[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jak pan myśli, co to może być? Ukryty skarb?
Na Boga, to możliwe! wykrzyknął uradowany major Wilbraham, w którym odezwała się natura
małego chłopca. Ale teraz, panno Clegg, jedzmy!
Bardzo przyjemnie spędzili czas przy posiłku. Wilbraham opowiedział Fredzie o swoim życiu w Afryce
Wschodniej. Ze swadą opisywał polowania na słonie, a dziewczyna słuchała go z zapartym tchem. Kiedy już
zjedli, uparł się, że odwiezie ją do domu taksówką.
Jej mieszkanko znajdowało się niedaleko Notting Hill Gale. Po przyjezdzie Freda zamieniła kilka słów z
gospodynią, a polem wróciła do Wilbrahama i zaprowadziła go na drugie piętro, gdzie znajdowała się jej
malutka sypialenka i salonik.
Dokładnie tak, jak podejrzewaliśmy powiedziała. W sobotę rano przyszedł jakiś mężczyzna w
sprawie nowego kabla elektrycznego. Wyjaśnił gospodyni, że instalacja w moim pokoju jest wadliwa. Przebywał
tam dłuższy czas.
Niech mi pani pokaże ten kuferek poprosił major.
Freda wskazała na skrzynkę obitą mosiężnymi pasami.
Widzi pan powiedziała unosząc wieko jest pusty.
%7łołnierz z namysłem pokiwał głową.
I nigdzie indziej nie ma pani żadnych papierów?
Na pewno nie. Mama wszystko trzymała tutaj. Wilbraham dokładnie przyjrzał się wnętrzu kufra.
Nagle wykrzyknął:
W okładzinie jest jakieś nacięcie ostrożnie wsunął w nie dłoń, delikatnie poruszając palcami. Usłyszeli
szelest papieru. Coś tu wpadło pod spód.
Po chwili wyciągnął swoje znalezisko: kawałek brudnego, kilkakrotnie złożonego papieru. Rozłożył go na
stole. Freda zajrzała mu przez ramię i jęknęła rozczarowana.
To tylko jakieś dziwaczne znaki.
Ależ to jest w suahili! Akurat suahili, niewiarygodne! wykrzyknął major. To dialekt z Afryki
Wschodniej.
Niesamowite! zawtórowała mu Freda. Więc pan potrafi to przeczytać?
Owszem. Zdumiewający zbieg okoliczności podszedł z papierem do okna.
Jest tam coś? zapytała dziewczyna z drżeniem w głosie.
Wilbraham przeczytał tekst dwukrotnie i wrócił do niej. Odezwał się ze śmiechem:
No i ma pani swój ukryty skarb!
Ukryty skarb? Naprawdę? To znaczy hiszpańskie złoto, zatopiony galeon, coś w tym rodzaju?
Sprawa nie jest może aż tak romantyczna, ale oznacza to samo. Są tu wskazówki, jak dotrzeć do miejsca,
w którym ukryto kość słoniową.
Kość słoniową? powtórzyła zdumiona dziewczyna.
Tak. Istnieje przepis określający, jaką liczbę słoni można upolować. Najwyrazniej jakiś myśliwy
pogwałcił to prawo na ogromną skalę. Trafiono na jego ślad, a on ukrył cały swój łup. Jest tego kolosalna ilość, a
tutaj opisano, jak znalezć kryjówkę. Będziemy musieli jej poszukać.
To znaczy, że to jest warte dużo pieniędzy?
Zdobędzie pani całkiem niezłą fortunę.
Ale jak ten dokument znalazł się wśród rzeczy mojego ojca?
Wilbraham wzruszył ramionami.
Może ten myśliwy umierał albo co. Mógł to zapisać w suahili dla bezpieczeństwa i dać pani ojcu, który
pewnie był jego przyjacielem. A ojciec nie potrafił przeczytać wskazówek, więc nie przywiązywał do nich
żadnej wagi. To tylko moje przypuszczenia, ale założę się, że nie odbiegają za bardzo od prawdy.
Freda westchnęła głośno.
Jakież to wszystko ekscytujące!
Problem w tym, co zrobić z cennym dokumentem zasępił się major. Nie podoba mi się pomysł,
żeby go tutaj zostawiać. Ci ludzie mogą wrócić i go znalezć. Przypuszczam, że nie zechciałaby pani powierzyć
go mnie.
Ależ naturalnie. Tylko czy to nie byłoby dla pana niebezpieczne? zawahała się.
Twarda ze mnie sztuka oświadczył Wilbraham ponuro. Proszę się o mnie nie martwić.
Złożył kartkę i wsunął ją do portfela.
Czy mogę panią odwiedzić jutro wieczorem? spytał. Do tej pory obmyślę jakiś plan działania i
sprawdzę te miejsca na mapie. O której wraca pani z pracy?
Około pół do siódmej.
Zwietnie. Naradzimy się, a potem może pójdziemy gdzieś na kolację. Musimy to uczcić. Zatem do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]