić się na coś milszego w stosunku do niego.
- Nie ma za co dziękować. - Nie spuszczał z niej wzroku. Stał między łóżkiem a
drzwiami, z rękami niedbale wsadzonymi do kieszeni. - Mogłem cię tak zostawić leżącą na
podłodze, ale zatarasowałaś drzwi, więc nie miałem innego wyjścia. - Uśmiechnął się przy
tych słowach.
Zaskoczył ją. Ostatniej rzeczy, jakiej spodziewała się po nim, to dobrego humoru.
- Cóż za niezręczność z mojej strony - powiedziała. - Doprawdy wyglądało to nieco
dramatycznie.
- Poszedłem podjąć czeki podróżne z mojej skrytki... Odwróciłaś się, podniosłaś głowę,
spojrzałaś na mnie i zemdlona upadłaś na podłogę. - Uśmiechnął się znowu. - Nie jestem
przyzwyczajony do takich reakcji na mój widok. Teraz mogę sobie wyobrazić, jak musi czuć
się Drakula.
Harriet roześmiała się. Zdenerwowanie mijało. Cokolwiek wiedział i zadecydował, nie
miał zamiaru kłócić się z nią teraz. Przynajmniej przez jakiś czas może czuć się bezpieczna.
- Naprawdę zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z mojej choroby. Dziękuję ci za
wezwanie lekarza i w ogóle za wszystko.
Dexter wzruszył ramionami.
- Jak już wspomniałem, nie ma za co dziękować. Zrobiłem tylko to, co należało. Poza
tym jestem odpowiedzialny za twoje zdrowie.
- Czyżby? - spytała automatycznie. Odkąd opuściła, w wieku osiemnastu lat, dom
matki, zawsze sama sobie radziła, sama za siebie odpowiadała.
- Tak sądzę, jesteś tu z mojego powodu. Jesteś w obcym kraju. Czuję się zobowiązany,
by troszczyć się o ciebie.
Harriet patrzyła na niego i nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Z jednej strony chciała
zaprotestować. Nie była przecież biedną bezradną kobietą, potrzebującą męskiego wsparcia.
Co prawda raz zemdlała i raz zgubiła się w grobowcu, ale... Z drugiej strony pragnęła
wyznać, że czuje się tak bardzo bezpiecznie. Gdyby jednak miała wybierać sobie opiekuna,
znalazłoby się wielu mężczyzn bardziej odpowiednich od Dextera. Chociaż już w grocie
powiedział, że nie zagraża jej żadne niebezpieczeństwo, dopóki on jest przy niej. Jak
wspaniale mieć kogoś tak silnego, na kogo można liczyć.
48
Przywołała się do porządku. Przez to zatrucie traci głowę. Nie mogła w niczym polegać na
Dexterze, nawet gdyby tego zapragnęła. To tylko chwilowe zauroczenie.
- Zostawię cię teraz. - Odwrócił się, żeby wyjść.
- Gdy lekarstwa zostaną dostarczone, przyniosę je. Zostań w łóżku i odpoczywaj przez
resztę dnia. Według doktora Fahmy jutro powinnaś czuć się lepiej. Może wstaniesz... -
przerwał i uśmiechnął się. Ale na pewno nie, żeby pracować. Co to miało oznaczać? Harriet
zastygła zaniepokojona.
- Nie przypuszczam - zaczęła - ale...
- To przykra sytuacja. To znaczy...
- Ale wkrótce wyzdrowieję - przerwała mu Harriet - lekarz to powiedział. Za parę dni
zacznę pracować.
Dexter uniósł brwi.
- Tak bardzo ci zależy, żeby wrócić do pracy?
- Absolutnie. - Podniosła się z poduszek. - To bez sensu, żebyś wysyłał mnie do Anglii i
sprowadzał zastępczynię, jeśli o tym właśnie pomyślałeś. Doktor powiedział, że nie
powinnam mieć więcej problemów.
- Nie dawała mu dojść do słowa i ciągnęła z zapałem:
- Jeśli sprowadzisz inną asystentkę, to wtedy ona zachoruje. Przecież to zatrucie jest
bardzo powszechne i stracisz jeszcze więcej czasu. Tak więc widzisz, lepiej mnie zatrzymaj.
Dexter obserwował jej zarumienioną i przerażoną twarz. Pozwolił wypowiedzieć się jej do
końca, po czym rzekł:
- Już podjąłem decyzję. Chciałem cię o niej poinformować, ale nie pozwoliłaś mi do tej
chwili. Twoja przejściowa niedyspozycja oznacza, że prawdopodobnie zostaniemy tu kilka
dni dłużej. Mam nadzieję, że ci to odpowiada.
- Jak najbardziej. - Harriet odetchnęła z ulgą. - Mogę tu zostać, jak długo będziesz sobie
tego życzył.
Dexter uśmiechnął się.
- Tak więc teraz odpoczywaj. - Kiedy już wychodził, zatrzymał się i dodał: -
Zapewniam cię, że nie miałem najmniejszego zamiaru pozbywać się ciebie.
Gdy drzwi się zamknęły, przeszedł ją dreszcz. Co to oznaczało? Zabrzmiało to tak, jakby
coś planował. Coś, co, jak przeczuwała, mogło jej się nie spodobać.
Czy wiedział o naszyjniku? Wyśliznął się jej z ręki, kiedy upadła? A jeśli tylko czekał, aż
dojdzie do siebie, żeby wyładować na niej całą złość. Serce jej waliło. Może byłoby lepiej,
gdyby ją zwolnił i wsadził do pierwszego samolotu do Anglii? A jeśli naszyjnik znajdował się
49
już w rękach Dextera? Niemożliwe, nie zachowywałby się tak spokojnie. Nagle coś jej
zaświtało. Może się potoczył w jakiś róg? Lub może...
Otworzyła oczy z nadzieją. Wstała z łóżka i podeszła do krzesła, gdzie leżała jej torba.
Rozsunęła suwak i wsadziła rękę do środka. Nagle wyczuła palcami mały ciężki przedmiot
owinięty w chusteczkę. Wyjęła go i ze wzruszenia oczy wpełniły się jej łzami. Pewnie
wrzuciła go tam odruchowo, zanim zemdlała. Dziękowała Bogu, zaciskając pięści.
Najgorsze się nie wydarzyło. Dexter ciągle nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia.
Wrzuciła go z powrotem do torby i wróciła do łóżka. Teraz pozostawało tylko wymyślić jakiś
powód, który tłumaczyłby jej niedoszłe spotkanie z dyrektorem muzeum. Wcześniej czy
pózniej, Dexter o to spyta. Uśmiechnęła się do siebie. Opadła na poduszki, była bezpieczna.
Przez następną dobę Dexter bardzo o nią dbał. Przyniósł jej lekarstwa, dokładnie
przypominał, kiedy ma je zażywać. Zorganizował obsługę, która przygotowywała jej
specjalne dietetyczne posiłki. Przyniósł książki do czytania, kasety wideo, żeby się nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]