[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A panią zapraszam na herbatkę wyciągnął swoją wielką usmarowaną łapę i próbował dotknąć mojego
kremowego płaszcza, który włożyłam pierwszy raz po odebraniu z pralni. Uchyliłam się lekko, żeby nie
zrobić mu przykrości, i poszłam w kierunku kantorka. Tą samą dłonią wyjął dwie szklanki, wsypał na dno
po dwa listki herbaty i nastawił czajnik. Już wiem, jak bym wyglądała, gdyby udało mu się mnie złapać
tak, jak zamierzał. Usiadłam na brzeżku, modląc się w duchu, aby krzesełko nie było niczym usmarowane.
Pan Krzysztof zadowolony usiadł naprzeciwko i zaczął opowiadać kawały. Wszystkie o tematyce męsko-
damskiej, co nie bardzo mnie interesowało, niektóre w swej wulgarnej formie i przez użyte słownictwo
wywoływały wręcz niesmak. Uśmiechałam się idiotycznie, mając nadzieję, że ten jakiś Jarek, którego nie
zauważyłam w warsztacie, skończy szybko i ucieknę, zanim pan Krzysztof się rozkręci. Herbata była
pozbawiona koloru i smaku herbaty, za to miała smak i zapach oleju silnikowego. Pycha! Oryginalna. Na
moje szczęście z kanału rozległo się wołanie:
Kurwa, szefie! Szef tu przyjdzie, bo ten pieprzony gwint się zerwał i nie da się tego odkręcić.
Jak się zerwał?! Po coś tak mocno szarpał, baranie! Mówiłem: delikatnie jak z panienką
uśmiechnął się do mnie znacząco.
No& jak szef kazał. Tylko pociągłem.
Połknęłam jeszcze grzecznościowy łyk tej paskudnej lury i wyszłam z kantorka popatrzeć, jak
wygląda pieprzony gwint, ale nie zobaczyłam, bo pan Krzysztof potęgą swego ciała zasłaniał całe
stanowisko pracy osobnika, który tak ładnie go wołał. Odeszłam na bok i postanowiłam cierpliwie
czekać i nie zajmować pana mechanika swoją osobą. Na próżno. Odwrócił się i podążył z uśmiechem
w moją stronę. Jego czerwony kombinezon na szelkach opinał ogromne brzuszysko, rozpięta flanelowa
koszula z podwiniętymi rękawami ukazywała różowy tors obrośnięty rudą szczeciną, łączącą się
z częściowo ogoloną brodą w tym samym kolorze. Jedynie czaszka pozostawała idealna, bo była łysa jak
pupcia niemowlaka. Za to ręce porośnięte o ton ciemniejszymi włosami powiedziałabym:
kasztanowymi pozbierały chyba wszystko, co spadło z głowy. Szkoda, że nie umiem malować.
Uwieczniłabym tę postać, machając pędzlem i zużywając mnóstwo czerwonej i żółtej farby. Szkoda&
Uciekła mi pani stwierdził, przejeżdżając dłonią po łysinie, na której, o dziwo, nie pozostały
ślady smaru. Widocznie jej śliska powierzchnia nie przyjmowała tej substancji.
Nie mogę tak siedzieć bezczynnie powiedziałam to, co w tym momencie przyszło mi do głowy, bo
prawda była inna.
Mogła pani wziąć sobie czasopismo. Leżą pod stolikiem. Proszę znowu zapraszającym gestem
wyciągnął do mnie rękę.
Uśmiechnęłam się, kiwnęłam głową i posłusznie podążyłam w kierunku stoliczka z mechaniczną
herbatą. Faktycznie pod stołem leżało kilka pisemek. Jedna Claudia z marca zeszłego roku, reszta to
same Playboye . Nie wiedziałam, od czego zacząć lekturę. Wybrałam Claudię i zaczytałam się
w artykule o wychowywaniu psów.
Gotowe! krzyknął pan Krzysztof z bardzo zadowoloną miną. Szybciej by było, jakby pani miała
drugie felgi stwierdził z miną znawcy.
Na pewno służbowy uśmiech znowu pojawił się na mojej twarzy. Muszę kupić.
Z ulgą zapłaciłam niemały rachunek i z radością wsiadłam do mojego ślicznego i czystego autka.
Wycofując się, pomyślałam o Magdzie, która gdzieś tam przemierza zmarznięte błoto i klnie, na czym
świat stoi. Może podjechać do nich, może już skończyli i ich zabiorę? Wrzuciłam jedynkę i zadowolona
pojechałam w ich kierunku. Stali zbici w kupkę nieszczęścia na jedynym przystanku w tej okolicy
i patrzyli błagalnie na każdy przejeżdżający samochód. Nie przypuszczałam, że swoim przyjazdem
wywołam taką radość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]