[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nawet nie byli po tej samej stronie barykady.
- Znamy się z twoim ojcem. Wczoraj jedliśmy razem
kolację. Wstąpiłam nawet przedtem do jego domu, tak jest.
Jak się masz, Spencer?
- Wspaniale, że się zjawiłaś - uradował się.
Młodzi patrzyli to na jednego, to na drugiego z rodziców:
- Ach, mamusiu, myślałam, że przyjechałaś pózno w nocy
- dziwiła się Jilliane. - Jak to się stało, że nie przyszłaś mnie
odwiedzić, skoro miałaś tyle czasu?
- Nie mogłam, Jilliane. Przecież ty pracujesz, prawda?
Och, moja droga, o czym ty myślałaś, gdy rzucałaś szkołę,
żeby zostać kelnerką?
- Pani doktor. Zechce pani usiąść - prosił drżącym głosem
blady z przejęcia Matthew.
W odpowiedzi na to odwróciła się i zawołała błagalnie,
przyciskając dłonie do serca:
- Matthew, nie masz chyba zamiaru pozbawiać Jilliane
wspaniałych widoków na przyszłość, za bardzo pragniesz jej
szczęścia, żeby tak postępować!
Młody człowiek otworzył usta.
- Mamo! Nikt nie pozbawia mnie widoków na przyszłość!
- wykrzyknęła Jilliane.
- Czy on wie, przez ile lat marzyłaś o tym, żeby zostać
inżynierem, wznosić najnowocześniejsze budowle?
Przypominam ci twoje słowa, twoje własne słowa!
- Wtedy byłam jeszcze dzieckiem. Nie wiedziałam, czego
chcę - Jilliane miała łzy w oczach.
- Tamaro, dzieci, siadajmy - zapraszał spokojnie Spencer.
- Och, napiłbym się kawy - szepnął Matthew.
- Chciałabym porozmawiać z moją córką na osobności.
Dobrze o tym wiesz - oświadczyła Tamara drżącym z
przejęcia głosem. - Wczoraj wieczorem zgodziłam się czekać
do rana, żeby się spotkać z Jilliane. Wyjaśnij mi, proszę,
dlaczego rzucasz mi kłody pod nogi? - dodała, patrząc mu
pewnie w oczy.
Wziął się pod boki i, zabawnie mrugając, mówił
flegmatycznie:
- A więc, Tamaro, stosując się do twojej sugestii...
Przyjechałem tutaj, żeby nakarmić dzieci. Przywiozłem kupę
żarcia i zrobiliśmy sobie bardzo pożywne śniadanie.
Podkreślił słowo pożywne, żeby przypomnieć jej ich
pożegnanie poprzedniego wieczora.
- Jesteś zupełnie nieznośny. Muszę ci coś przykrego
powiedzieć w obecności twojego syna. Gdybym była
Nathanem Shieldsem, wiedziałabym, co z tobą zrobić - nie
ustępowała.
- Kto to jest Nathan Shields?! - zawołał zdezorientowany
Matthew.
- Ktoś, kogo tatuś udaje, kiedy bierze prysznic -
wycedziła przez zęby.
- Mamo, skąd o tym wiesz?! - histeryzowała Jilliane. Co
chcesz zrobić? Matthew, o czym oni mówią? Nic nie
rozumiem!
- Nie denerwuj się. Twoja mama nie umie pogodzić się z
tym, że wyszłaś za mąż. - Spencer po ojcowsku objął Jilliane i
przycisnął do siebie.
Dla Tamary był to wstrząs. Spencer wyraznie
sprzymierzył się z dziećmi, a jej to absurdalne małżeństwo
stało kością w gardle. Już miała zażądać jednej godziny na
rozmowę z córką na osobności, ale gdy ujrzała obok siebie
twarze Jilliane i Spencera, miejsce wściekłości zajął w jej
sercu bezgraniczny smutek.
Azy ciekły po twarzy Jilliane. Wycierała ją rękawem
swetra w różowe, koralowe i czarne jak węgiel wzory. Tamara
kupiła go do kompletu wraz z różową koszulą i błękitnymi
welwetowymi spodniami, które Jilliane miała na sobie, kiedy
wyjeżdżała do szkoły.
Widok zapłakanej twarzy córki oraz ubrania, które kiedyś
razem kupowały, podziałał na Tamarę druzgocąco. Twarz jej
wykrzywił grymas bólu, lecz z zaciśniętych ust nie wyrwał się
żaden jęk, z oczu nie płynęła ani jedna łza, choć ściskało ją w
gardle.
Spencer objął ją nieoczekiwanie i przyciągnął do siebie.
Jej twarz spoczywała na jego piersi, a jej ciało, wstrząsane
cichym łkaniem, drgało tuż obok jego ciała. Drażnił ją żelazny
uścisk, więc napięła wszystkie siły i wyrwała się z jego objęć.
- Popłacz sobie. To ci dobrze zrobi - poradził jej.
- Dziękuję. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę - odcięła
się, próbując zapomnieć o tej chwili ulgi, którą przeżyła w
jego objęciach.
- W takim razie wiedz, że pragnę jedynie pomóc ci.
Dlaczego postępujesz tak, jakbyśmy byli wrogami?
Tamara nie potrafiła zrozumieć, jak wszyscy, na czele z
nim, mogą być tak zaślepieni.
- Parę miesięcy temu wysłałam swoją, zaledwie
dziewiętnastoletnią córkę do college'u, a dzięki tobie, Spencer,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]